Krem 30+ dla 25+, czyli Janda w akcji

12 września 2016 godz.

Nie jestem już nastolatką (od dawien dawna tak poza tym) i do trzydziestki brakuje mi niecałych już dwóch lat. Nie da się ukryć, że moja pielęgnacja twarzy przeszła całkiem wielką transformację. Zamiast dość mocno oczyszczających zdzieraków używam delikatnych żeli lub olejków (o tym wkrótce Wam opowiem) i nie wyobrażam sobie zostawić moją skórę bez nawilżenia jej, dodatkowo z uczuciem ściągnięcia. Jeszcze kilka lat temu byłam takim leniem i miałam gdzieś, że moja twarz woła Pić!!! Dziś jednak mój rozsądek góruje nad każdym stanem upojenia i codzienna pielęgnacja składa się z intensywnego nawilżenia. W tej notce przedstawię Wam bohatera ostatnich kilku tygodni, który uprzyjemniał mi codzienny rytuał dbania o moją cerę, a mianowicie Krem 30+ Cera tłusta i mieszana, Na dzień dobry i dobranoc z białą peonią, marki Janda.


O samej marce opowiadać Wam nie będę, powiem tyko, że została stworzona przede wszystkim z myślą o kobietach w wieku powyżej trzydziestego roku życia. Założycielką firmy jest pani Krystyna Janda, od której to oczywiście wzięła się sama nazwa marki (cóż za zaskoczenie, prawda? :)). Więcej o wartościach znajdziecie na ich stronie internetowej - Janda.pl.

No dobra, już tłumaczę się o co chodzi z tym wiekiem. Zapewne większość z Was zauważyła, że wcale nie jestem po trzydziestce, co nie? Dlaczego więc używam takiego kremu? No przecież nie schowam go na dwa lata w czeluściach łazienkowych szuflad, bo tak. Poza tym... Kto uważa, że data uroczenia jest wyznacznikiem potrzeb naszej skóry? No dobra, w pewnym sensie jest, ale to nie znaczy, że mając lat dwadzieścia kilka nie możemy używać produktów oznaczonych jako 30+, serio. No i tak postanowiłam przetestować kremik od pani Jandy, a co!


Pierwsze, co rzuca się w oczy, to cudowne wręcz opakowanie. Uroczy kartonik (którego na fotach nie znajdziecie), a w środku szklany słoiczek mieszczący w sobie 50 ml kosmetyku. Generalnie szyk i elegancja. Wizualnie bardzo, baaardzo mi się podoba. Odkręcamy sobie pokrywkę, a tam kolejne plastikowe wieczko z uroczym wręcz napisem: Witam! Gdy o godzinie 6:30 nakładam ten krem na twarz, mam ochotę odpowiedzieć: No witam! Taki drobiazg, a cieszy i intryguje. Nie mówiąc już, że dodatkowe zabezpieczenie to naprawdę fajna sprawa. Sto razy wolę tę ekstra pokrywkę niż folię aluminiową, która znajduje się w większości kremów, także tutaj na plus, jak najbardziej.

Problem pojawia się jednak przez sam fakt, że jest to słoiczek. Bij, zabij, ale jestem wielbicielką tubek. Wiem, że słoiczek wygląda cudownie i czuję się naprawdę wyjątkowo gdy go odkręcam, ale kocham długie paznokcie i męczy mnie wygrzebywanie produktu spod pazurów. Fuj! Znalazłam jednak na to sposób i produkt wydobywam ze słoiczka przy pomocy jednorazowej szpatułki do uszu. Higienicznie i praktycznie. Może jednak producent pomyśli o wersji w tubce, lub dołoży plastikową szpatułkę? Sądzę, że będzie to docenione.


Dajmy już spokój temu słoikowi. Przejdźmy do konkretów. Producent o kremie pisze, że ten idealnie nadaje się zarówno na dzień, jak i na noc, ma nawilżać, redukować zmarszczki i matowić naszą skórę. Czy spełnia swoje zadanie? Dobra, o tych zmarszczkach to Wam nie powiem,  bo choć już kilka z nich widać na mej twarzy gołym okiem, to są to te tak zwane klasyki - zmarszczki mimiczne - wiecie, od śmiania się, dziwienia czy marszczenia, no i nie są jakieś super głębokie, więc traktuję je tak, jak by w ogóle nie istniały (Wam też polecam, dobry sposób na poprawę samooceny), więc z takim założeniem kontynuuję mój test.

Kremy dla dorosłych kobiet mają to do siebie, że często są bardziej odżywcze niż te dla nastolatek (dlatego postanowiłam przetestować Jandę). I tu nie jest inaczej. Krem, mimo że jest matujący, to nie matuje dodatkowo skóry, ale za to ma silne właściwości nawilżające, co jest odczuwalne przez cały dzień! Nie jest przy tym jakoś specjalnie ciężki i dzięki dość lekkiej konsystencji szybciutko się wchłania i już kilka minut po aplikacji można śmiało robić makijaż. Ja na krem nakładałam różne podkłady w płynie, sypki podkład mineralny, a nawet sam lekko kryjący puder (lato mamy w końcu) i nic się nie rolowało, nie zmieniało koloru, nie warzyło się. Na twarzy nie ma lepkiego filmu, skóra jest gładka i przyjemna w dotyku. Oczywiście po kilku godzinach mój nos wymagał zmatowienia, ale jeszcze żaden krem nie sprawiłby, żebym w ogóle się nie świeciła.


Krem ma dość mocny zapach, który mi nie przeszkadza i po krótkim czasie od nałożenia po prostu znika. Powiem Wam, że trudno cokolwiek zarzucić temu produktowi. Ani mnie nie zapchał, ani nie podrażnił, ani nie przesuszył. Dobrze nawilża i nadaje się pod makijaż. Czy wygładza zmarszczki? Umówiłyśmy się, że tego Wam nie powiem, bo nie wiem ;). Dodatkowo jest całkiem wydajny, przy codziennym stosowaniu wystarczy na około miesiąc. Jego wadą jest właściwie tylko fakt, że nie posiada żadnego filtra UV, ale w końcu jest to produkt na dzień i na noc.

Czy polecam? Tak. Jeśli szukasz czegoś, co posiada dość lekką konsystencję i ma silne właściwości nawilżające, to ten produkt jest zdecydowanie dla Ciebie. Raczej nie polecam młodym dziewczynom, które szukają produktów mocno matujących, bo ten choć dla skóry tłustej i mieszanej, to na pewno dodatkowo nie matuje.

A Wy znacie produkty marki Jadna? Używacie? A może Wasze mamy lub babcie stosują i mają już jakąś opinię? Dajcie koniecznie znać.

0 komentarze

Proszę nie wklejać linków do sowich blogów, a także nie pytać czy poobserwujemy się nawzajem! Traktuję to jako spam i takie komentarze od razu zostają usunięte.

Polub na Facebooku

Zblogowani