Rozświetlenie na zawołanie, czyli maska z Tołpy z efektem BB

29 kwietnia 2018 godz.

Weekend to odpowiedni moment na wszelkie dodatkowe zabiegi kosmetyczne. W którąś sobotę postanowiłam, poza standardową pielęgnacją, wykorzystać dobrodziejstwa z mojego kosmetycznego pudełka i użyłam Wygładzającej maski rozświetlającej marki Tołpa z serii Green, blask. Tak, dziś znów o Tołpie, bo dlaczego nie? 😉


Maski użyłam raz. Uważam jednak, że maseczki do twarzy w saszetkach, właśnie do jednorazowego użycia, rezultat powinny przynosić praktycznie od razu. Oczywiście nie mam tu na myśli długotrwałego efektu pielęgnacyjnego, a raczej ten wizualny i relaksacyjny. Jak było w tym przypadku?

Saszetka z maseczką mieści w sobie 8 ml. Jak dla mnie to idealna porcja na jeden raz. Zresztą... Ja tego typu produkty zawsze zużywam na raz, bo nie wyobrażam sobie za kilka dni dobierać się do zawartości, która przez ten czas była otwarta i nagromadziło się tam nie wiadomo co, nie mówiąc o zaschniętym produkcie na brzegach opakowania... No po prostu nie. Producent pisze, że na raz, to na raz i koniec kropka!


Obietnice na opakowaniu są naprawdę zachęcające - rozświetla, przeciwdziała starzeniu, uelastycznia i nawilża. Dodatkowo ma dawać efekt BB, cokolwiek to mogłoby znaczyć. Domyślam się, że to BB, to raczej chwyt marketingowy i producent ma na myśli po prostu rozświetlenie skóry.



Konsystencja maski jest dość lekka, ale śliska i lepka zarazem. Należy ją nałożyć na oczyszczoną (ja dodatkowo stonizowałam) skórę twarzy, warstwą ok. 2 mm i zostawić na 15 minut, a potem spłukać wodą. Na opakowaniu widnieje sugestia, że maskę można stosować rano, albo nawet wykonać nią masaż twarzy. Ja, chcąc zoptymalizować mój pielęgnacyjny proces, nałożyłam ją po prostu na skórę twarzy i zajęłam się innymi czynnościami.

Sama aplikacja była bezproblemowa. Dzięki temu, że saszetkę otwieramy wzdłuż, a nie w poprzek, mamy możliwość wygrzebać jej zawartość do ostatniej kropli. Trzyma się dobrze skóry, nie ścieka, ani, co ważne, nie podrażnia. Jedyne, na co zwróciłam uwagę, to efekt lekkiego mrowienia i chłodzenia, który bardzo lubię. Uważam, że z tego właśnie względu, produkt będzie idealny na sezon wiosenno-letni.


Po około 15 minutach spłukałam kosmetyk letnią wodą i osuszyłam twarz ręcznikiem. Jaki efekt? Cera rzeczywiście sprawiała wrażenie odświeżonej i bardziej świetlistej niż zwykle. Jednak to, co zdziwiło mnie najbardziej, to fakt, że nie była ściągnięta. Przyznam, że nawet po typowo nawilżających maskach, które trzeba spłukiwać wodą, zawsze czułam, że muszę dołożyć jeszcze krem nawilżający. Tu ten problem nie wystąpił. Czy jednak moja skóra była jakoś super nawilżona? Nie wydaje mi się.

Mimo wszystko jednak byłam pozytywnie zaskoczona efektem wizualnym, jaki ten produkt dał na mojej twarzy. Uważam, że to dobre rozwiązanie po bezsennej nocy lub przed ważnym wydarzeniem. Albo na wyjeździe, po opalaniu ponieważ przyjemnie chłodzi skórę.

I oczywiście poniżej podaję skład:
Aqua, Glycerin, Isopropyl Myristate, Isohexadecane, Peat Extract, Ceteareth-25, Glyceryl Stearate, Rosa Damascena Flower Aqua, Glyceryl Stearate SE, Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Callus Culture Extract, Sophora Japonica Flower Extract, Sodium Hydroxide, Acrylates/ C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Xanthan Gum, Disodium EDTA, Propylene Glycol, Titanium Dioxide, Mica, Gluconolactone, Calcium Gluconate, Parfum, Phenoxyethanol, Caprylyl Glycol.


Cena takiej saszetki to ok. 4 zł. Z tego, co widzę na stronie, pochodzi z edycji limitowanej, ale zapewne dorwiecie ją w niejednej drogerii. Uważam, że warto spróbować.

A Wy lubicie maski od Tołpy? Co o nich sądzicie? A może macie innych ulubieńców? Dajcie koniecznie znać.

0 komentarze

Proszę nie wklejać linków do sowich blogów, a także nie pytać czy poobserwujemy się nawzajem! Traktuję to jako spam i takie komentarze od razu zostają usunięte.

Polub na Facebooku

Zblogowani