Efekt specjalny na paznokciach, czyli przedstawienie od Eveline

15 czerwca 2017 godz.

Gdy ostatnio wykonałam sobie manicure żelowy, nie chciało mi się już nakładać hybrydy. Wiecie, taka jednak wymaga wprawy, precyzji, a w związku z tym, że z samym żelem namachałam się już wystarczająco, stwierdziłam, że poeksperymentuję ze zwykłymi lakierami. Po konferencji Meet Beauty otrzymałam paczkę od Eveline, w której znalazłam całe mnóstwo zwykłych lakierów. Moja pierwsza reakcja nie była przepełniona entuzjazmem, ale stwierdziłam, że skoro już są, to może przetestuję? No bo... Czemu nie?


Gwiazdami dzisiejszego wpisu są lakiery z serii Special Effects marki Eveline Cosmetics. Odcienie, które posiadam to (od lewej): 250, 251, 252, 254 oraz 255.

Gdy po raz pierwszy je ujrzałam, nie zrobiły na mnie większego wrażenia - ot, takie cukierkowe, letnie odcienie, każda marka je ma w swojej ofercie. Do tego trudno było mi zgadnąć, dlaczego one nazywają się Special Effects, co w nich jest takiego special? Wystarczyło jednak bardziej wytężyć wzrok, by zobaczyć, że w każdej emalii zatopione są mieniące się drobinki, które totalnie mnie zauroczyły i stwierdziłam, że chyba jednak warto dać im szansę.


Jakość lakierów bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Emalie mają przyjemną w obsłudze konsystencję, nie są ani zbyt rzadkie, ani zbyt gęste. Ich aplikacja przebiega bezproblemowo (oczywiście na tyle, na ile bezproblemowo może przebiegać aplikacja klasycznych lakierów, trzeba uważać, by gdzieś nie pacnąć, nie machnąć, nie uderzyć, bo wiadomo, manicure do poprawy, a jak!). Dodatkowo mają bardzo fajny, zaokrąglony pędzelek, który zawsze sobie ceniłam. Nie ma problemu, by dokładnie i szybko zaaplikować produkt w okolicy skórek.



Jeśli chodzi o czas wysychania, to trudno się tu wypowiadać. Jestem taka bardzo zmanierowana hybrydami, że bez szybkoschnącego top-coatu się nie obeszło. Seche Vite jak zwykle dał radę i sprawił, że nie musiałam pół dnia myśleć o tym, by nie rozmazać sobie świeżo zrobionego manicure. Ponadto, maksymalnie wydłużył trwałość. Najpierw pokusiłam się by nałożyć 254 (pomarańczowy) na wszystkie paznokcie, a potem 251 (błękit), i oba trzymają się rewelacyjnie przez kilka dni. Jedynie końcówki nieco się ścierają, ale to norma, nawet przy hybrydach.

Wiem, że Seche Vite odegrał w ich trwałości dużą rolę, ale nie da się ukryć, że jeśli lakier sam w sobie jest słaby, to i top-coatowa magia mu nie pomoże, także tutaj jak najbardziej na plus.

A teraz przejdźmy do prezentacji i krótkiego opisu każdego z kolorów.


250: Intensywny, limonkowy odcień z drobinkami jaśniejszymi o kilka tonów od bazy. Do pełnego pokrycia płytki wystarczą dwie warstwy. Nie smuży. Dla fanów zieleni, to na pewno niezły kąsek. Ja przyznam, że rzadko sięgam po zielone lakiery do paznokci, ale ten mnie zauroczył, wygląda bardzo oryginalnie.


251: Błękit, z jasnymi drobinkami, których na płytce w ogóle nie widać. Odcień sam w sobie jest przepiękny, aczkolwiek konsystencja najbardziej problematyczna ze wszystkich. Trochę smuży i jego nakładanie wymaga nieco wprawy. Efekt jednak jest warty wysiłku, ponieważ na paznokciach wygląda naprawdę ładnie. Aktualnie mam go na paznokciach i jestem z niego bardzo zadowolona.


252: Odcień, który swoim wykończeniem nieco różni się pozostałych. Ma zdecydowanie więcej, drobniej zmielonych drobinek. W sumie bardziej przypomina perłę niż shimmer. To ładny kolor, ale chyba najmniej podoba mi się jego efekt na paznokciach, ale na pewno znajdzie wielu zwolenników.


254: Mój absolutny faworyt całej kolekcji i jeden z najładniejszych, letnich kolorów, jakie widziałam. Jest PRZEPIĘKNY! To pomarańczowy, który choć bardzo intensywny, to wygląda rewelacyjnie. Ma w sobie różowo-złote drobiny. Gdyby udało mi się znaleźć taki lakier hybrydowy byłabym wniebowzięta! 😍 Czy ktoś widział coś podobnego? Aplikacja oczywiście bezproblemowa - dwie warstwy, nie smuży i wygląda niesamowicie.


255: Zółciaszek ze złotymi (lub po prostu jasnożółtymi) drobinkami. Na paznokciach wygląda bardzo uroczo, taka jajeczniczka. Nie wiem jednak czy kiedykolwiek użyję go na wszystkich paznokciach. Podobnie jak za zieleniami, żółcie również do moich ulubieńców nie należą, ale ten prezentuje się całkiem uroczo.

A teraz pora na prezentację kolorów na paznokciach. To, co widzicie, to lakiery Eveline położone na żel Victoria Vynn. Pomalowałam każdy paznokieć w innym kolorze i nie nałożyłam top-coatu.


Idąc od kciuka, poprzez palec wskazujący widzicie: 255, 254, 252, 251 oraz 250. Niestety nie udało mi się uchwycić drobinek, ale sami możecie zauważyć, że kolory prezentują się naprawdę ładnie i letnio!



Nawet na zdjęciu nie mogę napatrzeć się na tę przepiękną pomarańczkę (choć to chyba jednak koral...)! Naprawdę zrobiła na mnie mega pozytywne wrażenie!


A Wam jak podobają się letnie odcienie lakierów do paznokci od Eveline? Który jest Waszym faworytem? A może macie swoich ulubieńców na lato pośród innych marek? Dajcie koniecznie znać. Lato dopiero się rozpoczyna, więc jeszcze wiele mani przed nami.

0 komentarze

Proszę nie wklejać linków do sowich blogów, a także nie pytać czy poobserwujemy się nawzajem! Traktuję to jako spam i takie komentarze od razu zostają usunięte.

Polub na Facebooku

Zblogowani