Mój codzienny makijaż

9 lutego 2011 godz.

Dzisiaj chciałabym Wam przedstawić kosmetyki, które pomagają mi w codziennym podkreślaniu urody. Mój makijaż dzienny nie jest raczej ostry i mocny, preferuję stonowaną i neutralną kolorystykę.

INGLOT AMC
LW 200

Swój makijaż zaczynam od nałożenia na całą twarz podkładu (którego jestem ogromną fanką!) INGLOT AMC w kolorze LW200 (nie zrobiłam swatcha tego kosmetyku, gdyż uważam, że to bez sensu bo na każdym dany kolor wygląda inaczej). Jest to drugi najjaśniejszy odcień. Uwielbiam go, jest cudowny, jasny i doskonale stapia się z moją skórą. Nie kryje praktycznie w ogóle, wyrównuje tylko koloryt skóry, ale według mnie jest to jego zaleta, ponieważ za dnia potrzebuję naturalnego efektu, poza tym nie mam problemów z wypryskami czy tego typu tworami. Fluid zawiera w sobie delikatne, mieniące się drobinki, które pięknie rozświetlają cerę i sprawiają, że wygląda ona na promienną i wypoczętą. Nie jest to oczywiście jakiś nachalny brokat.

Podkład nabyłam w bardzo okazyjnej cenie ponieważ była promocja (-50%) na wybrane odcienie - kosztował 23 zł.! Jakość w porównaniu do ceny bije wszystkie podkłady tego typu na głowę! Polecam go wszystkim dziewczętom, które nie mają większych problemów skórnych i nie potrzebują dobrego krycia na twarzy i zależy im tylko na wyrównaniu kolorytu oraz rozświetleniu.

Cienie INGLOT Freedom System
Swatche cieni INGLOT,
kliknij aby powiększyć
 Następnie nakładam na powieki cienie, zazwyczaj właśnie te, co widzicie po prawej stronie. Około rok temu specjalnie skomponowałam sobie taką paletkę w Inglocie, żeby mieć w jednym miejscu wszystkie cienie do makijażu dziennego. Zazwyczaj używam dwóch pierwszych (tj. 390 i 358), sporadycznie najciemniejszego (tj. 378), gdyż okazał się zbyt ciemny. Często zagęszczam nim rzęsy aplikując go tuż nad górną linią rzęs, co daje bardzo naturalny i przyjemny efekt. Bardzo lubię te cienie ponieważ utrzymują się długo nawet bez bazy, mają ładne i naturalne odcienie oraz są matowe! Nie przepadam za cieniami z brokatem lub perłowymi (oczywiście mam takich całą masę, hehe). Mat jest bardziej elegancki i kobiecy.

ESSENCE kajal pencil,
14 HOLA, CHICA!
08 TEDDY
Swatche ESSENCE kajal pencil
Jeśli nie mam czasu na zabawę z cieniami, co się w sumie dosyć często zdarza to robię sobie kreskę na górnej powiece (tuż nad linią rzęs) jedną z kredek ESSENCE kajal pencil. Lubię je ponieważ są świetnie napigmentowane i mają przyjemną, miękką konsystencję. Ponadto w miarę długo się utrzymują i są bardzo tanie (kosztują ok. 5 zł. za sztukę).

Jeśli jednak miałabym wybrać jedną z nich to byłaby to ta po prawej (czyli 08 TEDDY). Odnoszę wrażenie, że jest mocniejsza i dłużej się utrzymuje niż fioletowa, ponadto ma bardziej miękką konsystencję. Nie mniej jednak polecam obie. Dodam jeszcze, że jeśli ktoś jest zainteresowany kolorkiem 14 HOLA, CHICA! to musi się pospieszyć bo firma Essence wycofuje ten kolor ze swojego asortymentu i już niedługo nie będzie on dostępny, a szkoda, bo nawet go polubiłam (mimo początkowego zniechęcenia).

MAYBELLINE
Volum' Express
MAYBELLINE
Volum' Express
szczoteczka


Po pomalowaniu powiek cieniami lub zrobieniu subtelnej kreski przychodzi czas na tuszowanie rzęs. Przerabiałam już dużo tuszy, ale tylko ten, który widzicie, czyli MAYBELLINE Volum' Express tak naprawdę spełnia moje oczekiwania. Delikatnie podkręca, subtelnie wydłuża i pogrubia! Do tego nie kruszy się w ciągu dnia i pięknie utrzymuje na rzęsach. Nie mam co do niego w zasadzie żadnych zastrzeżeń, bo i cena jak na tak dobry produkt nie jest wcale wygórowana i od czasu do czasu można skorzystać z promocji na nie (zwłaszcza w drogeriach Rossmann).

Używałam i tych tanich, i tych drogich tuszy do rzęs ale i tak zawsze wracałam do tego. Jestem i będę mu wierna jeszcze przez długie lata (chyba, że wstrzymają produkcję, haha!). Jest to niezaprzeczalny hit w mojej kosmetyczce i z czystym sumieniem mogę go polecić każdej z Was, bez względu na to, jaki macie typ rzęs. Ten tusz jest naprawdę uniwersalny.

WIBO
Sunny Blusher
TEMPTING ROSE
Gdy już makijaż oka został wykonany przechodzę do modelowania twarzy. Z racji tej, że obsługa bronzera średnio mi wychodzi używam tylko różu do policzków w odcieniu chłodnego różu. Ponadto lubię delikatny i naturalny efekt, więc w tym wypadku użycie bronzera nieco zmniejszyłoby pożądany przeze mnie efekt.

Róż o którym mowa to produkt marki WIBO (w szafie LOVELY) - Sunny Blusher (mineralny róż do policzków) w odcieniu TEMPTING ROSE.

Róż ten zawiera delikatne drobinki, które subtelnie rozświetlają kości policzkowe. Do produktu był również dołączony aplikator w formie uroczego puszka, którego niestety nie umieściłam na zdjęciach. Uważam, że nakładanie nim różu jest całkiem przyjemne, aczkolwiek wiem, że wiele dziewcząt sądzi, że wyżej wymieniony puszek jest całkowicie bezużyteczny. Jak widać to kwestia sporna. Bardziej niż załączonego puszka mogłabym się czepić napisu, który ściera się z opakowania, bardzo mnie to denerwuje, gdyż lnie ubię jak rzeczy, które mam wyglądają nieestetycznie.


KOBO PROFESSIONAL
Transcluent loose powder
Na samym końcu przychodzi czas na utrwalenie całego makijażu i zmatowienie twarzy. W tym celu używam transparentnego pudru sypkiego nowej marki KOBO. W opakowaniu jest 8 gram produktu, za które płacimy niecałe 24 zł. Jak dla mnie cena jest całkiem przyzwoita biorąc pod uwagę, że puder ten jest niezły i daje naturalne wykończenie a nie tzw. tępy mat. Używam go od niedawna i chętnie zrobię o nim osobną recenzję.

I to by było na tyle jeśli chodzi o mój makijaż dzienny. Jak widać nie jest to nic specjalnego, aczkolwiek ja czuję się w takim najlepiej i wykonanie go nie zajmuje mi specjalnie dużo czasu.

15 komentarze

  1. very good blog, congratulations
    regard from Reus Catalonia
    thank you

    OdpowiedzUsuń
  2. używałaś może rimmel recovery, czy drobinki są podobnie zmielone w tym inglocie? a czy on nie zapycha porów? pani mi go wciskała ostatni, ale ja mam dużo podkładów, które muszę dokończyć/wypróbować/rozważyć.
    ja robię podobny makijaż, szybko i bez zastanawiania się zbytnio (co i tak mi nie wychodzi wcześnie rano).
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pierwszy raz chyba widzę, że ktoś poleca podkład z Inglota:) No cienie mamy takie same :P Już się czaiłam na ten Twój 378, ale skoro jest taki ciemny to zrezygnuję. Wszyscy zachwalają kredki Essence a ja nie mam żadnej...muszę nadrobić.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. tak czytam o tej świetnej pigmentacji i konsystencji kredek z essence i zastanawiam się gdzie popełniłam błąd. Moja kredka HOLA, CHICA! jest beznadziejnie twarda, mało napigmentowana i roluje mi sie na powiece...

    OdpowiedzUsuń
  5. śliczne są te cienie! właśnie planuje kupić jakieś matowe z inglota to już wiem jakie się na bank znajdą na mojej liście ;)
    tak po za tym świetny pomysł na posta, mój codzienny makijaż też jest raczej naturalny ale ostatnio mnie coraz częście bierze ochota na jakąś różnorodność na oczach czy ustach...

    OdpowiedzUsuń
  6. kokosowa-panna, kredki polecam, choćby w ramach wypróbowania, dużo ludzi sobie je chwali :). A co do podkładu to mało kto go zachwala przez to, że prawie w ogóle nie kryje, a ludziom się to nie podoba ;).

    Osa, ta moja kredka też na początku jakaś była twarda, ale po jakichś 2-3 tygodniach jakby "zmiękła" i jest lepsza aniżeli wtedy, gdy ją kupiłam... Nie wiem dlaczego :D.

    Lady In Purple, te kolorki są bardzo neutralne, więc jak najbardziej pasują każdemu :).

    OdpowiedzUsuń
  7. cienie inglota piekne! uwielbiam takie odcienie;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo fajne cienie!! Zachęciłaś mnie do kupna :)

    OdpowiedzUsuń
  9. dzięki:)

    Fajna notka, takie naturalne odcienie zawsze sie sprawdzają w makijażu:). Poodba mi się paletka z Inglota.

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo lubię te kredki z Essens są tanie i można wypróbować wszystkie kolory.
    Szkoda, że nie pokazałas efektu makijażu na sobie:)

    Zapraszam do mnie na bloga:)

    http://kobiece-wariacje.blogspot.com/


    Dodaje do obserwowanych , obserwuję Cię jako justynka889 i liczę na to samo.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. widzę, że to w 100% moje kolory.
    a na Hola, Chica mam ochotę i chyba ją kupię :)
    jedna kredką w tą czy w tą, jaka różnica ;)
    pozdrawiam, zapraszam do siebie!

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie używam podkładów, ale inglot to dobra firma. ;) ogl. fajne kosmetyki.
    zapraszam do mnie nowa notka.; )
    becisz xoxo

    OdpowiedzUsuń
  13. Zzielonka ^^ widzę że Ty tak na serio po drugiej strony barykady jesteś (czyt. blogujesz, a nie youtubujesz). Szkoda trochę... ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ishikawa, no ja wolę pisać niż mówić, jakoś w moim wykonaniu blgoowanie jest bardziej reprezentatywne ;). O wiele większą frajdę sprawia mi napisanie notki niż nakręcenie filmiku :P. Kto co lubi, wiadomo ;).

    OdpowiedzUsuń
  15. Widzę że używamy podobnych kosmetyków!:) też uwielbiam tusz Maybelline i podobnie jak Ty jestem mu wierna i wracam do niego z pokorą;) Chociaż teraz używam Collosal i też nie jest zły:)
    Mam tez Hola Chica i jestem oczarowana tym kolorem! Koniecznie muszę kupić jeszcze jedna na zapas:P

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Proszę nie wklejać linków do sowich blogów, a także nie pytać czy poobserwujemy się nawzajem! Traktuję to jako spam i takie komentarze od razu zostają usunięte.

Polub na Facebooku

Zblogowani