Olejkowe Serum Young Cacay, czyli magiczna mikstura dla mojej twarzy
19 sierpnia 2018 godz. 17:42
Odkąd prowadzę bloga (czyli od ponad 7 lat, uwierzycie?) moja pielęgnacja twarzy przeszła całe mnóstwo transformacji. To oczywiście wynika z tego, w jaki sposób zmienia się moja skóra wraz z wiekiem, a także od nowinek kosmetycznych, które przez ten czas pojawiły się na rynku... 😉 Aktualnie, wieczorem aplikuję na twarz intrygujący produkt, jakim jest Serum Olejowe Young Cacay marki Creamy.
Zanim jednak przejdę do recenzji, warto wspomnieć, że marka Creamy jest naprawdę niebywała, ponieważ bardzo dba o to, aby kosmetyk był w 100% dopasowany do potrzeb osoby, która będzie go stosować, dlatego dobrze jest skorzystać z krótkiego testu na stronie. Jeśli to wciąż za mało, śmiało można pisać maila, dzwonić, lub osobiście wybrać się do butiku, który aktualnie znajduje się tylko w Warszawie przy ul. Chmielnej. Z tego, co widziałam na stronie internetowej, poza asortymentem kosmetycznym, Creamy oferuje również usługę wykonania masażu twarzy. Sama chętnie wybrałabym się na takowy.
Wracając jednak do produktu. Serum Olejowe Young Cacay przychodzi do nas w ciemnej buteleczce z grubego szkła, która mieści w sobie 30 ml. Posiada zakrętkę wraz ze szklaną pipetką. Wygląda bardzo elegancko, i powiedziałabym, zmysłowo. Dodatkowo, w pudełku znalazłam masę czarnego papieru i suszone płatki róż, które przy okazji posłużyły mi do zdjęć 😃. Ogólnie przesyłka wywarła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Nie mogłam doczekać się pierwszych testów.
Moje Serum Olejowe Young Cacay zawiera substancje uelastyczniające skórę, wzmacniające naczynka, odżywczo-nawilżające i regulujące wydzielanie sebum. Można powiedzieć, że to idealnie dopasowana pielęgnacja do mojej cery ponieważ: skończyłam już 30 lat i moja skóra już niestety nie jest tak wspaniale elastyczna jak kilka lat temu, mam cerę mieszaną w kierunku suchej oraz problemy z zaczerwienieniami. Krótko mówiąc - wypisz-wymaluj - serum dla Agaty Z. Ochoczo więc przystąpiłam do testów!
Producent zaleca stosować serum raz dziennie - podczas porannej albo wieczornej pielęgnacji. Ponieważ aktualnie mamy upały, a ja w ciągu dnia dodatkowo noszę pełny makijaż (głównie przy użyciu podkładów mineralnych, ale wciąż), zdecydowałam się na drugą opcję. Jeśli ktoś mimo wszystko wolałby stosowanie na dzień, to należy dodatkowo użyć kremu z filtrem przeciwsłonecznym.
Serum ma konsystencję oleju, dosłownie. Ma kolor i gęstość jak najzwyklejszy olej, który stosujemy w kuchni. Zatem bezpośrednio przed użyciem warto zmoczyć skórę wodą lub hydrolatem. Ja używam wody różanej z Bułgarii. Jeśli pominiemy ten krok, to po pierwsze - sama aplikacja będzie dość oporna, ponieważ olej nie będzie chciał się ślizgać po skórze, a po drugie - możemy przesuszyć skórę, ponieważ oleje wiążą cząsteczki wody w skórze i właśnie w ten sposób ją nawilżają.
Następnie, przy pomocy pipetki, wydobywamy 2-3 krople serum i wmasowujemy w skórę twarzy. Przyznam, że taka ilość jest dla mnie za mała... Na początku nakładałam jakieś 8 kropel! Z czasem zauważyłam, że moja skóra nie reaguje tak, jak powinna, więc zmniejszyłam dawkę do 5 i zadziałało!
Warto również wspomnieć o zapachu. Muszę przyznać, że choć nienachalny, to jednak bardzo specyficzny i nie każdemu może się spodobać - mi średnio przypadł do gustu, ale nie przeszkadza mi. Po aplikacji nie utrzymuje się długo.
Produkt sam w sobie działa naprawdę bardzo dobrze. Używam go co wieczór od maja tego roku i muszę przyznać, że moja skóra ma się świetnie. Bezpośrednio po aplikacji jest nawilżona i odpowiednio napięta. Nie stosuję nawet żadnego kremu, serum stanowi dla niej (przynajmniej teraz) wystarczającą pielęgnację. Przyznam, że mam tendencję do wyciskania różnych rzeczy z twarzy (kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamień!), co powoduje, choć chwilowe, to jednak okropne, zaczerwienienia. Mam wrażenie, że to serum bardzo skutecznie łagodzi tego typu zmiany ponieważ chwilę po aplikacji są zdecydowanie bledsze.
Co do wydzielania sebum, to oczywiście trudno tu mówić o pięknym i matowym nosku przez cały następny dzień, aczkolwiek trzeba przyznać, że przy odpowiedniej pielęgnacji w ciągu dnia i podkładach mineralnych, to świecenie jest bardzo małe. Jak wspomniałam, trzeba jednak pamiętać o odpowiedniej pielęgnacji również przy pomocy innych kosmetyków.
Kolejną zaletą produktu jest jego wydajność. Używam go od 3 miesięcy i mam wrażenie, że ubywa go bardzo powoli. Z drugiej jednak strony, buteleczka jest czarna i totalnie nieprzezierna, więc trudno ocenić ile produktu znajduje się w środku. Ja oceniam wagowo... 😆
Czy polecam? Tak, zdecydowanie warto zainteresować się Serum Olejowym Young Cacay, zwłaszcza jeśli macie skórę podobną do mojej. Jeśli jednak zmagacie się z innymi problemami, to warto zrobić sobie test na stronie internetowej - klik! Dajcie znać co Wam wyszło.