Kredo-plastelina? Nie tym razem, czyli matowe szminki Kobo

11 stycznia 2016 godz.

Matowe usta to hit już od kilku sezonów. Sama z niebywałą chęcią sięgam po produkty dające takie właśnie wykończenie. Nie ukrywam, że pierwsze matowe pomadki, które weszły na polski rynek jakieś trzy lata temu, nie były zbyt przyjazne dla moich ust, a i ich obsługa pozostawiała naprawdę wiele do życzenia. Malowanie nimi zwykle przypominało zabawę z kredo-plasteliną, a sam efekt był średnio zadowalający.

Mijały miesiące, a na kosmetyczny rynek zaczęło wchodzić naprawdę sporo matowych szminek - w sztyfcie, w płynie - do wyboru, do koloru! Dziś przedstawię Wam uroczą parę, która jest względną nowością w szafach Kobo.


Bohaterami dzisiejszej notki są dwie pomadki marki Kobo Professional z serii Matte Lips. Odcienie, które Wam dziś zaprezentuję to 401 MADELEINE oraz 402 SAINT TROPEZ.


Zanim przejdę do opisu poszczególnych kolorów i swatchy, chciałabym jeszcze wspomnieć o konsystencji i wykończeniu. Nie są to takie typowe, tępe maty, mają w sobie odrobinę błysku, ale z drugiej strony trudno nazwać je satynowymi - według mnie to taka hybryda - wszystkiego po trochu.

Obie szminki suną po ustach niczym masełko. Są dobrze napigmentowane i nakładanie ich to prawdziwa przyjemność. Warto jednak zadbać o wargi ponieważ ze względu na wykończenie mogą podkreślać ich niedoskonałości.

Co do trwałości, to jednak nie jest to produkt, który wżera się w usta i pozostaje na długie godziny. Szminki, mimo braku błysku, mają dość kremową konsystencję, która choć utrzymuje się nieźle, to jednak wymaga kilkukrotnych poprawek w ciągu dnia.


Oba odcienie są naprawdę bardzo twarzowe. Pierwszy z nich, czyli 401 MADELEINE to typowy nudziak - ciepły, beżowy brąz z domieszką różu (nigdy nie wiem jak dokładnie opisywać kolory, dlatego odsyłam do fotografii, po prostu :)). Przyznam, że początkowo w ogóle nie widziałam się w takim kolorze, bo mi generalnie takie cieliste odcienie w ogóle nie pasują. Mam wrażenie, że wyglądam jak topielec. Jakież było moje zaskoczenie, gdy na moich ustach zaprezentował się niebywale pięknie! Ostatnio używam go wręcz nałogowo.

Kolor idealny na dzień, a także do smokey-eye. Nie sądziłam, że kiedykolwiek znajdę beż idealny, a tu proszę, jednak jest. Sądzę, że wiele dziewczyn, którym zwykle nudziaki nie pasują, będą z niego bardzo zadowolone.


I kolejny odcień, tym razem dość intensywny, czyli 402 SAINT TROPEZ. To taki typowy koral z przewagą różu. Mimo że jest to mocny kolor, to jednak uważam, że będzie dobry również do makijażu dziennego. Wydaje mi się, że będzie pasował wielu typom urody. W rzeczywistości jest nieco bardziej intensywny niż na fotografii.


W swojej kolekcji marka Kobo ma jeszcze cztery inne odcienie, które koniecznie muszę obejrzeć podczas najbliższej wizyty w Naturze, zwłaszcza, że są dość niebywałe i raczej niedostępne u innych, drogeryjnych marek.

A Wy co sądzicie o matowych szminkach? Lubicie takie wykończenie, czy wolicie coś pomiędzy?

0 komentarze

Proszę nie wklejać linków do sowich blogów, a także nie pytać czy poobserwujemy się nawzajem! Traktuję to jako spam i takie komentarze od razu zostają usunięte.

Polub na Facebooku

Zblogowani