Chwilę mnie tu nie było, ale ostatnio miałam dość sporo zajęć, wliczając w to dwa wyjazdy pod rząd! Pierwsze, co zrobiłam, jak wróciłam z ostatniej podróży, to manicure! W międzyczasie przybyła do mnie płytka do stempli z Aliexpress (kliknij tutaj, jeśli chcesz ją zobaczyć), więc postanowiłam pokombinować i stworzyć coś naprawdę wiosennego. A z czym najbardziej kojarzy się ta urocza pora roku? Z kwiatami!
Zanim jednak przejdę do samego mani, przedstawię Wam głównych bohaterów wpisu, czyli lakiery hybrydowe GoShine. To nowa marka na rynku produktów do stylizacji paznokci i zapowiada się naprawdę bardzo interesująco, zarówno pod względem jakości, jak i ceny.
Do mojej kolekcji dołączyły dwa odcienie - 07. PRINCESS oraz 32. BAD ROMANCE. Oba odcienie prezentują się niezwykle uroczo i idealnie wpasowują się w mój gust. Uwielbiam pastelowe róże i (o mamuniu!) fiolety.
Jak na pastele przystało, ich nakładanie wymaga pewnej wprawy i opracowania swojej techniki. Nie jest to jednak specjalnie trudne i do pokrycia całej płytki wystarczą jedynie dwie warstwy. Zarówno jeśli mowa o 07. PRINCESS, a także 32. BAD ROMANCE.
07. PRINCESS to przepięknej urody, bardzo mocno rozbielony róż. Jest dość gęsty, ale dzięki temu nie rozlewa się na skórki. Aplikacja przebiega bezproblemowo, jeśli wiemy jak go nakładać. Wystarczy delikatnie sunąć pędzelkiem po płytce, wtedy emalia nie rozchodzi się na boki i nie powstają brzydkie smugi. Serio, ta metoda sprawdza się przy większości pastelowych odcieni. Sam kolor jest cudowny, delikatny i idealny na wiosnę. Stanowi świetną bazę pod wszelkiego rodzaju zdobienia.
32. BAD ROMANCE to kolejny pastelowy fiolet w mojej kolekcji. Jestem ogromną fanką takich kolorów. Uważam, że wyglądają bardzo subtelnie i dziewczęco. W porównaniu do 07. PRINCESS ten jest nieco rzadszy, ale nie na tyle, by się rozlewać na skórki. Proces aplikacji przebiega bezproblemowo. Nie mam zastrzeżeń.
Buteleczki same w sobie nieco różnią się na tle innych marek. W uroczej, białej fiolce ze złotą nakrętką, mieści się aż 9 ml produktu (inne popularne firmy sprzedają 7 lub 6 ml). Koszt jednej sztuki to 28,90 zł., więc całkiem rozsądnie jak za taką pojemność.
Firma w swojej ofercie również pyłki, pigmenty, lampy, preparaty - ogólnie wszystko, co jest potrzebne do stworzenia manicure hybrydowego.
Teraz przejdźmy do najważniejszej części posta, czyli do manicure! Zobaczcie co wyczarowałam w poniedziałkowy wieczór. Przyznam, że choć mani może wymagał większej precyzji, to jednak jestem zadowolona z efektu, jaki otrzymałam. Kwiatuszki wyglądają uroczo.
Stemple robiłam zwykłymi lakierami do paznokci, po czym pokryłam je topem hybrydowym. Nic się nie rozmazywało, ani nie niszczyło. Stempel trwał przytwierdzony niczym przyklejony Butaprenem, także nie opłaca się kombinować z jakimiś hybrydowymi stemplami. Wystarczy zwykły lakier do paznokci, który jest w miarę gęsty i dobrze napigmentowany. Ewentualnie sprawdzi się nieco lepiej specjalny lakier do stempli.
Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym na drugiej dłoni nie zrobiłam innego wzorku z tej samej płytki i w nieco innej konfiguracji. Sami sprawdźcie.
Przekonanie się i nauczenie się stemplowania zajęło mi trochę czasu. Robiłam do tego trzy podejścia w odstępie nawet rocznym, i w końcu się udało. Kolejny mani być może również powstanie ze stempelkami.
I jak widać, moje paznokcie wciąż mają kwadratowy kształt. Przyznam, że po latach noszenia migdałów, to całkiem niezła odmiana. Muszę przyznać, że podoba mi się. Inni również zwracają uwagę, że coś się zmieniło, i to na plus! Co myślicie?
Reasumując, stwierdzam, że lakiery hybrydowe marki GoShine zrobiły na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Uważam, że warto się nimi bardziej zainteresować i przejrzeć gamę kolorystyczną, która dostępna jest na stronie internetowej. A Wy używaliście produktów tej marki? Jakie macie doświadczenia?
Do mojej kolekcji dołączyły dwa odcienie - 07. PRINCESS oraz 32. BAD ROMANCE. Oba odcienie prezentują się niezwykle uroczo i idealnie wpasowują się w mój gust. Uwielbiam pastelowe róże i (o mamuniu!) fiolety.
Jak na pastele przystało, ich nakładanie wymaga pewnej wprawy i opracowania swojej techniki. Nie jest to jednak specjalnie trudne i do pokrycia całej płytki wystarczą jedynie dwie warstwy. Zarówno jeśli mowa o 07. PRINCESS, a także 32. BAD ROMANCE.
07. PRINCESS to przepięknej urody, bardzo mocno rozbielony róż. Jest dość gęsty, ale dzięki temu nie rozlewa się na skórki. Aplikacja przebiega bezproblemowo, jeśli wiemy jak go nakładać. Wystarczy delikatnie sunąć pędzelkiem po płytce, wtedy emalia nie rozchodzi się na boki i nie powstają brzydkie smugi. Serio, ta metoda sprawdza się przy większości pastelowych odcieni. Sam kolor jest cudowny, delikatny i idealny na wiosnę. Stanowi świetną bazę pod wszelkiego rodzaju zdobienia.
32. BAD ROMANCE to kolejny pastelowy fiolet w mojej kolekcji. Jestem ogromną fanką takich kolorów. Uważam, że wyglądają bardzo subtelnie i dziewczęco. W porównaniu do 07. PRINCESS ten jest nieco rzadszy, ale nie na tyle, by się rozlewać na skórki. Proces aplikacji przebiega bezproblemowo. Nie mam zastrzeżeń.
Buteleczki same w sobie nieco różnią się na tle innych marek. W uroczej, białej fiolce ze złotą nakrętką, mieści się aż 9 ml produktu (inne popularne firmy sprzedają 7 lub 6 ml). Koszt jednej sztuki to 28,90 zł., więc całkiem rozsądnie jak za taką pojemność.
Firma w swojej ofercie również pyłki, pigmenty, lampy, preparaty - ogólnie wszystko, co jest potrzebne do stworzenia manicure hybrydowego.
Teraz przejdźmy do najważniejszej części posta, czyli do manicure! Zobaczcie co wyczarowałam w poniedziałkowy wieczór. Przyznam, że choć mani może wymagał większej precyzji, to jednak jestem zadowolona z efektu, jaki otrzymałam. Kwiatuszki wyglądają uroczo.
Stemple robiłam zwykłymi lakierami do paznokci, po czym pokryłam je topem hybrydowym. Nic się nie rozmazywało, ani nie niszczyło. Stempel trwał przytwierdzony niczym przyklejony Butaprenem, także nie opłaca się kombinować z jakimiś hybrydowymi stemplami. Wystarczy zwykły lakier do paznokci, który jest w miarę gęsty i dobrze napigmentowany. Ewentualnie sprawdzi się nieco lepiej specjalny lakier do stempli.
Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym na drugiej dłoni nie zrobiłam innego wzorku z tej samej płytki i w nieco innej konfiguracji. Sami sprawdźcie.
Przekonanie się i nauczenie się stemplowania zajęło mi trochę czasu. Robiłam do tego trzy podejścia w odstępie nawet rocznym, i w końcu się udało. Kolejny mani być może również powstanie ze stempelkami.
I jak widać, moje paznokcie wciąż mają kwadratowy kształt. Przyznam, że po latach noszenia migdałów, to całkiem niezła odmiana. Muszę przyznać, że podoba mi się. Inni również zwracają uwagę, że coś się zmieniło, i to na plus! Co myślicie?
Reasumując, stwierdzam, że lakiery hybrydowe marki GoShine zrobiły na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Uważam, że warto się nimi bardziej zainteresować i przejrzeć gamę kolorystyczną, która dostępna jest na stronie internetowej. A Wy używaliście produktów tej marki? Jakie macie doświadczenia?
0 komentarze
Proszę nie wklejać linków do sowich blogów, a także nie pytać czy poobserwujemy się nawzajem! Traktuję to jako spam i takie komentarze od razu zostają usunięte.