Pojawienie się łupieżu zauważyłam będąc jeszcze nastolatką, miałam jakieś dwanaście czy trzynaście lat, gdy ten problem zaczął mi doskwierać. Biorąc pod uwagę moją dziecięcą beztroskę i fakt, że odcień włosów miałam raczej jasny, przez co nie było szczególnie widać łuszczącej się skóry głowy, stwierdziłam, że z łupieżem to już muszę żyć. Były czasy i lepsze, i gorsze, ale odkąd pamiętam zawsze miałam ten sam problem. Koleżanki miały trądzik, a ja miałam łupież.
Szampony przeciwłupieżowe nie należą do najprzyjemniejszych w użyciu. Zwłaszcza te, które możemy kupić w aptece. Te typu Head & Shoulders odpadają u mnie już w przedbiegach, nawet na nie nie spoglądam ponieważ nie mają nic wspólnego z produktami pomagającymi w walce z łupieżem.
I teraz pewnie pojawi się pytanie... W jaki sposób zatem dobrać odpowiedni szampon dla nas? Przede wszystkim musicie sobie zdać sprawę na jaki rodzaj łupieżu cierpicie - na ten suchy, czy też na ten tłusty. Nie jest dużo specyfików, które pomagają zarówno w jednym, jak i w drugim przypadku. Głównie z tego względu, że każdy z nich ma zupełnie inne podłoże. Ja borykam się z łupieżem suchym. Moja skóra jest dość sucha, więc dlaczego na głowie miałoby być inaczej? ;)
Oprócz spadających białych płatów z mojej głowy, skóra momentami cholernie swędziła. Do tego stopnia, że potrafiłam non stop się drapać, przez co wydrapałam sobie niewielkie zakola tuż przy czole. Ponadto włosy zaczęły mi bardzo wypadać. Nic dziwnego, gdy łorując pazurami uszkadzałam je u nasady.
Mając przed oczami wizję wyłysienia i zadrapania się na śmierć, postanowiłam po wielu latach rozpocząć z nim walkę. W dzisiejszej notce oprowadzę Was po specyfikach, które zdążyłam przetestować zanim wpadłam na coś, co naprawdę mi pomogło... Jakieś trzy lata temu używałam szamponu Selsun Blue, który sprawił, że pozbyłam się łupieżowego problemu na bardzo długi czas. Niestety wróg wrócił, a ze względu na funkcjonalność wyżej wspomnianego preparatu, która sprawiała, że włosy myłam całe wieki, nie zdecydowałam się na ponowny zakup i postanowiłam szukać złotego środka, którego mogłabym używać z przyjemnością i ciekawymi efektami.
Po szampony przeciwłupieżowe sięgałam głównie w aptece, więc jako pierwszy pod prysznicem pojawił się, wspomniany już u mnie kiedys, Healing Catzy, czyli tzw. szampon z kotkiem.
Produktu tego zużyłam dwie buteleczki i o tyle, o ile po pierwszej moje włosy były całkiem ładne a łupieżu było zdecydowanie mniej, to przy drugiej problem powrócił. Jedynie złagodził mi skórę. Wiem jednak, że wielu osobom pomaga i uważam, że jeśli ktoś ma akurat problem z suchym łupieżem, to śmiało może po niego sięgnąć. Jego koszt to około 15 zł. za 200 ml.
Ponadto ma fajny kolor i bardzo przyjemny zapach, można stosować go na co dzień bo nieźle się pieni i używa się go jak zwykłego szamponu.
Nieco zmartwiona faktem, że szampon z kotkiem przestał mi pomagać sięgnęłam po produkt, który kiedyś polecała mi jedna z Was na moim blogu, mowa tutaj o szamponie Freederm, który składem przypomina wyżej wspomniany Healing Catzy, ale zawiera 2% pirytionianu cynku, czyli głównej substancji aktywnej mającej pomóc nam w walce z łupieżem.
Ten produkt okazał się być dobrym wyborem, bo naprawdę mi pomógł w walce z łupieżem. W użyciu był całkiem przyjemny, aczkolwiek jego cena trochę mnie do niego zniechęcała, bo za 150 ml trzeba zapłacić jakieś trzydzieści do czterdziestu złotych. Poza tym nie zlikwidował i nie złagodził mi w stu procentach skóry mojej głowy, więc postanowiłam szukać czegoś innego...
I tak wpadłam na tego koszmarka z Green Pharmacy, czyli Szampon przeciwłupieżowy Dziegieć brzozowy i cynk...
Ku mojemu zdziwieniu produkt ten cieszy się naprawdę pochlebnymi opiniami na KWC. Byłam w szoku bo mi nie pomógł w ogóle i nie wiem co mnie podkusiło, żeby go kupić. Jego zapach jest naprawdę fatalny. Były momenty, że mój chłopak bał się przytulać do moich włosów bo zwyczajnie śmierdziały jak po imprezie w zadymionym klubie. Zapach jeszcze bym przeżyła, gdyby nie działanie. Ale i tutaj się nie popisał. Uwzględniam jednak możliwość, że może pomóc komuś, kto cierpi na łupież tłusty.
Gdy zużyłam powyższego śmierdziucha w całości (tak, tak, zużyłam CAŁĄ butlę, nie wiem jak), to po raz kolejny przeszłam się do mojej ulubionej apteki i wiedząc, że jest promocja na szampony marki Klorane (nie ma to jak mieć wtyki pracując w służbie zdrowia, ha!) zakupiłam Szampon na łupież suchy z wyciągiem z nasturcji.
Kosmetyk prezentuje się naprawdę ładnie, ma fajną buteleczkę i wręcz nie mogłam doczekać się, aż zacznę go używać. Wierzyłam, że to będzie złoty środek, że pożegnam się w końcu z łupieżem, no bo to TAKA marka, że mają różne produkty, na różne rodzaju łupieżu, że to pro-marka i w ogóle same ochy i achy. Niestety ten szampon nie zrobił nic i moje włosy cały czas były w tym samym stanie. Nie zaszkodził im, może delikatnie złagodził skórę, ale wiedziałam, że do tego produktu raczej nie wrócę. No... I zdecydowanie lepiej pachniał niż poprzednik. Ziołowo, ale ładnie.
W akcie desperacji wybrałam się do Hebe. Jak zwykle snułam się między półkami narażona na W czym mogę pomóc? od różowych pań ekspedientek. Gdy trafiłam na półkę z dermokosmetykami podeszła do mnie kolejna sprzedawczyni. Poddałam się i powiedziałam czy może polecić mi jakiś szampon przeciwłupieżowy. Przyznam, że nie wierzyłam w jej wiedzę i kompetencje ani trochę, ale było mi i tak już wszystko jedno...
- Klorane? - zapytała.
- Oj nie... Sypie się po nim...
- To może... Hmm... Seboradin? Używała pani? - Iskierka nadziei.
- Nie... To może spróbuję, dziękuję! - Pani z uśmiechem powędrowała w głąb sklepu, a ja do kasy z buteleczką nowego szamponu.
Seboradin przeciwłupieżowy to produkt, który totalnie mnie zaskoczył. Za buteleczkę 200 ml musimy zapłacić nieco ponad dwadzieścia złotych, ale jest bardzo wydajny. Swój zużywałam jakieś dwa miesiące. Świetnie się pieni, ma co prawda SLS w składzie, ale nie wysusza i nie podrażnia skóry głowy. I do tego... Łupież zniknął! Naprawdę! I do tego zauważyłam, że nie swędzi mnie głowa, nie drapię się, włosy przestały wypadać i na zakolach pojawiły się malutkie baby-hairs.
Dodam jeszcze, że szampon ten naprawdę ładnie pachnie, co prawda ziołowo, ale ja uwielbiam ten zapach. Po umyciu jednak i hektolitrach odżywek zwyczajnie znika, co zresztą obiecuje producent. Ponadto nie trzeba nim myć włosów na dwa razy. Wystarczy niewielka ilość aby bez problemu namydlić całą głowę i włosy. Dzięki temu dokładnie je wyczyścimy i nie podrażnimy, nie wysuszymy.
Doskonale zdaję sobie sprawę, że łupież to schorzenie nawracające, dlatego warto w tym przypadku zadbać o odpowiednią pielęgnację włosów i przede wszystkim skóry głowy. Ja już dziś wiem, że mogę pożegnać się z drogeryjnymi szamponami, bo one mi zwyczajnie szkodzą.
Wy też cierpicie na łupież? Suchy czy tłusty? Jak z nim walczycie? Co stosujecie?
Po szampony przeciwłupieżowe sięgałam głównie w aptece, więc jako pierwszy pod prysznicem pojawił się, wspomniany już u mnie kiedys, Healing Catzy, czyli tzw. szampon z kotkiem.
Produktu tego zużyłam dwie buteleczki i o tyle, o ile po pierwszej moje włosy były całkiem ładne a łupieżu było zdecydowanie mniej, to przy drugiej problem powrócił. Jedynie złagodził mi skórę. Wiem jednak, że wielu osobom pomaga i uważam, że jeśli ktoś ma akurat problem z suchym łupieżem, to śmiało może po niego sięgnąć. Jego koszt to około 15 zł. za 200 ml.
Ponadto ma fajny kolor i bardzo przyjemny zapach, można stosować go na co dzień bo nieźle się pieni i używa się go jak zwykłego szamponu.
Nieco zmartwiona faktem, że szampon z kotkiem przestał mi pomagać sięgnęłam po produkt, który kiedyś polecała mi jedna z Was na moim blogu, mowa tutaj o szamponie Freederm, który składem przypomina wyżej wspomniany Healing Catzy, ale zawiera 2% pirytionianu cynku, czyli głównej substancji aktywnej mającej pomóc nam w walce z łupieżem.
Ten produkt okazał się być dobrym wyborem, bo naprawdę mi pomógł w walce z łupieżem. W użyciu był całkiem przyjemny, aczkolwiek jego cena trochę mnie do niego zniechęcała, bo za 150 ml trzeba zapłacić jakieś trzydzieści do czterdziestu złotych. Poza tym nie zlikwidował i nie złagodził mi w stu procentach skóry mojej głowy, więc postanowiłam szukać czegoś innego...
I tak wpadłam na tego koszmarka z Green Pharmacy, czyli Szampon przeciwłupieżowy Dziegieć brzozowy i cynk...
Ku mojemu zdziwieniu produkt ten cieszy się naprawdę pochlebnymi opiniami na KWC. Byłam w szoku bo mi nie pomógł w ogóle i nie wiem co mnie podkusiło, żeby go kupić. Jego zapach jest naprawdę fatalny. Były momenty, że mój chłopak bał się przytulać do moich włosów bo zwyczajnie śmierdziały jak po imprezie w zadymionym klubie. Zapach jeszcze bym przeżyła, gdyby nie działanie. Ale i tutaj się nie popisał. Uwzględniam jednak możliwość, że może pomóc komuś, kto cierpi na łupież tłusty.
Gdy zużyłam powyższego śmierdziucha w całości (tak, tak, zużyłam CAŁĄ butlę, nie wiem jak), to po raz kolejny przeszłam się do mojej ulubionej apteki i wiedząc, że jest promocja na szampony marki Klorane (nie ma to jak mieć wtyki pracując w służbie zdrowia, ha!) zakupiłam Szampon na łupież suchy z wyciągiem z nasturcji.
Kosmetyk prezentuje się naprawdę ładnie, ma fajną buteleczkę i wręcz nie mogłam doczekać się, aż zacznę go używać. Wierzyłam, że to będzie złoty środek, że pożegnam się w końcu z łupieżem, no bo to TAKA marka, że mają różne produkty, na różne rodzaju łupieżu, że to pro-marka i w ogóle same ochy i achy. Niestety ten szampon nie zrobił nic i moje włosy cały czas były w tym samym stanie. Nie zaszkodził im, może delikatnie złagodził skórę, ale wiedziałam, że do tego produktu raczej nie wrócę. No... I zdecydowanie lepiej pachniał niż poprzednik. Ziołowo, ale ładnie.
W akcie desperacji wybrałam się do Hebe. Jak zwykle snułam się między półkami narażona na W czym mogę pomóc? od różowych pań ekspedientek. Gdy trafiłam na półkę z dermokosmetykami podeszła do mnie kolejna sprzedawczyni. Poddałam się i powiedziałam czy może polecić mi jakiś szampon przeciwłupieżowy. Przyznam, że nie wierzyłam w jej wiedzę i kompetencje ani trochę, ale było mi i tak już wszystko jedno...
- Klorane? - zapytała.
- Oj nie... Sypie się po nim...
- To może... Hmm... Seboradin? Używała pani? - Iskierka nadziei.
- Nie... To może spróbuję, dziękuję! - Pani z uśmiechem powędrowała w głąb sklepu, a ja do kasy z buteleczką nowego szamponu.
Seboradin przeciwłupieżowy to produkt, który totalnie mnie zaskoczył. Za buteleczkę 200 ml musimy zapłacić nieco ponad dwadzieścia złotych, ale jest bardzo wydajny. Swój zużywałam jakieś dwa miesiące. Świetnie się pieni, ma co prawda SLS w składzie, ale nie wysusza i nie podrażnia skóry głowy. I do tego... Łupież zniknął! Naprawdę! I do tego zauważyłam, że nie swędzi mnie głowa, nie drapię się, włosy przestały wypadać i na zakolach pojawiły się malutkie baby-hairs.
Dodam jeszcze, że szampon ten naprawdę ładnie pachnie, co prawda ziołowo, ale ja uwielbiam ten zapach. Po umyciu jednak i hektolitrach odżywek zwyczajnie znika, co zresztą obiecuje producent. Ponadto nie trzeba nim myć włosów na dwa razy. Wystarczy niewielka ilość aby bez problemu namydlić całą głowę i włosy. Dzięki temu dokładnie je wyczyścimy i nie podrażnimy, nie wysuszymy.
Doskonale zdaję sobie sprawę, że łupież to schorzenie nawracające, dlatego warto w tym przypadku zadbać o odpowiednią pielęgnację włosów i przede wszystkim skóry głowy. Ja już dziś wiem, że mogę pożegnać się z drogeryjnymi szamponami, bo one mi zwyczajnie szkodzą.
Wy też cierpicie na łupież? Suchy czy tłusty? Jak z nim walczycie? Co stosujecie?
24 komentarze
Ehh czyli ogólnie jest ciężko z tym walczyć...Ja mam tłustą skórę głowy i bardzo suche włosy więc mokry łupież czasem się pojawia, ale mi pomagają szampony oczyszczające tudzież raz na jakiś czas zwykły H&S :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, dlatego warto znaleźć własny złoty środek dopasowany do potrzeb skóry głowy ;). Mi takie sporadyczne kuracje raczej nie pomagają, a H&S to już w ogóle :D.
UsuńJa mam AZS i umiejscowił się on w większości na skórze głowy i to na granicy skóra-włosy, często objawom AZS towarzyszy łupież. Przeszłam już drogę przez mękę z szamponami, co chwilę jakiś podrażnia skórę i pojawia się łupież. Stosowałam Catzy, w wersji klasycznej i ziołowej i żaden z nich mi nie pomógł, stosowałam Biovax, który jeszcze pogorszył stan skóry. Ten z Green Pharmacy sprawuje się całkiem nieźle, bo koi skórę i przy regularnym stosowaniu naprawdę pomaga. Gorzej, że śmierdzi ropą naftową w związku z tym szukam dalej, a w między czasie powracam do Nizoralu. Bo wbrew pozorom Nizoral zastosowany jako maska na skórę głowy (nałożony na 20 minut na suchą skórę, następnie mycie i pozostawienie na następne 5), mi naprawdę pomaga. Mi pomaga też wcierka Jantar ;) Seboradinu nie stosowałam, ale skoro u Ciebie się sprawdził to też spróbuje :)
OdpowiedzUsuńAZS to trochę inna sytuacja! Ja mam łupież bo mam po prostu suchą skórę głowy, dlatego na Twoim miejscu byłabym raczej ostrożna z tym Seboradinem, ale próbować zawsze można :). Jedna blogerka pisała, że jej pomagają oleje na skórę głowy. Może tę metodę wypróbuj? Olej kokosowy na włosy i skórę głowy, a potem pod prysznicem porządne zmywanie i od razu lepiej :D.
UsuńNamówiłaś mnie na ten Seboradin , spróbuję ;)
OdpowiedzUsuńNiestety, żaden z powyższych. Ani jakikolwiek inny zawierający cynk.
OdpowiedzUsuńU mnie najpierw się sprawdził Mineralny szampon Sulphur Busko-Zdrój (głównie zwalczający objawy, w moim przypadku bardzo skutecznie) a aktualnie jestem na etapie używania szamponu leczniczego tej samej firmy:
http://www.doz.pl/apteka/p6203-Zdroj_mineralny_szampon_leczniczy_130_ml
Każdy inny szampon "przeciwłupieżowy" wywoływał u mnie natłok skorupy naskórka i to jeszcze zanim na dobrze włosy wyschły po myciu.
No właśnie, dlatego najważniejsze to znać podłoże łupieżu... Czy jest to sucha skóra, czy łojotok, czy może jeszcze coś innego. Jeśli nie pomagają preparaty bez recepty warto wybrać się do dermatologa.
Usuńpóki co nie mam tego problemu, i obym nie miała, ale na wszelki wypadek będę pamiętać o poleconych przez Ciebie produktach ; )
OdpowiedzUsuńNo to życzę, żebyś nie musiała przechodzić takiej drogi jak my, łupieżcy :D.
Usuńja też miałam problemy z łupieżem od wielu lat,u mnie jednak sprawdził się Selsun Blue-raz w roku na wiosnę robię sobie nim kurację (bo po zimie,czapkach swędzi mnie głowa) i po kuracji używam Head&Shoulders i nie mam problemu z łupieżem (miałam tłusty,z paskudnymi czasem tłustymi strupami na skórze brrr) Jedynie nie moge używać innych szamponów niż przeciwłupieżowe po po ok.2-3 tygodniach dostaję takiego swędzenia,żenie mogę w nocy spać bo się skrobię :). Seboradin zanotuję,może nim właśnie w tym roku na wiosnę będę go używać :)
OdpowiedzUsuńSelsun Blue dał naprawdę bardzo dobre efekty, ale przyznać trzeba, że jego używanie to istny dramat... Oprócz fajnego, smerfowego koloru i oczywiście działania, trzeba było się nim nieźle namachać, żeby umyć włosy i skórę głowy. Zastanawiam się jednak czy mogłoby pomóc mieszanie go z jakimś delikatnym, ale pieniącym się nieco szamponem, może wtedy jakoś dałoby radę.
UsuńHealing Catzy stosowałam jakiś czas, ale nie ze względu na łupież. Mam łuszczycę/łojotok i całkiem nieźle sobie z tym poradził, bo wszystko zeszło. No i nic już nie swędziało. Ale przyzwyczaiłam się do niego i już nie działa tak jak na początku, więc muszę poszukać czegoś innego.
OdpowiedzUsuńNo właśnie ja z Healing Catzy miałam to samo. O tyle, o ile średnio wierzę w to, że włosy albo skóra głowy może się do czegoś przyzwyczaić, tak to jest przykład, że chyba jednak może. Niestety nie mogę znaleźć w mojej aptece szamponu Seboradin, więc może spróbuję wrócić do kotka i utrzymam aktualny efekt.
UsuńNie zgadzam się z Twoją surową oceną Head&Shoulders. Zawiera pirytonian cynku i pomaga utrzymać włosy w niezłym stanie pomiędzy myciami mocniejszym szamponem z apteki.
OdpowiedzUsuńMi pomógł Healing Caty. Stosowałam też Freederm i Zoxin.
Być może formuła H&S nieco się zmieniła, ale ja mam raczej obojętne doświadczenia z tym szamponem. Poza tym słyszałam, że wcale nie leczy łupieżu, a tworzy skorupę na skórze głowy. Muszę zatem zweryfikować moją wiedzę ;).
UsuńDla mnie niepokonany jest Nizoral! Po jednorazowym użyciu znika łupież i zmiany łojotokowe, które swego czasu miałam bardzo często. Już nie pamiętam, co to łupież. :)
OdpowiedzUsuńNizoral jest na pewno bardzo dobry dla kogoś, kto cierpi na łupież tłusty ponieważ ma działanie przeciwgrzybiczne, natomiast ja cierpię na łupież suchy i Nizoral raczej by mi nie pomógł :D.
UsuńNa mnie działa stety niestety tylko Catzy
OdpowiedzUsuńJa bym się cieszyła - Catzy jest jednym z najtańszych opisywanych przeze mnie wyżej szamponów (nie licząc tego z Green Pharmacy) :). No i fajny w użyciu.
UsuńRacja ale niestety jest coraz trudniej dostępny.
UsuńJa łupieżu nigdy nie miałam - ale no cóż z wypadaniem włosów się borykam no i niestety leki dermatologiczne stosuję bo sama sobie już z tym rady nie mogłam dać :)
OdpowiedzUsuńI dobrze robisz, jeśli nie potrafimy sobie sami pomóc, to lepiej w takich kwestiach oddać się w ręce specjalisty, który nam pomoże :). Ale powiedz, są jakieś tego efekty?
Usuńjesteś pewna że to łupież a nie uczulenie?
OdpowiedzUsuńTak, to chyba niemożliwe, żebym po każdym szamponie miała uczulenie :P.
UsuńProszę nie wklejać linków do sowich blogów, a także nie pytać czy poobserwujemy się nawzajem! Traktuję to jako spam i takie komentarze od razu zostają usunięte.