Inglot znany, Inglot kochany - recenzja podkładu AMC

19 marca 2011 godz.

Wiele z Was bardzo zainteresował mój podkład z Inglota, o którym wspominałam w tej notce. W związku z tym postanowiłam zrobić jego recenzję, specjalnie dla Was, moje drogie, żebyście wiedziały o co z tym podkładem tak naprawdę chodzi, hehe. Ja posiadam kolor LW 200!

Szukając idealnego podkładu brałam pod uwagę przede wszystkim jego odcień. Wszystkim bladolicym znany jest problem za ciemnych fluidów, które nie wyglądają na twarzy zbyt atrakcyjnie, zwłaszcza zimą, gdy nie ma już opalenizny a nasze twarze są bledsze niż zwykle. Z pomocą przybyła mi koleżanka, która pokazała mi ten podkład i poleciła go...

Buteleczka na pierwszy rzut oka bardzo prosta i elegancka, wygląda dość profesjonalnie. Po prostu - nadruk z nazwą marki, czarna zakrytka (zakrętką to nie jest bo się nie zakręca, haha!), a wszystko to na szklanej, walcowatej buteleczce.

Wydobywanie produktu z opakowania jest bardzo przyjemne i higieniczne ze względu na pompkę, która naprawdę bardzo ułatwia życie! Nie trzeba gnieść żadnej tubki ani uważać, żeby jej zbyt mocno nie nacisnąć, co grozi wydobyciem się zbyt dużej ilości podkładu. Zwłaszcza, że ten jest dość rzadki. Jedno pompnięcie wystarcza na zaaplikowanie cienkiej warstwy podkładu na całą twarz, co zdecydowanie wystarcza podczas zabawy z makijażem dziennym.

Teraz może przejdźmy do samej konsystencji tego podkładu... Jak już wspomniałam w poprzednim akapicie - podkład ten jest dość rzadki, co jednak mi nie przeszkadza w najmniejszym nawet stopniu, ponieważ to bardzo ułatwia mi aplikację. Nie jest też na tyle rzadki, żeby ciężko było go nałożyć pędzlem do podkładu.

Inglotowski podkład AMC ma w sobie bardzo, ale to bardzo delikatne drobinki, które naprawdę subtelnie rozświetlają skórę twarzy, co sprawia, że wygląda ona bardzo promiennie (ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu) i świeżo. Jeśli zaś mowa o kryciu to tutaj właścicielki cery z niedoskonałościami nie znajdą sobie w tym produkcie przyjaciela, ponieważ podkład ten ma bardzo słabe właściwości kryjące. Jedyne co udaje mi się nim przykryć to delikatne zaczerwienienia na twarzy. Dla mnie akurat to nie jest jakiś specjalny problem ponieważ nie mam żadnych wyprysków ani nic takiego, więc taki podkład jest dla mnie bardzo dobrym rozwiązaniem.

Jedyną rzeczą, która mnie w tym podkładzie naprawdę irytuje jest fakt, że po około dwóch godzinach mój nos zaczyna się świecić... Tak, zdaję sobie sprawę z faktu, że jest to podkład rozświetlający i nawilżający, ale zaraz po aplikacji skóra wygląda naprawdę fajnie, dopiero później zaczynają się schody. Także w ciągu dnia bez poprawek nie da rady. Uważam jednak, że takie rzeczy zdarzają się nawet przy najlepszej jakości podkładach, cóż, taki urok cer mieszanych.

 Trwałość tego podkładu jest całkiem ok, aczkolwiek nie można tu mówić o całodniowym matowieniu i utrzymywaniu się na skórze. Jeśli ktoś ma tendencje do podpierania się i generalnie dotykania swojej twarzy to ten podkład zbyt długo nie wytrzyma (w moim przypadku tak niestety jest, haha).

Co do samego koloru, to jak już wspomniałam, mój to LW 200, czyli drugi najjaśniejszy odcień. Jest to dość żółty kolor, co widać po obrazku po lewej stronie, zaś po rozsmarowaniu (zdjęcie  z prawej) ładnie stapia się z naturalnym odcieniem skóry wyrównując jej koloryt - bardzo to lubię.

Reasumując - podkład z Inglota AMC jest całkiem dobrym i w miarę niedrogim produktem, jednak sprawdzi się tylko u osób, które chcą jedynie wyrównać koloryt skóry ponieważ daje bardzo marne krycie i nie matuje jakoś szczególnie. Ja jestem z niego zadowolona, choć mógłby nieco bardziej matowić.

Cena: 46 zł. (jest stała promocja na niektóre odcienie - 50%)
Ocena: 4

15 komentarze

  1. "Zakrytka":D Skąd Ty wytrzasnęłaś takie słowo???:D "Pompnięcie" też mi się spodobało:)))

    OdpowiedzUsuń
  2. "Zakrytka" bo to ani zakrętka (nie zakręca się :D) a zatyczka kojarzy mi się z czymś z małym, a to małe nie jest ;P. Wyszła więc "zakrytka" :D. A "pompnięcie"... No bo jak inaczej to nazwać? :P No... W sumie "jedno naciśnięcie pompki", ale to już tak poważnie brzmi ;P.

    OdpowiedzUsuń
  3. Język polski jest jednak ubogi :D

    OdpowiedzUsuń
  4. kosodrzewina, no właśnie, wbrew pozorom tak właśnie jest. Trzeba tworzyć własne wyrazy :D.

    OdpowiedzUsuń
  5. Odkąd nacięłam się na zachwalany podkład YSM z Inglota jakoś omijam podkłady tej firmy z daleka:( YSM wysuszył i uczulił mi buzie niemiłosiernie:(

    Zakrytka hehe:P Piękne słowotwórstwo na potrzeby bloga:D hehe

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj
    Ja kupiłam ten podkład pierwszy i ostatni raz. Co mi się w nim nie podoba?
    1) To, o czym wspomniałaś w recenzji - słabe krycie, dla mnie na pewno niewystarczające zimową porą.
    2)Podkład waży się na twarzy i zbiera w załamaniach.
    4) Po 3-4 godzinach cera zaczyna się świecić, a te drobinki wcale nie pomagają w utrzymaniu estetycznego efektu. Moja cera wydaje się zmęczona a nie rozświetlona :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Zakrytka the best :D a co do podkładu nie używałam, ba! nie słyszałam nawet o nim ... ale dwa spostrzeżenia: pompka - super sprawa, przydałaby się w Revlonie C, który namiętnie wykańczam i drugie: śliczny jasny kolor, sama mam z kolorami problem, bo większość wydaje się wybitnie pomarańczowa po godzinie na twarzy...

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. U nas nowa notka ;) Zapraszamy

    OdpowiedzUsuń
  9. Fajny, tylko szkoda ze malo kryjący - ja jednak wolę przynajmniej srednie krycie:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Witam, mogę prosić o kontakt z autorką bloga na lukasz@121pr.pl? Dzięki:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Mam ochotę dzisiaj kupić jakiś podkład, więc może ten? :> A wzięło mnie ostatnio na jakieś rozświetlające ;).

    aboutlillamy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. "zakrytka"... muszę to zapamiętać :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Polecam ten podkład. Adekwatny do ceny :)

    pozdrawiam Kasia

    OdpowiedzUsuń
  14. nie ma takiego słowa jak "matowi"!!! jest "matuje"! oduczcie się tego w końcu

    OdpowiedzUsuń
  15. Hahaha, fakt, przejęzyczenie :D.

    OdpowiedzUsuń

Proszę nie wklejać linków do sowich blogów, a także nie pytać czy poobserwujemy się nawzajem! Traktuję to jako spam i takie komentarze od razu zostają usunięte.

Polub na Facebooku

Zblogowani