Give It To Me Straight, czyli o cieniach z Colourpop dywagacja krótka
31 maja 2018 godz. 21:32
Markę Colourpop znam oczywiście z kosmetycznych social mediów. Kupiłam po obejrzeniu wielu filmików zarówno na polskim, jak i na zagranicznym Youtubie. Poza tym... Nie wiem jak Wy, ale im coś jest mniej dostępne w Polsce, tym bardziej tego pragnę. No i tak właśnie zapragnęłam produktów marki Colourpop. Niezniechęcona groźbą cła, podatku, czy długiego oczekiwania, z dziesięciodolarową zniżką od Agi, zamówiłam małą paczuszkę, która skrywała w sobie cztery, przeurocze produkty - trzy matowe pomadki w płynie (no bo jakże inaczej?) oraz paletę cieni do powiek Give it to me straight. Jak już pewnie się zorientowaliście, dzisiejszy post będzie o tejże palecie traktował.
Swoją drogą... Nazwa tej palety jest dość ciekawa i zastanawiam się co autor miał na myśli? No bo w dosłownym tłumaczeniu Give it to me straight oznacza Powiedz mi to wprost czy popularny związek frazeologiczny - Wal prosto z mostu. Jakkolwiek to wszystko dziwnie brzmi, to wciąż nie mogę doszukać się tu analogii z paletą cieni do powiek... Może coś podpowiecie? 😉
Paleta przychodzi do nas zapakowana w dodatkowy kartonik (nie wiem jak Wy, ale ja bardzo często trzymam palety cieni w ich oryginalnych kartonikach...), który dobrze ochronił cienie w podróży przez ocean.
Kartonowa paleta jest naprawdę niewielkich rozmiarów, co sprawia, że nie zajmie dużo miejsca w kosmetyczce i śmiało można ją zabrać w podróż. Mieści w sobie dwanaście okrągłych cieni o wadze 0,85 g. Są dość malutkie. Dla porównania - kwadraty z Inglota, w zależności od odcienia, to ok. 2,3-3 g, czyli te są praktycznie trzy razy mniejsze. Dla mnie nie stanowi to poważnego problemu, bo dzięki temu istnieje cień szansy, że choć trochę je zużyję.
No ale do brzegu! Paleta utrzymana jest w modnej ostatnio tonacji - ciepłe brązy, złota oraz burgundy. Wielu osobom na pewno przypadnie do gustu. Sama trochę popłynęłam za modą, stąd ten zakup... Czy żałuję?
Oczywiście, że nie! Uważam, że te małe, niepozorne kółeczka mają w sobie ogromną moc! Cienie, mimo zdecydowanie ciepłej tonacji, która jednym pasuje bardziej, innym mniej (serio...!), są dobrze skomponowane. Mamy jasny beż MATTER OF FACT oraz ciemny, neutralny brąz ACTUALLY.. Do tego dwa kolory przejściowe - FRANK oraz DOWNRIGHT. Dzięki palecie Give it to me straight można stworzyć naprawdę fajne makijaże - zarówno te dzienne, jak i wieczorowe.
Jakość cieni jest na wysokim poziomie. Łatwo się je nakłada i rozciera. Dobrze się ze sobą łączą i nie zauważyłam, żeby bledły w ciągu dnia. Maty są przyjemnie jedwabiste, podobnie jak metaliczne (folie?). Bez problemu można je nakładać pędzlem, palcem, na mokro, czy na sucho, na bazę pod brokaty, czy bez... Bardzo często używam cienia UP FRONT albo STRAIGHT UP na środek powieki, całość konturuję bronzerem albo jakimś matowym brązem z palety i dzienny makijaż gotowy. Makijaż wieczorowy również nie będzie stanowić problemu.
Cienie przy nabieraniu ich na pędzel osypują się i pylą. Może nie jest to jakaś lawina piaskowa, ale paleta po użyciu wymaga lekkiego przetarcia suchą chusteczką. No chyba że estetyka nie jest dla Was szczególnie istotna, to wtedy raz na kilka użyć też będzie w porządku. Szczęśliwie, podczas aplikacji osyp jest minimalny, jeśli w ogóle takowy następuje. Największy problem jest z cieniem FORTHRIGHT, który jest najbardziej miałki i trzeba uważać przy nakładaniu - najlepiej aplikować go palcem - wtedy wydobędziemy jego intensywność i nie będzie się aż tak sypał na policzki. To jednak nie zmienia faktu, że jest zwyczajnie piękny.
Poniżej możecie obejrzeć sobie swatche wszystkich cieni. I tak, wiem, MATTER OF FACT, czyli jasny beż jest prawie niewidoczny, ale to dlatego, że po prostu ma odcień zbliżony do koloru mojej skóry, jego pigmentacja jest równie dobra jak pozostałych kolorów.
Jedyną wadą tych cieni jest zdecydowanie ich dostępność. Oczywiście, można je dostać na Allegro czy w polskich drogeriach online, ale cena jest prawie dwa razy wyższa niż u źródła, czyli Colourpop.com. Normalna cena tego kosmetyku to 18$, więc przy aktualnym kursie ok. 66 zł. Na Allegro widziałam za 129 zł... Tu jednak dochodzą koszty wysyłki, które wynoszą 10$. Przy zamówieniach poza US, czyli np. do Polski, za min. 50$ wysyłka jest darmowa. Trzeba jednak pamiętać, że wtedy możemy spodziewać się dodatkowych opłat typu VAT i cło. Jaki na to sposób? Polować na kody rabatowe i obniżkę kwoty minimalnej na darmową dostawę. Czasem się zdarza. Ja ze swojej strony mogę wysłać Wam kod rabatowy na 5$ - to już obniży koszty wysyłki o połowę, więc jeśli jesteście zainteresowani, to podajcie proszę swojego maila w komentarzu albo napiszcie do mnie prywatną wiadomość w sekcji Kontakt.
A Wam jak podoba się ta paleta? Macie na nią ochotę? Mi chodzi po głowie ta najnowsza o nazwie Fame, która została wydana z okazji czwartych urodzin marki. Posiada, chyba jako pierwsza pośród asortymentu Colourpop, chłodne kolory, które bardzo przypadły mi do gustu. Ogólnie jestem bardzo miło zaskoczona tym produktem. Paleta ma piękne kolory, a cienie są bardzo dobrej jakości - wykonywanie nimi makijażu to prawdziwa przyejmność.