Niedawno było o ciekawym olejku do włosów, a dziś będzie o produkcie, który ma oczyścić nasze suche włosy i tym samem mocno je nawilżyć. Bohaterem dzisiejszej notki jest Szampon wzmacniający Garnier Fructis z serii Goodbye Damage, którego kampania reklamowa zwróciła uwagę niejednej osoby.
Producent o produkcie pisze, że jest to całkowicie nowa formuła wzbogacona została o Keraphyll i olejek z owoców amli. Jej sekretem jest podwójne działanie: wypełnianie ubytków włosa od wewnątrz i uszczelnienie włosów od zewnątrz. Dzięki temu włosy są wzmocnione od środka oraz lśniące i gładkie na całej długości. Jak jest naprawdę? Zaraz Wam opowiem.
Producent o produkcie pisze, że jest to całkowicie nowa formuła wzbogacona została o Keraphyll i olejek z owoców amli. Jej sekretem jest podwójne działanie: wypełnianie ubytków włosa od wewnątrz i uszczelnienie włosów od zewnątrz. Dzięki temu włosy są wzmocnione od środka oraz lśniące i gładkie na całej długości. Jak jest naprawdę? Zaraz Wam opowiem.
Butelka, w której zamknięty jest produkt nie różni się zbytnio od standardowych z tej firmy. W zasadzie jedynie intensywny pomarańczowy kolor wyróżnia go spośród innych kosmetyków marki Garnier Fructis. Nie będę się tutaj jakoś szczególnie rozwodzić na jej temat – butelka jak butelka.
Konsystencja szamponu jest rzeczywiście dość gęsta i kremowa. Zapach – jak to w Fructisach bywa – piękny i owocowy, więc jego używanie to prawdziwa uczta dla zmysłów, po umyciu również utrzymuje się kilka godzin. Nakładanie go na czuprynkę nie sprawia problemów – dobrze się pieni i wystarczy właściwie jedna aplikacja, żeby dokładnie umyć skalp i włosy. Wszystko to jednak zapewne przez SLS w składzie, który niekoniecznie musi się podobać niektórym włosomaniaczkom...
Przejdźmy już do części właściwej, czyli działania... Nie wiem co ja sobie myślałam z moją przeokrutną tendencją do łupieżu po wszystkim, dosłownie. Choć myje dobrze, a włosy po nim są całkiem gładkie i błyszczące, to jednak łupież po nim był wciąż tak intensywny jak zwykle. Wiem, że nie powinnam używać takiego szamponu przy moich dolegliwościach, ale z drugiej strony naprawdę miałam już dość tych ziołowo-papierosowych zapachów na mojej głowie, więc chciałam sobie zrobić taką małą odskocznię i nie skończyło się to dla mnie niestety zbyt dobrze.
Nie chciałabym tego produktu oceniać przez pryzmat mojego schorzenia, ale inaczej nie mogę, naprawdę. Wszystkie szampony, które powodują u mnie łupież lądują głęboko w szafce bądź zmieniają właściciela na mojego partnera, który ma piękne, zdrowe włosy. I właśnie... U niego ten szampon spełnia swoje zadanie! Jego czupryna jest miła w dotyku i nawilżona.
Reasumując – ja po ten produkt zapewne więcej nie sięgnę, ale jestem bardzo ciekawa innych kosmetyków do włosów z tej serii – np. maski lub odżywki. A Wy go używacie bądź używałyście? Jakie macie co do niego odczucia?
Konsystencja szamponu jest rzeczywiście dość gęsta i kremowa. Zapach – jak to w Fructisach bywa – piękny i owocowy, więc jego używanie to prawdziwa uczta dla zmysłów, po umyciu również utrzymuje się kilka godzin. Nakładanie go na czuprynkę nie sprawia problemów – dobrze się pieni i wystarczy właściwie jedna aplikacja, żeby dokładnie umyć skalp i włosy. Wszystko to jednak zapewne przez SLS w składzie, który niekoniecznie musi się podobać niektórym włosomaniaczkom...
Przejdźmy już do części właściwej, czyli działania... Nie wiem co ja sobie myślałam z moją przeokrutną tendencją do łupieżu po wszystkim, dosłownie. Choć myje dobrze, a włosy po nim są całkiem gładkie i błyszczące, to jednak łupież po nim był wciąż tak intensywny jak zwykle. Wiem, że nie powinnam używać takiego szamponu przy moich dolegliwościach, ale z drugiej strony naprawdę miałam już dość tych ziołowo-papierosowych zapachów na mojej głowie, więc chciałam sobie zrobić taką małą odskocznię i nie skończyło się to dla mnie niestety zbyt dobrze.
Nie chciałabym tego produktu oceniać przez pryzmat mojego schorzenia, ale inaczej nie mogę, naprawdę. Wszystkie szampony, które powodują u mnie łupież lądują głęboko w szafce bądź zmieniają właściciela na mojego partnera, który ma piękne, zdrowe włosy. I właśnie... U niego ten szampon spełnia swoje zadanie! Jego czupryna jest miła w dotyku i nawilżona.
Reasumując – ja po ten produkt zapewne więcej nie sięgnę, ale jestem bardzo ciekawa innych kosmetyków do włosów z tej serii – np. maski lub odżywki. A Wy go używacie bądź używałyście? Jakie macie co do niego odczucia?
16 komentarze
Dawńo juz nie uzywalam żadnego Fructisa ;)
OdpowiedzUsuńJa też, a jak użyłam to było jak zwykle :P.
UsuńNie miałam, ale kusi mnie od jakiegoś czasu ;)
OdpowiedzUsuńWypróbować zawsze można :).
UsuńZnam osoby, którym każdy jeden Fructis robi kuku i łupież, choć normalnie go nie mają... Na szczęście ja z tych szamponów jestem całkiem zadowolona, choć tego jeszcze nie miałam. Miałam natomiast odżywkę - włosy po niej są milusie, ładnie się rozczesują na mokro i pachnie świetnie - w wakacje nie raz i nie dwa znajomi zwracali uwagę na to, że moje włosy smakowicie pachną :D, chyba zaopatrzę się też w szampon, bo ma taki sam zapach ^^
OdpowiedzUsuńJa ogólnie lubię szampony Garniera, miło wspominam wersję z miętą :) A z tej serii mam ochotę na odżywkę
OdpowiedzUsuńNie pamiętam kiedy ostatni raz używałam jakiegoś kosmetyku do włosów z tej serii..Ale za to mój Małż,który ma skłonność do łupieżu bardzo sobie chwali ich zielony szampon :)
OdpowiedzUsuńZaczęłam go używać kilka dni temu, mam nadzieję, że będę zadowolona :)
OdpowiedzUsuńKiedyś używałam Fructisa często, ale teraz jakoś mnie do niego nie ciągnie )
OdpowiedzUsuńNie czuje się skuszona...Ale szata bardzo zachęcająca ;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie moja butla tego szamponu sięgnęła dna. Ogólnie z efektów jestem zadowolona, chociaż włosy po jakimś czasie się do niego przyzwyczaiły i szybko stawały się nieświeże i traciły objętość. Miałam też maseczkę z tej serii i fajnie nawilżala włosy, były miękke i miłe w dotyku. Jednak czy faktycznie regeneruje końcówki? raczej nie.
OdpowiedzUsuńLubię ich szampony :)
OdpowiedzUsuńJa jeszcze nie miałam ale może kiedyś się pokuszę na niego bo wiele dobrego już wcześniej słyszałam :)
OdpowiedzUsuńU mnie sprawdził się okey, szału nie było:)
OdpowiedzUsuńmuszę go wypróbować ;)
OdpowiedzUsuńMam coś z tej serii i się sprawdza. Mi zaś ziołowe szampony dały popalić, bo włosy się przestały błyszczeć i częściej wypadają. nie wiem czemu, ale odkąd zaczęłam patrzeć na skład, by był bardziej zdrowszy, tak mym włosom się pogorszyło i chyba to zmienię i wrócę do starych nawyków. :)
OdpowiedzUsuńProszę nie wklejać linków do sowich blogów, a także nie pytać czy poobserwujemy się nawzajem! Traktuję to jako spam i takie komentarze od razu zostają usunięte.