O sobotnich zakupach w Goerlitz, czyli znowu DM-owy szał
30 października 2013 godz. 18:47
W ostatnią sobotę, załatwiając jedne z ostatnich formalności na uczelni, stwierdziłyśmy, że chyba kończą nam się odżywki do włosów z DM. Niewiele myśląc, wskoczyłyśmy do samochodu i autostradą A4 w półtorej godziny dojechałyśmy od Goerlitz... Przyznać muszę, że tamtejszy DM jest całkiem nieźle zaopatrzony, jest dużo mniej ludzi, więc produkty mniej przetrzepane, no i niektóre panie kasjerki obsługują również w języku polskim!
Poczyniłyśmy małe-wielkie zakupy i zadowolone wróciłyśmy do Wrocławia. W dzisiejszej notce przedstawię Wam, co wpadło do mojego DM-owego koszyka.
W moich kosmetycznych zasobach zabrakło żeli pod prysznic i mydeł do dłoni. Niewiele myśląc wrzuciłam do koszyka trzy żele marki Balea - Dusche & creme Mandarine oraz dwa z serii limitowanej - Diamenten Traum Dusche i Perlen Zauber Dusche. Te produkty nie mają sobie równych w Polsce - każdy z nich kosztuje jakieś 0,69€. Moje doświadczenie z tymi kosmetykami jest bardzo miłe - nie dość, że mega tanie, to jeszcze pięknie pachną i oczywiście dobrze oczyszczają skórę, tym samym jej nie podrażniając. Do kompletu dorzuciłam również płyn do mycia rąk (w podobnej cenie) z serii Diamenten Traum Creme Seife.
Odżywki do włosów marki Balea to główny cel podróży mojej koleżanki. Ja oczywiście też nie mogłam sobie ich odmówić. Po raz kolejny zakupiłam odżywkę z olejem arganowym Oil Repair i za namową koleżanki - Glossy Blond. Jak wspomniałam, tę pierwszą kupiłam po raz kolejny - jest naprawdę bardzo przyjemna, jak na taką cenę, to chyba najlepsza, jakiej używałam.
Nie potrafię wyjść z DM-u bez łupów z P2, mowa tu głównie o lakierach do paznokci. One kuszą same w sobie. Od lewej emalia z serii Volume Gloss Gel Look Polish z numerkiem 170 LADY DANGER, po prawej zaś Color Victim Nail Polish nr 996 BEFORE SUNRISE. Ten drugi jest oczywiście totalnie przekłamany - tak naprawdę to takie wino z fioletem, z gdzieniegdzie złotymi drobinami. Jego nazwa w zasadzie idealnie opisuje kolor. Oba odcienie idealnie wpasowują się w mój jesienny gust.
To, co najlepsze oczywiście zostawiam na koniec! Od marki Ebelin kupiłam jajo Präzisions Make-up Ei, które łudząco przypomina słynny Beauty Blender. Przypuszczam, że jego działanie nieco się różni od oryginału, ale BB nigdy nie próbowałam, więc nie będę się wypowiadać na temat różnic. Nakładanie podkładu różowym jajeczkiem jest naprawdę świetne! Jedyne, co mnie w nim denerwuje to mycie. Właściwie po każdym użyciu trzeba je porządnie wyszorować, co jest dość trudne. Ale dla efektu mogę to przeżyć.
A Wy co kupujecie w słynnej, niemieckiej drogerii DM, kiedy tylko macie sposobność? Albo co chciałybyście tam kupić?
W moich kosmetycznych zasobach zabrakło żeli pod prysznic i mydeł do dłoni. Niewiele myśląc wrzuciłam do koszyka trzy żele marki Balea - Dusche & creme Mandarine oraz dwa z serii limitowanej - Diamenten Traum Dusche i Perlen Zauber Dusche. Te produkty nie mają sobie równych w Polsce - każdy z nich kosztuje jakieś 0,69€. Moje doświadczenie z tymi kosmetykami jest bardzo miłe - nie dość, że mega tanie, to jeszcze pięknie pachną i oczywiście dobrze oczyszczają skórę, tym samym jej nie podrażniając. Do kompletu dorzuciłam również płyn do mycia rąk (w podobnej cenie) z serii Diamenten Traum Creme Seife.
Odżywki do włosów marki Balea to główny cel podróży mojej koleżanki. Ja oczywiście też nie mogłam sobie ich odmówić. Po raz kolejny zakupiłam odżywkę z olejem arganowym Oil Repair i za namową koleżanki - Glossy Blond. Jak wspomniałam, tę pierwszą kupiłam po raz kolejny - jest naprawdę bardzo przyjemna, jak na taką cenę, to chyba najlepsza, jakiej używałam.
Nie potrafię wyjść z DM-u bez łupów z P2, mowa tu głównie o lakierach do paznokci. One kuszą same w sobie. Od lewej emalia z serii Volume Gloss Gel Look Polish z numerkiem 170 LADY DANGER, po prawej zaś Color Victim Nail Polish nr 996 BEFORE SUNRISE. Ten drugi jest oczywiście totalnie przekłamany - tak naprawdę to takie wino z fioletem, z gdzieniegdzie złotymi drobinami. Jego nazwa w zasadzie idealnie opisuje kolor. Oba odcienie idealnie wpasowują się w mój jesienny gust.
To, co najlepsze oczywiście zostawiam na koniec! Od marki Ebelin kupiłam jajo Präzisions Make-up Ei, które łudząco przypomina słynny Beauty Blender. Przypuszczam, że jego działanie nieco się różni od oryginału, ale BB nigdy nie próbowałam, więc nie będę się wypowiadać na temat różnic. Nakładanie podkładu różowym jajeczkiem jest naprawdę świetne! Jedyne, co mnie w nim denerwuje to mycie. Właściwie po każdym użyciu trzeba je porządnie wyszorować, co jest dość trudne. Ale dla efektu mogę to przeżyć.
A Wy co kupujecie w słynnej, niemieckiej drogerii DM, kiedy tylko macie sposobność? Albo co chciałybyście tam kupić?