Dyskontowe łachy nie dla jednej lachy!
31 stycznia 2014 godz. 12:03
Kiedyś dyskonty typu Biedronka czy Lidl kojarzyły mi się raczej z tanimi produktami, głównie spożywczymi. A jeśli chodzi o kosmetyki czy, nie daj boże, ubrania, to już w ogóle szkoda było tych, nawet małych pieniędzy. Potem zaczął się wielki boom na kosmetyki z Biedronki. I ja się w sumie pytam... Dlaczego nikt jeszcze nie poruszył tematu ciuchów z... Lidla?! Ja wiem, że teraz w modzie jest Zara (wracam, haha) i inne drogie (czasem nawet nie) sieciówki. Tamtymi ubraniami to się można chwalić! A o łaszkach z Lidla to nie łaska wspomnieć? A może nawet nie wiedziałyście, że od czasu do czasu można tam dorwać coś fajnego w rozsądnej cenie?
Bardzo żałuję, że najbliższy Lidl mam kilka przystanków tramwajem, a nie tuż pod nosem, jak Biedronkę. Z tego względu właśnie na bieżąco śledzę ich zapowiedzi asortymentu na dany dzień i jeśli coś przypadnie mi do gustu, ubieram się i jadę na polowanie! Lidl to mój ulubiony dyskont, a najlepszy jest ten we Wrocławiu na Muchoborze Wielkim - mało ludzi, dobrze zaopatrzony - nic, tylko kupować!
Ubrania z Lidla, z ich marki Esmara są dobre jakościowo. Naprawdę! I do tego coraz ładniejsze. Oczywiście czasami trafi się jakiś bubel, który rozciągnie się albo zmechaci po pierwszym czy drugim praniu, ale spójrzcie na ubrania ze Stradivariusa albo z H&M... Szczerze przyznam, że lidlowe ciuszki trzymają się znacznie lepiej. A wiem co mówię, bo posiadam ich całkiem sporo.
Moim największym zaskoczeniem były wyżej prezentowane t-shirty, które co jakiś czas pojawiają się w Lidlu. Pakowane są zazwyczaj parami. Ja nabyłam wersję beż-koral. Para kosztowała mnie na pewno mniej niż 30 zł. Wychodzi mniej niż 15 zł. za sztukę. Wiem, że nie wyglądają jakoś szczególnie, ale to moje ulubione bluzki, jakie kiedykolwiek miałam! Maltretuję je od roku, noszę bardzo często - pod sweter choćby, w lecie jako zwykła koszulka... Prałam je kilkadziesiąt razy... I co? I bluzka ze zwykłej sieciówki już mogłaby się nadawać do wyrzucenia, a ta z Lidla wygląda wciąż tak samo i co najważniejsze - w ogóle się nie rozciągnęła. Jak tylko pojawi się wersja czerń-niebieski, to na pewno ją zakupię.
W swoich zasobach mam jeszcze kilka ubrań z Lidla i jestem z nich zadowolona. Niektóre wyglądają tak przyjemnie, że koleżanki pytają gdzie nabyłam takie cudeńko. Nie wierzą, gdy mówię, że w Lidlu, a potem same lecą ubierać się w tym dyskoncie. I podzielają moje zdanie co do jakości.
Mankamentem ubrań z Lidla jest rozmiarówka - nigdy nie wiadomo na co się trafi. Raz kupuję M, raz L, a raz XL. Poza tym nawet te same ubrania w obrębie tego samego rozmiaru mogą się różnić, dlatego warto dokładnie obejrzeć rzecz przed zakupem. Niestety nie można ich przymierzyć, ale mi jeszcze nie zdarzyło się, żebym kupiła coś, co nie pasuje mi rozmiarem, więc naprawdę się da.
Zastanawiacie się zapewne co mnie tak naszło na pisanie o ubraniach z Lidla. Natchnęły mnie ostatnie zakupy w tym sklepie. Niedawno weszła nowa gazetka, w której do wyboru mamy całkiem ciekawe pozycje, w które już zdążyłam się zaopatrzyć, no, w prawie wszystkie, które wpadły mi w oko ;).
To hit tamtejszej gazetki - szare rurki (do wyboru jeszcze czarne) za 39,90 zł. Biorąc pewien rozmiar obawiałam się, że w nie nie wejdę, ale okazał się idealny! Jeans oczywiście ze stretchem, dość cienki. Nogawki fajnie zwężają się ku dołowi - długo szukałam takiego kroju, który dobrze leżałby na mnie, a tu proszę, Esmara zaproponowała mi taką opcję, bardzo trafną.
Komplet klasycznych, bawełnianych bluzek z długim rękawem - to coś, czego brakowało w mojej szafie (aktualnie przeważają w niej swetry i zwykłe t-shity z krótkim rękawem). Co prawda na zdjęciu nie widać, ale mają dość głęboki dekolt, co przy moim obfitym biuście prezentuje się bardzo dobrze. Cena to nieco mniej niż 40 zł. za parę.
Sweterek z przedłużanym tyłem, z cieniutkiej dzianiny. Już trzymałam w ręku, już chciałam kupić, ale mam zdecydowanie zbyt dużo swetrów. Zobaczymy jutro, może jak prześpię noc, to odechce mi się jej zakupu. Poza tym jest trochę za bardzo transparentna - nie obejdzie się bez podkoszulki. Ale sam sweterek piękny i oryginalny.
Mięciutki i naprawdę miły w dotyku sweter. Nie kupiłam go z oczywistego powodu - nadmiar swetrów w szafie. Ale Wam bardzo polecam. Ma oryginalny wzór i na pewno dobrze będzie się nosił. Do tego kosztuje jakieś 30 zł.
Więcej ubrań z aktualnej kolekcji możecie obejrzeć sobie tutaj. No i radzę się pospieszyć bo z mojego doświadczenia wynika, że jak wejdzie jakaś nowa gazetka, to ludzie niczym tornado rzucają się na te produkty i jak jest coś fajniejszego, to tego samego dnia potrafi zniknąć, przynajmniej we Wrocławiu.
Więcej ubrań z aktualnej kolekcji możecie obejrzeć sobie tutaj. No i radzę się pospieszyć bo z mojego doświadczenia wynika, że jak wejdzie jakaś nowa gazetka, to ludzie niczym tornado rzucają się na te produkty i jak jest coś fajniejszego, to tego samego dnia potrafi zniknąć, przynajmniej we Wrocławiu.
Ubrania z Lidla może nie powalają krojami i oryginalnością (choć czasami się zdarza!), to jednak uważam, że warto zainteresować się nimi i od czasu do czasu zerkać na ich stronę z aktualną ofertą. Poza tym oprócz ubrań mają ciekawe akcesoria kuchenne (mam mały piekarnik, jest świetny!) czy do majsterkowania. Koleżanka robiła wielkie polowanie na patelnię i teraz jest w niej zakochana, więc coś w tym musi być. A Wy lubicie ubrania z Lidla lub z innych dyskontów? Co polecacie?
Zdjęcia: