Naturalny mój sekret, czyli palety cieni w natarciu

30 października 2016 godz.

Choć cieni mam naprawdę sporo, to niestety rzadko mam czas, żeby się nimi malować. Mój codzienny makijaż oka składa się głównie z tuszu do rzęs, jasno beżowego cienia do powiek, którym podkreślam łuk brwiowy i całą powiekę, a także neutralnego jasnego brązu, którym zaznaczam załamanie powieki, często dość niedbale, ale to akurat nie ma większego znaczenia, bo cień nie jest jakoś szczególnie widoczny.

Czasami jednak uda mi się wyszykować o dziesięć minut szybciej niż zazwyczaj, więc wtedy chwytam za paletkę najczęściej w neutralnych barwach. Ostatnio do mojej kolekcji trafiły aż trzy potrójne paletki marki My Secret, która dostępna jest w Drogeriach Natura. Dziś przedstawię Wam każdą z nich.


Kolekcja paletek cieni składa się z trzech wersji kolorystycznych (od góry): MORNING DEW, SAND DUNES oraz ROSE KISS.

Cienie znajdują się w plastikowych, raczej średniej jakości paletach. Wyglądają ładnie, ale plastik pokrywki jest dość cienki i mocno się rysuje. Uwierzcie mi, że naprawdę mocno musiałam się namachać, żeby te zarysowania w Lightroomie pousuwać... ;) No ale dzisiaj mamy o godzinę dłuższą dobę, więc wyszłam na zero.

Każda z palet składa się z trzech cieni, których łączna waga to 5,4 g. Cienie mają głównie wykończenie matowe, ale MORNING DEW posiada również perłowe (metaliczne?). Poniżej znajdziecie moją opinię na temat każdego z kompletów.


SAND DUNES: Zacznę od mojego ulubionego zestawu. Kolory cieni są przepiękne. Idealnie pasują do niebieskiej tęczówki, są świetnie napigmentowane i dobrze się z nimi pracuje nawet takim amatorom jak ja. Ładnie się ze sobą łączą i nie osypują zbytnio w trakcie aplikacji. My Secret w ogóle ma cudowne maty. Środkowy cień idealnie nadaje się do delikatnego podkreślania załamania powieki. Tonacja raczej chłodna. Najjaśniejszy cień wg mnie mógłby być odrobinę cieplejszy, bo to raczej taki bardzo mocno rozbielony szary. Poniżej swatche po jednorazowym dotknięciu palcem cieni.


A teraz paleta, której używam nieco rzadziej...


ROSE KISS: To najbardziej, powiedzmy sobie, kolorowa paleta ze wszystkich, aczkolwiek wciąż pozostająca w neutralnej tonacji. Używam jej rzadko głównie ze względu na ten róż, który choć piękny, to jednak na mojej powiece jest zbyt intensywny (mam wrażenie, że z kolorowym makijażem oka wyglądam jak klaun - do tego to jednak trzeba mieć wprawioną rękę), co nie zmienia faktu, że i te maty są świetnej jakości i równie dobrze się z nimi pracuje. Poniżej oczywiście swatche.


Róż w rzeczywistości jest bardziej intensywny niż na fotografii, uwierzcie mi. Wpada odrobinę w brzoskwiniowy. A gdyby go tak nałożyć na policzki...?


MORNING DEW: Ta paleta różni się nieco od pozostałych. W jej skład wchodzą aż dwa cienie o wykończeniu perłowym i tylko jeden mat. Jeśli ktoś zna cienie o takim wykończeniu z Kobo czy perełki-jedynki z My Secret, to te mają bardzo podobną konsystencję, a w zasadzie identyczną. Są dość woskowe i najpiękniejszy efekt tafli dają po zaaplikowaniu ich palcem. Mi to nie przeszkadza bo uważam, że tylko w ten sposób metaliczno-perłowe cienie wyglądają najlepiej i nie widać aż tak bardzo zmarszczek na mojej powiece, ale wiem, że wiele dziewczyn ma swojego rodzaju awersję do tej metody. W każdym razie same kolory są piękne i dość często ich używam. Bardzo ładnie rozświetlają powiekę. Poniżej swatche. Matowy brąz natomiast możecie nakładać czym chcecie - jest intensywny, kremowy, jedwabisty i przez swój cudny odcień sprawdzi się np. przy smokey-eye.


Musicie mi wybaczyć, że nie pokazałam Wam żadnego makijażu z użyciem tych cieni, ale światło w moim pokoju jest naprawdę mega słabe na takie wyczyny. Muszę zaopatrzyć się w porządną lampę pierścieniową na te jesienno-zimowe wieczory.

Wracając jednak do cieni, to muszę przyznać, że jestem z nich zadowolona i dość często po nie sięgam, choćby po jasny brąz z palety SAND DUNES. W ciągu dnia nic się z nimi nie dzieje. Nie bledną, nie rolują się. Nie używam do nich nawet bazy pod cienie, jedynie korektor na całą powiekę, a na to delikatnie puder matujący. Wyglądają ładnie i naturalnie.


Koszt jednej paletki to 13,99 zł. Uważam, że to dobra cena jak na taką jakość. Przyznam, że w swojej kosmetyczce mam bardzo dużo produktów marki My Secret i sięgam po nie bardzo często, dlatego jeśli ktoś z Was ma okazję odwiedzić Drogerię Natura, to polecam przyjrzeć się ich produktom. Są dobre i w naprawdę niskiej cenie. Polecam również Kobo.

A Wy lubicie produkty tej marki? Co o niej sądzicie? Macie swoich faworytów w ofercie tej firmy?

0 komentarze

Proszę nie wklejać linków do sowich blogów, a także nie pytać czy poobserwujemy się nawzajem! Traktuję to jako spam i takie komentarze od razu zostają usunięte.

Polub na Facebooku

Zblogowani