Nowy blog!!!
30 października 2011 godz. 20:15Witam się z Wami ponownie, ale tym razem chciałabym Wam pokazać nowego bloga, którego założyłam! Tym razem będzie to po prostu fotoblog. Nowy blog znajdziecie pod adresem...
Zapraszam Was do oglądania mojej twórczości! Byłoby mi niezmiernie miło, gdyby mój fotoblog cieszył się taką popularnością jak blog kosmetyczny :).
Na nowym blogu będę umieszczała przeróżne zdjęcia (nie tylko te z sesji zdjęciowych) oraz artykuły. Mam nadzieję, że się spodoba. Ten oczywiście wciąż będę regularnie prowadzić!
O firmie Tso Moriri wspominałam już przy okazji recenzji Marchewkowego musu do ciała, który jest moim niewątpliwym ulubieńcem. Dziś zaprezentuję Wam jeszcze jeden produkt (a raczej dwa produkty, które z racji tego, że mają podobne właściwości recenzuję w jednym poście), czyli organiczne mydła do ciała w kostce.
Do testów otrzymałam dwa mydełka, których składniki są pochodzenia organicznego. Oba w swoim składzie mają olej kokosowy i masło shea. Właściwości pielęgnacyjne obu są takie same (przynajmniej według mnie, ja nie zauważyłam znaczących różnic).
Mydełka mają bardzo ciekawy i elegancki wygląd. Otrzymujemy je zapakowane szczelnie w przezroczystą folię, na której znajduje się naklejka z informacjami na temat mydła (ja niestety swoje etykiety wyrzuciłam do śmieci i nie zrobiłam fotografii, ale o szczegółach dotyczących składu i dodatków w tych oraz innych mydłach możecie poczytać tutaj).
Oba produkty są bardzo wydajne i doskonale się pienią. Wystarczy kilka razy potrzeć myjką o kostkę i już można namydlać całe ciało. Ponadto świetnie myją naszą skórę i pozostawiają ją dobrze oczyszczoną, miękką i pachnącą. Nie wysusza! Zapach nie utrzymuje się na skórze.
Jedyne, co rozróżnia oba produkty (oprócz koloru oczywiście) jest zapach! Mydło w odcieniu żółto-białym pachnie bardzo przyjemnie, wyczuwam tam delikatny, cytrynowy aromat. Woń jest świeża i naprawdę odprężająca. Różowe zaś pachnie melonem (arbuzem?) i to jest mój zdecydowany faworyt pod tym względem. Zapach jest naprawdę piękny i zachęcający!
Generalnie nie lubię mydeł w kostce, ale te sprawiły, że będę się rozglądać za tego typu produktami bo są naprawdę rewelacyjne! Tso Moriri ma w swojej ofercie jeszcze dużo innych mydeł w kostce i na pewno każda z Was znajdzie coś dla siebie. Dodatkowo są piękne i mogą być znakomitym prezentem.
Gold autumn make-up
27 października 2011 godz. 20:13Dziś wraz z Angelą wybrałyśmy się na krotką sesję zdjęciową do parku nieopadal mojego domu. Na Angeli makijaż wykonałam samodzielnie inspirując się otaczającą nas zewsząd jesienną aurą.
Do wykonania makijażu użyłam:
- podkład Golden Rose
- puder transparentny Mattify!
- baza pod cienie Hean
- szminka Golden Rose (recenzja już wkrótce!)
- paleta 120 cieni Manly
- tusz do rzęs Bell WOW!
- róż Inglot
Circus Circus - nowa LE z Essence
23 października 2011 godz. 23:34Limitowane edycje Essence chyba każdy zna, a przynajmniej zdecydowana większość. W tym roku jedną z nowych kolekcji będzie Circus Circus. LE ma zostać wypuszczona w okolicach grudnia br. Ciekawe kiedy (i czy w ogóle!) pojawi się w Polsce...?
Highlighter Powder – € 2,99
Puder rozświetlający - jak dla mnie Essence ma w swojej kolekcji zdecydowanie za dużo pudrów tego typu, ale może ten będzie wyjątkowy...?
Longlasting eyeshadow - € 2,79
Kremowe cienie do powiek... Jakoś nigdy nie przemogłam się na tyle, żeby kupić, ale tu urzekła mnie kolorystyka, więc może się skuszę...?
Glitter eyeliner – € 2,29
Błyszczący eye-liner - może być ciekawy, zwłaszcza do karnawałowego makijażu. Aczkolwiek nie jest to nic oryginalnego.
Lip topper – € 1,99
Zastanawiam się co to jest i do czego służy...? Pewnie do nabłyszczania ust lub nałożonych na nie szminek. Powiem Wam, że produkt może być ciekawy.
Lip lacquer – € 1,79
Błyszczyki do ust z drobinami... Ostatnio naszła mnie ochota na stosowanie migoczących w słońcu błyszczyków. Te mogą prezentować się naprawdę ciekawie! Oba kolory mnie zaintrygowały.
Coulour³ Nail Polish – € 2,79
Te lakiery zaintrygowały mnie najbardziej! Zwłaszcza połączenie złotego z czarnym!
A Wy co sądzicie na temat tej cyrkowej limitowanki? Chciałybyście, żeby była dostępna w Polsce, czy wolicie inne?
Jesienny makijaż
21 października 2011 godz. 22:54Wczoraj odbyła się sesja zdjęciowa, do której samodzielnie wykonałam makijaż i zdjęcie. Odcienie dość neutralne bo było kilka stylizacji, a poza tym jesień w końcu... Modelowała przesympatyczna Daria :).
Do wykonania makijażu użyłam:
- paletka Sleek Au Naturel
- błyszyk Essence Stay With Me nr 03 CANDY BAR
- róż Inglot nr 84
- podkład Vichy (nie wiem dokładnie jaki, własność modelki)
- puder transparentny Mattify!
- baza Hean
Miód i mleko dla naszego ciała, czyli recenzja Balsamu do ciała wygładzająco-dotleniającego z proteinami mleka i miodu firmy Barwa
godz. 09:00Kosmetyków do pielęgnacji ciała zawierających proteiny mleka i miodu na rynku jest mnóstwo. Ja ze swojej strony mogę powiedzieć, że czuję słabość do tego typu produktów i nie potrafię przejść obok nich obojętnie. Kojarzą mi się z przyjemnym zapachem i dobrym nawilżaniem.
Dziś przedstawię Wam jednego z przedstawicieli - Balsam do ciała wygładzająco-dotleniający z proteinami mleka i miodu firmy Barwa z serii Miss.
Od producenta:
Wygładzająco – dotleniający balsam do ciała o aksamitnej konsystencji. Dzięki specjalnie opracowanej recepturze doskonale pielęgnuje, pozostawiając delikatny zapach i jedwabiście gładką skórę.
Produkt przebadany dermatologicznie.
Proteiny mleka – doskonale wygładzają i wzmacniają naskórek.
Proteiny miodu – głęboko odżywiają i zapewniają skórze odpowiedni poziom nawilżenia.
Masło Shea – zawiera witaminę E i F, intensywnie regeneruje i wygładza.
Naturalny olej ze słodkich migdałów – bogaty w kwas Omega 6, pielęgnuje i odżywia.
Alantoina – łagodzi podrażnienia, działa kojąco i zmiękczająco.
Proteiny miodu – głęboko odżywiają i zapewniają skórze odpowiedni poziom nawilżenia.
Masło Shea – zawiera witaminę E i F, intensywnie regeneruje i wygładza.
Naturalny olej ze słodkich migdałów – bogaty w kwas Omega 6, pielęgnuje i odżywia.
Alantoina – łagodzi podrażnienia, działa kojąco i zmiękczająco.
200 ml produktu zapakowane jest w standardową tubę, z ładnym, przyjemnie kojarzącym się designem i kolorystyką. Opakowanie jest dość solidne, ale sądzę, że mimo wszystko nie będzie problemów z wydobyciem resztek produktu ponieważ nie jest na tyle twarde.
Zapach balsamu jest przyjemny, rzeczywiście można wyczuć woń miodu i mleka, a przynajmniej ja odnoszę takie wrażenie. Jedyną jego wadą jest to, że jest bardzo intensywny i przez jakiś czas utrzymuje się na naszej skórze. Na szczęście nie przeszkadza to aż tak mocno.
Zapach balsamu jest przyjemny, rzeczywiście można wyczuć woń miodu i mleka, a przynajmniej ja odnoszę takie wrażenie. Jedyną jego wadą jest to, że jest bardzo intensywny i przez jakiś czas utrzymuje się na naszej skórze. Na szczęście nie przeszkadza to aż tak mocno.
Konsystencja produktu jest dość dziwna... Dlaczego? Już tłumaczę. Zwykle takie balsamy są albo rzadkie i szybko się wchłaniają, albo nieco treściwsze i pozostawiają na skórze tłustą warstewkę... Jak jest w tym przypadku? Balsam jest rzadki, po aplikacji wydaje się być lekko tłustawy, a w dotyku jest jakby suchy i podczas rozcierania na ciele pozostawia białą smugę, która po kilku minutach się wchłania i pozostawia skórę nawilżoną, bez żadnego filmu. Oczywiście dla mnie to jak najbardziej na plus, uważam, że to ciekawa forma.
Jeśli chodzi o jego właściwości nawilżające, to muszę przyznać, że pozytywnie mnie zaskoczył. Smarowałam się nim około dwa tygodnie i moja skóra naprawdę na tym zyskała! Nie jest to jakieś ogromne nawilżenie, ale na pewno bardzo efektywne, zwłaszcza gdy jest nakładany tuż po kąpieli lub prysznicu, gdy nasza skóra jest zmiękczona. Wygładzenia zaś jako takiego nie zauważyłam, jedynie to, które wynika z właściwego nawilżenia.
Jeśli chodzi o jego właściwości nawilżające, to muszę przyznać, że pozytywnie mnie zaskoczył. Smarowałam się nim około dwa tygodnie i moja skóra naprawdę na tym zyskała! Nie jest to jakieś ogromne nawilżenie, ale na pewno bardzo efektywne, zwłaszcza gdy jest nakładany tuż po kąpieli lub prysznicu, gdy nasza skóra jest zmiękczona. Wygładzenia zaś jako takiego nie zauważyłam, jedynie to, które wynika z właściwego nawilżenia.
Gdzie kupić?
Produkty firmy Barwa możecie kupić w sieci hipermarketów Auchan.
Cena: ok. 10 zł.
Metaliczne lakiery do paznokci - hit sezonu!
20 października 2011 godz. 15:00Przez ostatnie kilka sezonów na paznokciach dominowały kremowe lakiery do paznokci - bez brokatu, bez shimmera, gładkie, jednolite... Teraz jednak modne stały się lakiery metaliczne, duochromy i inne, podobne.
Dziś przedstawię Wam lakiery z Golden Rose, z serii Classics Mettalic. Posiadam trzy kolorki (od lewej na zdjęciu) - 04, 08 i 10.
Każda urocza buteleczka zawiera 11 ml emalii. Lakiery wbrew temu, że są z tej samej serii różnią się miedzy sobą dość znacznie. W serii Metallic możecie znaleźć lakiery z po prostu metalicznym efektem lub piękne duochromy. Ja Wam zaprezentuję i jedne, i drugie.
Trwałość wszystkich lakierów jest podobna - po około dwóch - trzech dniach zaczynają się nieznacznie ścierać końcówki. Nakładanie jest bardzo przyjemne ze względu na fajny pędzelek, który ma odpowiednią długość i kształt.
A teraz omówię każdy kolorek po kolei:
04: Metaliczna, malinowa czerwień. Widać delikatnie pociągnięcia pędzla, ale nie ma tragedii. Całkiem ładnie prezentuje się na pazurkach. Na swatchu (który znajdziecie na samym dole) nałożona jest tylko jedna warstwa. Bardzo szybko wysycha.
08: Mój zdecydowany faworyt z całej trójki... To bardzo piękny lakier typu duochrom - zieleń i niebieski. Bardzo pięknie prezentuje się na paznokciach, zwłaszcza jesienią. Widać pociągnięcia pędzla, ale tak ładnie błyszczy, że mimo wszystko efekt ten jest przytłumiony. Konsystencja średniogęsta. Na swatchu nałożone dwie warstwy.
10: Kolejny duochrom - tym razem fiolet z chłodnym brązem. Bardzo ładny lakier o rzadkiej konsystencji, jednak już dwie warstwy pozwalają na dokładne pokrycie płytki. Prawie w ogóle nie widać pociągnięć pędzla. Na swatchu dwie warstwy.
A tak prezentują się lakiery na paznokciach. Na paznokciu u palca wskazującego jest 04, u palca środkowego - 08 oraz na serdecznym - 10:
A Wy lubicie tego typu lakiery do paznokci? Co sądzicie o nowym trendzie?
Gdzie kupić?
Lakiery do paznokci z serii Metallics oraz inne produkty firmy Golden Rose możecie kupić na wyspach w centrach handlowych, niesieciowych drogeriach oraz na stronie internetowej http://goldenrose-styl.pl. Zapraszam również do polubienia sklepu na Facebooku - http://facebook.com/GoldenRoseStyl.
Cena: 8,90 zł.
Kuracja dla suchych rąk, czyli Krem do rąk i paznokci oliwkowy z ekstraktem shiitake marki Barwa
godz. 09:00Skóra rąk mojego taty w okresie jesień/zima jest naprawdę w tragicznym stanie. Z tej więc okazji w domu jest mnóstwo kremów do rąk - właściwie w każdym pomieszczeniu po jednym. Najlepsze jest to, że zdecydowana większość jest firmy Barwa, właśnie z serii MISS. Z tego, co zauważyłam jeszcze kilka stoi na półeczce w garażu. Sama wypróbowałam chyba wszystkie, a uwierzcie mi - jest ich sporo (poza tym sami zobaczcie tutaj). Dziś przedstawię Wam jednego z przedstawicieli serii, a mianowicie wersję oliwkową z ekstraktem shiitake.
Od producenta:
Krem przeznaczony do codziennej pielęgnacji rąk i paznokci. Szczególnie polecany dla skóry wrażliwej i skłonnej do podrażnień. Zawarty w nim naturalne wyciągi z owocu drzewa oliwnego i azjatyckiego grzybka shiitake dostarczają skórze witamin i soli mineralnych, wspomagając odnowę naskórka. Alantoina wygładza i łagodzi podrażnienia. Krem posiada lekką konsystencję, dzięki czemu bardzo dobrze się wchłania. Systematyczne stosowanie sprawia, że skóra odzyskuje naturalną miękkość i elastyczność.
Produkt przebadany dermatologicznie.
Produkt przebadany dermatologicznie.
100 ml produktu zamknięte jest w standardowej, smukłej tubce z ciekawym designem, który przedstawia główny składnik kremu - oliwkę.
Zapach jest bardzo przyjemny, delikatny i nienachalny. Sama konsystencja jest na pewno rzadsza aniżeli typowych, treściwych kremów do rąk i gęstsza niż lotionów. Wydaje mi się, że to w dużej mierze wpływa na jakość kremu ponieważ jeśli chodzi o jego właściwości nawilżające, to jest okej, ale pod warunkiem, że stosujemy go regularnie.
Na mocno przesuszoną skórę raczej nie będzie ratunkiem, ale do codziennej pielęgnacji oraz profilaktycznie, uważam, że będzie w sam raz. Dodatkowo szybko się wchłania i ładnie wygładza. Do tego jest wydajny i niewiele kosztuje. Taki kremik do torebki - lubię go i polecam.
Gdzie kupić?
Produkty marki Barwa kupicie w hipermarketach Auchan.
Cena: ok. 5 zł.
Delikatna emulsja do demakijażu marki Eveline
18 października 2011 godz. 10:12Dziś kolejna recenzja produktu Eveline, tym razem będzie to emulsja do demakijażu. Używacie tego typu specyfików do usuwania makijażu? Ja szczerze przyznam, że po raz pierwszy zetknęłam się z czymś takim. Czy przypadło mi do gustu? Same przeczytajcie.
Od producenta:
do każdego typu cery, również wrażliwej
doskonale usuwa nawet wodoodporny makijaż
Delikatna emulsja do demakijażu 3w1 bioHyaluron 4D to innowacyjna formuła bogata w substancje bioaktywne, która łączy właściwości mleczka, toniku oraz płynu do demakijażu oczu. Niezwykle delikatnie i skutecznie oczyszcza skórę twarzy i oczu, doskonale usuwa nawet wodoodporny makijaż.
SUPER EFEKT 4D – odmłodzenie w czasie
Spektakularna redukcja ilości, długości, szerokości i głębokości zmarszczek.
ZAAWANSOWANE SKŁADNIKI NAJNOWSZEJ GENERACJI:
biokwas hialuronowy, roślinne komórki macierzyste, witamina E, alantoina, olej z avocado
bioKWAS HIALURONOWY - potrójna dawka kwasu hialuronowego w wyjątkowym połączeniu 3 rozmiarów cząsteczek, zapewnia nowatorskie efekty odmładzające oraz działanie na powierzchni i w głębi skóry.
ROŚLINNE KOMÓRKI MACIERZYSTE - przywracają skórze biologiczną młodość. Roślinne komórki macierzyste, naturalnie pozyskiwane z odmiany jabłoni szwajcarskiej, są szeroko stosowane w kosmetologii w celu poprawy witalności i żywotności komórek macierzystych skóry. Pobudzają naturalne procesy regeneracji, dostarczają niezbędnej energii.
Butelka z emulsją mieści w sobie 245 ml. To całkiem dużo jak na tego typu produkt. Zwykle różne mleczka czy płyny do demakijażu mają znacznie mniejszą objętość (a przynajmniej tak mi się wydaje). Butelka ma estetyczną pompkę, która umożliwia higieniczne wydobycie interesującej mnie ilości emulsji.
Zapach kosmetyku jest naprawdę bardzo przyjemny, co jest chyba największą zaletą emulsji. Konsystencja trochę przypomina mleczko do demakijażu, aczkolwiek wydaje się być nieco rzadsza i mniej tłusta - chyba właśnie dlatego została nazwana emulsją. Poza tym po użyciu nie zostawia tłustawej i lepkiej warstwy, co mi się bardzo podoba.
Jeśli chodzi o samo działanie, to tutaj już zaczynają się przysłowiowe schody... Producent pisze o tym, że produkt usuwa nawet wodoodporny makijaż. Niestety nie mogę się z tym zgodzić ponieważ emulsja nie radzi sobie ze zwykłym tuszem do rzęs... To jednak nieszczególnie mnie zraziło, bo zwykle usuwanie makijażu oka mleczkiem czy czymś o podobnej konsystencji nie było udane, więc nie liczyłam na cuda.
Do oczyszczania skóry całej twarzy nadaje się bardzo dobrze. Ładnie zmywa podkład, puder i wszelkie zanieczyszczenia. Swojego czasu używałam go właściwie codziennie. Niestety moja skóra nie polubiła się z nim jakoś szczególnie, bo po dłuższym czasie pojawiły się bolące gule (to chyba tzw. zapchanie, co? :P). To jednak sprawa bardzo indywidualna, więc nie przekreślam tego specyfiku samego w sobie.
Czy polecam? Tak, dla kogoś o mało wrażliwej skórze i do oczyszczania twarzy z podkładu czy pudru.
Cena: ok. 15 zł.
Nawilżanie skóry suchej i bardzo suchej, czyli recenzja balsamu z Eveline z serii SPA! Professional z kwiatem lotosu
17 października 2011 godz. 20:24Jeśli chodzi o balsamowanie całego ciała, to jestem totalnym leniwcem. Zwykle po prostu nie chce mi się po kąpieli nakładać żadnego balsamu ani masła do ciała. Gdy jednak przyszło mi przetestować produkt firmy Eveline wiedziałam, że muszę to w końcu zmienić! I tak przez niecały miesiąc smarowałam się tym oto specyfikiem - Nawilżającym balsamem do skóry suchej i bardzo suchej z kwiatem lotosu i kwasem hialuronowym z seri Spa! Professional.
Od producenta:
- lekka formuła z kwasem hialuronowym
- intensywnie nawilża
- ujędrnia i wygładza skórę
- poprawia elastyczność
- modeluje sylwetkę
NAWILŻENIE TO SEKRET PIĘKNEJ SKÓRY
Nawilżająco-ujędrniający balsam sprawia, że skóra staje się maksymalnie wygładzona, ciało perfekcyjnie ujędrnione i wymodelowane. Doskonale nawilża, poprawia elastyczność skóry, niweluje szorstkość i łuszczenie, dzięki czemu przedłuża trwałość opalenizny. Aksamitna, szybko wchłaniająca się formuła zapewnia skórze miękkość i satynową gładkość, a niezwykły zapach kwiatu lotosu orzeźwia i napełnia energią.
Wyciąg z kwiatu lotosu – o wyjątkowo silnym działaniu ujędrniającym. Redukuje tkankę tłuszczową oraz zapobiega jej ponownemu magazynowaniu.
Kwas hialuronowy – intensywnie nawilża skórę, przywracając jej jędrność i elastyczność.
Centella asiatica – naturalny składnik roślinny o niepowtarzalnym działaniu modelującym sylwetkę. Wzmacnia włókna kolagenu i elastyny, uodparnia skórę na rozciąganie oraz zapobiega powstawaniu rozstępów.
Kofeina – poprawia mikrokrążenie, sprawia, że skórka pomarańczowa ulega wyraźnej redukcji.
Witamina E – „witamina młodości”, odżywia suchą skórę oraz pobudza procesy regeneracji.
źródło: klik!
Opakowanie mieści w sobie aż 500 ml! To naprawdę bardzo dużo i szczerze mówiąc myślałam, że nie będę w stanie tego zużyć... Tym bardziej, że sądziłam, iż to moje codzienne smarowanie się będzie raczej słomianym zapałem... Okazało się jednak, że wytrwałam i wcale nie sprawiło mi to większych problemów!
Balsam zamknięty jest w estetycznej butelce z pompką, co naprawdę mnie ucieszyło ponieważ lubię taką formę. Jest higieniczna i bardzo wygodna. Dozuję na dłoń taką ilość balsamu, jaka mnie interesuje.
Konsystencja kosmetyku jest bardzo lekka i dość szybko się wchłania. Ma przyjemny i delikatny zapach, dzięki czemu aplikacja to sama przyjemność. Skóra po użyciu jest bardzo gładka i nawilżona. Aczkolwiek jeśli chodzi o drugi aspekt, to sądzę, że posiadaczki skóry naprawdę suchej mogłyby się nie zadowolić tym produktem, ponieważ na przykład nie poradził sobie z moim suchym łokciem (tak, specjalnie napisałam w liczbie pojedynczej, ponieważ na jednym łokciu moja skóra jest bardziej sucha niż na drugim!) - tu już musiałam skorzystać z treściwszej broni w postaci jakiegoś masła lub olejku.
Mimo wszystko jednak uważam, że jest to balsam naprawdę godny uwagi, ponieważ oprócz wygładzenia i względnego nawilżenia ujędrnia skórę. Oczywiście nie w takim stopniu jak produkty dedykowane, ale na pewno jest ładnie napięta i elastyczna. Wszystko rzecz jasna przy regularnym stosowaniu.
Czy polecam? Tak, dla posiadaczek skóry normalnej i suchej do codziennej pielęgnacji ciała. Od czasu do czasu jednak warto wspomóc się czymś treściwszym, zwłaszcza w bardziej newralgicznych miejscach.
Cena: 16 zł.
Mat na paznokciach, czyli nowe lakiery Golden Rose z serii Matte Velvet i Matte
16 października 2011 godz. 20:35Jeśli o mnie chodzi, to ja średnio przepadam za matowym efektem na paznokciach. Gdy pojawiły się na rynku te słynne maciaki kupiłam jeden, właściwie tylko dla zasady, bo wszyscy mają i ciekawa byłam jak to będzie wyglądało na moich paznokciach. Nieco się rozczarowałam i matowego topa używałam bardzo sporadycznie.
O nowej, matowej serii lakierów Golden Rose już wspominałam tutaj. Miałam okazję przetestować kilka odcieni i dziś podzielę się z Wami moimi przemyśleniami na ich temat.
Matte Velvet
Lakiery z tej kolekcji nie są typowymi matami, lecz bardziej satynami z mocnymi drobinami... Ja posiadam kolory nr 108 i 107 (swatche na samym dole). Jak dla mnie są rewelacyjne a odcień 108 jest moim zdecydowanym faworytem.
Od lewej: 108 i 107. Oba lakiery należą do jednowarstwowców, aczkolwiek ja polecam stosowanie dwóch warstw, ponieważ ich trwałość jest dość kiepska, po jednym dniu już zaczynają ścierać się końcówki. Gdy nałożymy drugą warstwę emalii już jest znacznie lepiej.
Pędzelki są naprawdę bardzo fajne, a kształt zakrętki niesamowicie poręczny i dzięki niemu z łatwością możemy pomalować nasze pazurki.
Według mnie efekt, jaki dają te lakiery jest niesamowity. Zwłaszcza odcień nr 108. Nawet moja koleżanka ze studiów zwróciła na niego uwagę.
Matte
Lakiery z serii Matte dają typowo matowe wykończenie, a przynajmniej taka jest ich idea. Według mnie jest to satyna z mniejszą ilością i z mniejszymi drobinami niż wersja opisana powyżej. Efekt również jest naprawdę bardzo ładny.
Posiadam odcienie 02, 06 i 09 (od lewej na obrazku). Również i tych lakierów swatche będziecie mogły zobaczyć na samym dole.
Pędzelki takie same jak w serii Matte Velvet. Z trwałością również podobnie. Aczkolwiek w przypadku tych lakierów należy nałożyć minimum dwie warstwy do całkowitego pokrycia płytki.
Na paznokciach wszystkie lakiery prezentują się tak, jak widzicie poniżej. Na paznokciu u palca wskazującego Matte Velvet nr 107, na środkowym - Matte Velvet nr 108, na serdecznym Matte nr 02, na małym Matte nr 06 i na kciuku Matte nr 09.
No a pomiędzy paluchami prezent mikołajkowy od mojej koleżanki z klasy, jeszcze z czasów gimnazjum, hehe.
A Wam jak podoba się efekt matowych i satynowych paznokci? Lubicie takie lakiery? Malujecie w ten sposób swoje pazurki?
Gdzie kupić?
Oprócz wysp w centrach handlowych produkty Golden Rose możecie kupić na stronie http://goldenrose-styl.pl. Ponadto polecam polubić ten sklep na Facebooku: http://facebook.com/GoldenRoseStyl.
Gdzie kupić?
Oprócz wysp w centrach handlowych produkty Golden Rose możecie kupić na stronie http://goldenrose-styl.pl. Ponadto polecam polubić ten sklep na Facebooku: http://facebook.com/GoldenRoseStyl.
Maseczek do twarzy używam sporadycznie. Może to źle? Pewnie tak, bo to taki koncentrat, który w krótkim czasie bardzo poprawia kondycję i wygląd naszej skóry. Na kosmetycznym rynku znajdujemy mnóstwo tego typu produktów... Także i dzisiaj pokażę Wam jeden z nich, tym razem marki Barwa z serii Siarkowa moc - Maseczka antytrądzikowa z siarką, kaolinem i glinką wulkaniczną.
Od producenta:
SIARKOWA MOC antytrądzikowa maseczka przeznaczona jest do skóry z tendencją do trądziku i łojotoku. Reguluje wydzielanie sebum oraz regeneruje naskórek. Szczególnie polecana w okresie dojrzewania. Specjalnie dobrana kompozycja składników aktywnych oczyszcza i zwęża pory, delikatnie złuszcza naskórek oraz wygładza i matuje skórę.
Produkt przebadany dermatologicznie.
Jedna saszetka podzielona jest na dwie porcje maseczki (po 5 ml, czyli łącznie 10 ml), czyli teoretycznie powinna wystarczyć na dwa razy. Zwykle jest tak, że produkty w takiej formie wystarczają na więcej, w tym jednak przypadku, jest dokładnie tak, jak przewidział to producent. Bardzo mi się to podoba, ponieważ nie muszę się zastanawiać, co zrobić z resztkami! Ponadto opakowanie jest przyjemne kolorystycznie i zawiera wszystkie niezbędne informacje.
Maseczkę nakładamy równomiernie na całą twarz, szyję i dekolt. Ja zwykle ograniczam się tylko do twarzy i szyi - tak było też i w tym przypadku. Trzymałam ją przez piętnaście minut (jak zaleca producent).
Zapach maseczki nie przypadł mi do gustu... Ciężko mi do czegoś go przyrównać, ale naprawdę nie jest przyjemny. Czego się jednak spodziewać po produktach, które w swoim składzie mają siarkę? Poza tym nie o zapach tu chodzi, a o działanie...
I co do niego naprawdę trudno się czepiać! Działanie maseczki jest naprawdę dobre. Delikatnie ściąga naszą skórę, tworząc prawie przezroczystą warstewkę. Po spłukaniu skóra jest oczyszczona i odświeżona. Regularne stosowanie na pewno trwale poprawiłoby kondycję cery.
Ja sama nie mam trądziku, za to moja młodsza siostra ma małe problemy z niedoskonałościami skóry, więc oddałam jej drugą saszetkę i podzieliła moje zdanie. Dodała również, że ujednolica kolor skóry. Dlatego polecam! Zwłaszcza dla tych, którzy borykają się z trądzikiem.
Gdzie kupić?
Produkty firmy Barwa kupicie w hipermarketach Auchan, a dodatkowo tę maseczkę można dostać w Rossmannie.
Cena: 3,50 zł.
Nowość od Sensique - cienie do powiek Velvet Touch
14 października 2011 godz. 10:59Już od 20 listopada br. będziecie mogły kupić w sieci Drogerii Natura nowe cienie do powiek marki Sensique!
Sensique Velvet Touch Eye Shadow to aksamitne, nieperfumowane cienie do powiek o delikatnej jedwabistej strukturze, łatwe w aplikacji. Ich waga to 4 g. W skład kolekcji wejdzie pięć nowych kolorów, ich numery to 128, 129, 130, 131, 132.
Tak prezentują się nowe odcienie. Co o nich sądzicie?
A tak wygląda cała kolekcja! Aż nie mogę się zdecydować, które odcienie podobają mi się najbardziej, bo w sumie wszystkie są w moim stylu.
Cena każdego z nich to 6,49 zł.
Bakteriom precz, czyli Specjalistyczny antybakteryjny żel do mycia ciała Balnea marki Barwa
13 października 2011 godz. 13:32O żelach do twarzy, które mają działanie antybakteryjne zapewne niejedna z Was słyszała, ale czy tylko skóra twarzy jest narażona na niekorzystny wpływ bakterii? Prawda jest taka, że wcale nie! Całe nasze ciało boryka się z tym problemem, zwłaszcza w trakcie wysiłku fizycznego, który powoduje, że nasz organizm poci się niż zwykle... Jest na to jednak rada! Antybakteryjny żel pod prysznic, który dziś Wam opiszę. Mowa tu o produkcie firmy Barwa, czyli o Specjalistycznym antybakteryjnym żelu do mycia ciała Balnea.
Od producenta:
Specjalistyczny antybakteryjny żel pod prysznic do codziennej pielęgnacji całego ciała, polecany dla dzieci i dorosłych. Skutecznie ogranicza rozwój drobnoustrojów. Posiada pH neutralne dla skóry.
Specjalistyczny ANTYBAKTERYJNY żel do mycia ciała jest polecany dla osób, które:
- aktywnie uprawiają sport,
- wykonują pracę fizyczną,
- często podróżują,
- uczęszczają na basen, do sauny.
Produkt przebadany dermatologicznie.
Opakowanie produktu to zwykła, dość solidna tubka, która mieści w sobie 120 ml żelu. Design jest całkiem przyjemny, miły dla oka. Ogólnie na plus.
Zapach jest właściwie bardzo zwykły, mydlany. Mi nie przypadł on szczególnie do gustu, ale też nie powoduje jakiegoś odrzucenia. Czasami jednak, podczas mycia całego ciała odnosiłam wrażenie, że woń się nieco zmienia na jakiś dziwny, trudny do określenia zapach, który zresztą jest średnio przyjemny. Być może to właśnie efekt antybakteryjny.
Konsystencja rzadka, ale produkt mimo wszystko jest wydajny i dobrze się pieni, i zużywamy go jak zwykły żel pod prysznic.
Jeśli zaś mowa o samym działaniu, to raczej ciężko mi określić czy rzeczywiście działa antybakteryjnie, ale na pewno nie zauważyłam jakichś podrażnień czy dodatkowych pryszczyków na ciele, także to na pewno jego zasługa. Kolejnym atutem tego specyfiku jest fakt, że nie wysusza skóry! Biorąc pod uwagę, że działa antybakteryjnie można pomyśleć, że jest dość silnym detergentem... Okazuje się jednak, że dobrze oczyszcza i nie podrażnia.
Czy polecam? Tak, zwłaszcza dla aktywnych i tych ze skłonnością do niedoskonałości nie tylko na twarzy, ale również i na całym ciele.
Gdzie kupić?
Wszystkie produkty marki Barwa możecie kupić w hipermarkecie Auchan.
Cena: 9,50 zł.
Hempz i pielęgnacja włosów
11 października 2011 godz. 10:00Do tej pory znałam tylko jedno zastosowanie dla konopii indyjskiej, do tego nie do końca legalne (przynajmniej w naszym kraju, hehe). Okazuje się jednak, że roślinę tę można wykorzystać również w kosmetyce, co daje naprawdę wspaniałe efekty!
Dziś zaprezentuję Wam produkty do włosów marki Hempz. Wszystkie przystosowane są raczej do włosów suchych, które wymagają mocnego nawilżenia.
Jak widzicie będzie to dość spora recenzja, ale zależało mi na tym, aby wszystko umieścić właśnie w jednym poście, ponieważ przez ostatni miesiąc w pielęgnacji włosów stosuję tylko te trzy produkty (plus pianka do stylizacji włosów). Dodam jeszcze, że mam długie, kręcone i dość suche włosy, niefarbowane, także teoretycznie ten zestaw został stworzony jak dla mnie ;).
Hempz Hydrating Shampoo
Od producenta:
Hempz Hydrating Shampoo (szampon nawilżający) jest szamponem do codziennej pielęgnacji, zapewniający odpowiednie nawilżenie dla wszystkich rodzajów włosów. Hempz Seed Oil i ekstrakty z konopi zapewniają utrzymanie właściwej wilgoci, zaś aminokwasy wnikają do wnętrza włosów nawilżając włosy, zapewniając im zdrowy wygląd i przywracając naturalną równowagę.
Swoją pielęgnację rozpoczynam od umycia włosów właśnie tym specyfikiem. Posiadam wersję mini, która mieści 75 ml. Buteleczka jest bardzo mała i zgrabna, ma ciekawy design. Mimo dość twardego plastiku wydobycie pożądanej ilości szamponu nie jest trudne.
Jeśli chodzi o konsystencję, to nie jest ani za gęsta, ani za rzadka - jak dla mnie w sam raz. Bardzo dobrze się pieni i na dokładne umycie burzy, dość długich loków wystarcza naprawdę niewielka ilość! Myję włosy średnio co trzy dni i przez ostatni miesiąc zużyłam tyle, co widać na zdjęciu, także wydajność jest naprawdę rewelacyjna. Aż się sama zdziwiłam!
Zapach... I tutaj to bardzo sporna kwestia, bo gdy po raz pierwszy powąchałam ten szampon (to się w sumie tyczy też innych produktów z tej serii), to się trochę przeraziłam. Zapach niezbyt mi się spodobał, moja mama zaś stwierdziła, że jest piękny, także jak widać to kwestia gustu. Ja w sumie przywykłam do niego i po czasie nawet mi się spodobał.
Samo działanie tego szamponu jest bardzo w porządku. Ładnie oczyszcza włosy z zanieczyszczeń, nie plącze ich mocno i nie wysusza. Działa na pewno lepiej aniżeli drogeryjne szampony.
Hempz Hydra Conditioner
Od producenta:
Hempz Hydra Conditioner (odżywka nawilżająca). Bardzo bogata w składniki odżywka przeznaczona do nawilżania włosów. Hydra Conditioner uzupełnia niedobór wilgoci straconej w wyniku stylizacji i oddziaływania środowiska. Odżywia i ożywia wygląd włosów. Zawiera olej sezamowy, olej z kukurydzy, białka pszenicy i soi które są ważnymi składnikami odżywczymi przywracającymi blask oraz zdrowy i naturalny wygląd włosom. Olej z nasion konopi jest bogatym źródłem aminokwasów i składników odżywczych mających istotne znaczenie dla powstawania keratyny - białka odpowiedzialnego za integralność struktury włosów.
Odżywka do spłukiwania.
Tuż po umyciu włosów używam tej odżywki i nakładam ją dokładnie na całą długość włosów, używając do tego grzebienia ze średnio szeroko rozstawionymi ząbkami.
Opakowanie zawiera tylko 44 ml ponieważ jest to wersja mini. Tubka jest mała i zgrabna, wytworzona z miękkiego materiału, dzięki któremu wydobycie produktu jest miłe i przyjemne, nie musimy się denerwować, że na ściankach zostanie sporo resztek.
Zapach odżywki jest właściwie taki sam jak szamponu i mam na jego temat identyczne zdanie. Konsystencja jest typowa, jak dla odżywek - biała, średnio rzadka, dobrze się nakłada na włosy, dość wydajna.
Odżywkę trzymam na włosach kilka minut. W tym czasie cała się myję. Po spłukaniu włosy są miękkie i łatwo się rozczesują. Używana systematycznie naprawdę poprawia kondycję włosów i sprawia, że wyglądają o wiele lepiej, są mocniej nawilżone. Oczywiście sama odżywka nie odbuduje mega zniszczonych włosów, ale te przesuszone znajdą w niej ratunek.
Shine Spray
Od producenta:
Nabłyszczający spray do włosów. Zapewnia lśniący i zdrowy wygląd włosów. Czysty olejek i ekstrakt z konopi indyjskich oraz naturalne olejki roślinne, proteiny i silikony zapewniają natychmiastowy połysk, ujarzmiają niesforne kosmyki i zapewniają właściwe odżywienie. Filtr UV chroni włosy i przeciwdziała blaknięciu koloru. Preparat zapewnia ochronę przed niszczeniem włosów przez wysoką temperaturę.
Shine Spray to dwufazowy produkt, którego przed użyciem trzeba wstrząsnąć, aby połączyć ze sobą dwie fazy. Tego spreju używam po umyciu i osuszeniu ręcznikiem włosów, jako dodatkową odżywkę, bez spłukiwania.
Opakowanie to plastikowa buteleczka z atomizerem. Jak dla mnie ok. Atomizer nie sprawia większych problemów, rozpyla produkt odpowiednim strumieniem.
Shine Spray ma dość tłustą, nieco oleistą konsystencję, co mi bardzo odpowiada ponieważ to jest coś, co moje włosy wręcz uwielbiają ;). Produkt jest dość wydajny i pachnie podobnie jak poprzednicy.
Spryskuję nim całe włosy, dzięki czemu po takim zabiegu są lśniące i wyglądają na zdrowsze. Mimo tego, że nie spłukuję tej odżywki nie obciąża ona moich włosów, a jeśli już to nie w takim stopniu, żeby mi to jakoś specjalnie przeszkadzało. Po zaaplikowaniu dodatkowo pianki, moje włosy pięknie się prezentują gdy je wysuszę suszarką z dyfuzorem i jonizacją.
Przyznam, że z całej trójki ten sprej do włosów, to mój zdecydowany faworyt.
Gdzie kupić?
Jeśli jesteście zainteresowani kupnem produktów Hempz zapraszam do sklepu internetowego. Tam znajdziecie masę innych, równie ciekawych produktów do pielęgnacji włosów oraz całego ciała.
Czerwień na pazurkach mych, czyli krótka recenzja lakierów Mollon
10 października 2011 godz. 19:31Lubicie czerwień na paznokciach? Ja bardzo! Czerwone paznokcie od lat nie wychodzą z mody i wyglądają pięknie właściwie na każdą okazję... Dziś przedstawię Wam dwa różne odcienie tej samej firmy Mollon Cosmetics.
Pro Nail Laquer Professional nr 9
To taka buraczkowa czerwień - coś pomiędzy bordo a krwistą czerwienią. Wykończenie żelkowe, trzyma się standardowo, a do pokrycia wystarczą spokojnie dwie warstwy. Jak dla mnie boski odcień i bardzo elegancki. Pędzelek jest wąski i dobrze się nim nakłada emalię. Swatch na samym dole.
Ponadto w opakowaniu mamy naprawdę ogromną ilość lakieru bo aż 15 ml. Nie wiem kiedy to zużyję i czy w ogóle! :)
Nail Laquer - lakier do paznokci z ekstraktem z bambusa nr 5 JUICY RED
To taka krwista, typowa czerwień. Bardzo ładna i kobieca. Lubię ten lakier, rzuca się w oczy, słyszałam kilka komentarzy (oczywiście pozytywnych) na jego temat. Producent pisze o dobroczynnym działaniu ekstraktu z bambusa, ale ja nie zauważyłam takowego, choć przyznam, że produkt szczególnie nie zaszkodził moim paznokciom, więc to w sumie na plus.
Pędzelek nieco szerszy niż w przypadku lakieru recenzowanego wyżej, ale również i w tym przypadku aplikacja nie sprawia problemów. Do pokrycia należy nałożyć minimum dwie warstwy, mimo wszystko jednak widać lekki prześwit.
Pojemność to 12 ml.
A tak prezentują się oba lakiery na paznokciach. Na paznokciu u palca wskazującego - PRO Nail Laquer nr 9, a na paznokciu u palca środkowego - Nail Laquer z ekstraktem z bambusa odcień nr 5 JUICY RED. Na obu paznokciach nałożone są po dwie warstwy emalii.
Wybaczcie mi moje suche skórki, ale ostatnio ich kondycja nieco podupada. Czyżby powodem było jesienne obniżenie temperatury i uczelniany stres? Kto wie... Znacie jakieś skuteczne i sposoby na szybką regenerację paznokci i skórek wokół nich?
Higiena intymna to bardzo ważna kwestia w codziennej pielęgnacji naszego ciała. Strefa intymna jest narażona na wiele czynników, które zagrażają jej naturalnej florze bakteryjnej. Ponadto jest narażona na infekcje i grzybice. Ważna jest nie tylko profilaktyka, ale również zapobieganie! Z pomocą przychodzą różnego rodzaju płyny do higieny intymnej, dziś przedstawię Wam jeden, tym razem naszej rodzimej marki Barwa, a będzie to żel z serii Miss do higieny intymnej z ekstraktem z kory dębu.
Od producenta:
Delikatny żel przeznaczony do codziennej higieny okolic intymnych. Specjalnie opracowana receptura oparta na łagodnych składnikach myjących zapewnia długotrwałe uczucie świeżości.
- Nie zawiera mydła
- pH fizjologiczne
- Nie zawiera soli
Produkt przebadany dermatologicznie.
źródło: http://barwa.com.pl/pl/produkty/cosmetics/miss/miss-intimate-hygiene-gel-with-oak-bark-extract
300 ml produktu zamknięte jest w plastikowym opakowaniu z pompką, co bardzo mi się podoba ponieważ w higieniczny sposób możemy wydobyć interesującą nas ilość. Ponadto skromny design i bursztynowy odcień samego żelu przyciągają wzrok.
Konsystencja żelu jest typowa - nie za rzadka, nie za gęsta... Jak dla mnie w sam raz! Sam zapach też jest dość przyjemny i najważniejsze - nie jest nachalny, dzięki czemu mamy pewność, że kosmetyk ten nie zawiera zbyt wielu substancji zapachowych, które mogłoby podrażnić tak bardzo delikatną skórę.
Produkt świetnie się pieni, ale też świetnie się go spłukuje (w przypadku innych żeli z drugą kwestią zawsze miałam problem). Pozostawia uczucie świeżości i czystości. U mnie nie spowodował żadnych podrażnień ani infekcji, a używam go od dłuższego czasu praktycznie codziennie (czasami nawet w ciągu dnia).
Czy polecam? Zdecydowanie. To naprawdę dobry produkt za niewielką cenę. Ponadto nie zawiera mydła (a większość płynów do higieny intymnej jednak takowe posiada).
Gdzie kupić?
Ten produkt jak i większość kosmetyków Barwy można kupić w sieci hipermarketów Auchan.
Gdzie kupić?
Ten produkt jak i większość kosmetyków Barwy można kupić w sieci hipermarketów Auchan.
Cena: 6,90 zł.
Spektakularny efekt Twoich rzęs, czyli recenzja maskary Virtual Spectacular Effect
6 października 2011 godz. 10:51Jak już wspominałam w którejś z notek - tusz do rzęs to podstawowy kosmetyk kolorowy, bez którego nie umiałabym się obejść! Rzęsy, nawet delikatnie pociągnięte maskarą wyglądają przepięknie i odświeżają twarz, sprawiając, że wygląda na wypoczętą. Oczywiście wszystko zależy od jakości tego kosmetyku... Dziś przybliżę Wam jeden z nich, o którym była mowa już w tej notce, a mianowicie o maskarze Virtual Spectacular Effect total volume & lengh.
Od producenta:
Spektakularny efekt bez sztucznych rzęs jest możliwy dzięki gęstej szczotce o beczułkowatym kształcie. Mascara Spectacular Effect total volume & length delikatnie pogrubia każdą pojedynczą rzęsę pokrywając ją lśniącą warstwą tuszu. Mikrowłókna zawarte w masie przylegają do rzęs nadając im zaskakującą objętość oraz chroniąc przed uszkodzeniami. Idealny dla kobiet o długich ale rzadkich rzęsach.
Opakowanie maskary ma bardzo fajne połączenie kolorów - fiolet z żółtym to coś, co przyciąga oko i podoba się konsumentom (co jest podobno udowodnione naukowo, hehe). Jakość wykonania tubki jest całkiem w porządku, aczkolwiek trochę zaskoczyła mnie zakrętka, którą (prawdopodobnie z mojej winy), zakręciłam zbyt mocno i teraz mimo zamknięcia przechyla się na boki. Obawiam się, że to może mieć wpływ na jakość samego tuszu, ale póki co problemów nie mam...
Szczoteczka należy do moich ulubionych. Wykonana z włosia syntetycznego, nie silikonu. Jest gęsta i nakładanie nią tuszu to przyjemność! Jak dla mnie to największa zaleta tego produktu! Maskara może mieć świetną konsystencję, ale jak szczoteczka nie przypasuje, to właściwie koniec. Zaczyna się kombinowanie z innymi... W tym przypadku jednak nie ma tego problemu! Ponadto pięknie rozdziela rzęsy, nie skleja ich.
Konsystencja tuszu jest dość rzadka i sucha, dzięki czemu możemy stopniować efekt. Pierwsze dwie warstwy wyglądają bardzo naturalnie, trzecia już daje nieco mocniejszy, jak dla mnie optymalny efekt. Zobaczcie zresztą na poniższych zdjęciach. Po lewej stronie - rzęsy bez tuszu, a po prawej - rzęsy z trzema warstwami.
Efekt wciąż jest dość delikatny, ale rzęsy są ładnie pogrubione i wyraźnie wydłużone. Tym produktem nie osiągniemy niczego spektakularnego, ale mi to nie przeszkadza, bo szczerze mówiąc wolę delikatniejszy look jeśli chodzi o rzęsy. Rzadko robię sobie mocny makijaż i taki tusz do typowych dzienniaczków jest jak najbardziej OK.
Zawsze w tuszach denerwowało mnie to, że w ciągu dnia osypywały się okrutnie. Niektóre wręcz w całości lądowały na moich policzkach lub w oku. W tym przypadku tak nie ma. Tusz grzecznie siedzi sobie na naszych rzęsach cały dzień, dopóki go nie zmyjemy. Oczywiście podczas deszczu czy płaczu może być problem z trwałością, ale to w końcu nie jest produkt wodoodporny.
Czy polecam? Tak, dla fanek naturalnego makijażu, do dziennego looku.
Gdzie kupić?
Produkty Virtual możecie kupić w niesieciowych, osiedlowych drogeriach. We Wrocławiu właściwie w każdej, małej drogeryjce widziałam kosmetyki tej marki.
Cena rekomendowana: 11 zł.