Spełniamy marzenia w kwietniowym ShinyBox
30 kwietnia 2017 godz. 11:54
Muszę przyznać, że pudełka ShinyBox, oprócz tego, że cieszą niesamowicie swoją zawartością i samym faktem, że się u mnie pojawiają, świadczą o tym, jak ten czas szybko leci... I nie, nie chodzi o to, że w środku czasami znajduję produkty dla kobiet 30+, a dlatego że mam wrażenie, że te boxy przychodzą do mnie co chwilę, a to raptem jeden raz w miesiącu... 😅
Przejdźmy jednak do zawartości kwietniowego boxa, o nostalgicznej nazwie - Spełnij Marzenia. W ogóle podoba mi się, że Shiny za każdym razem przypisuje jakąś ciekawą nazwę, a nie tylko Styczeń 2017, Luty 2017, itd. Ale wracając do istoty pudełeczka...
Jak widać, tym razem design pudełka jest dość minimalistyczny, zawartość również. Czy to źle? Przekonacie się w dalszej części posta.
Pierwszym produktem, o którym było wiadomo jeszcze przed premierą, jest Pieniący się żel do mycia twarzy z luffą marki -417. U mnie żeli do twarzy nigdy za mało, więc ucieszyłam się, że przywędrowało do mnie takie cudeńko. Pokusiłam się i użyłam go kilka razy. Wrażenia jak najbardziej pozytywne.
A co to jest cała luffa? Oczywiście nie mogłam się powstrzymać i w Internecie znalazłam informację, że jest to trukwa (tak, po polsku), czyli rodzaj jednorocznych pnączy z rodziny dyniowatych, występujących w strefie tropikalnej i subtropikalnej (kliknij, aby zobaczyć cały opis na Wikipedii). W każdym razie, w tym konkretnym produkcie spełnia funkcję peelingującą. Jest natomiast na tyle rzadki, że na pewno nie zrobi nikomu krzywdy, także bez obaw.
Kolejnym produktem, który bardzo mocno mnie zaintrygował jest Balsam tlenowy Air Stream z linii Legendarny Tlen marki Faberlic.
O firmie nigdy nie słyszałam, ale patrząc na opakowanie, chyba ma wschodnie korzenie 😉. Na niektórych blogach widziałam informację, że jest to balsam do ciała, aczkolwiek ja odnoszę wrażenie, że niekoniecznie... To cudo pełni funkcję raczej naprawczego serum do twarzy, które łagodzi skórę po różnych zabiegach jak depilacja, opalanie, itp. Chociaż z drugiej strony, nałożony na inną część ciała, zapewne również spełniłby swoją funkcję. No nic, pożyjemy, zobaczymy, a raczej potestujemy i sprawdzimy!
W boxie znalazłam również Rozświetlający krem pod oczy od firmy Krynickie SPA. Z kremami pod oczy, u mnie, jest taka sama zasada, jak z żelami do twarzy - nigdy za mało. Dlatego obecność tego kosmetyku bardzo mnie ucieszyła. Poza tym nie znam marki, więc tym chętniej dowiem się jakie jest jego działanie.
Podoba mi się również fakt, że krem przeznaczony jest do cery naczynkowej. Sama posiadam skłonności do rumienia, więc dedykowany kosmetyk tym bardziej cieszy.
A teraz przejdźmy do kolorówki, której tym razem nie zabrakło. Podoba mi się, że Shiny postawiło na dość uniwersalne produkty, bo w pudełku można było znaleźć Błyszczyk do ust firmy Dr Irena Eris oraz Spiekany róż do policzków, zamiennie z Deep Liner - czarnym wodoodpornym eyelinerem w kałamarzu marki Joko.
Ucieszył mnie błyszczyk z serii ProVoke, ponieważ miałam okazję ich używać i muszę przyznać, że są bardzo przyjemne. Trafiłam na odcień nr 3 ROMANTIC CREAM, który tym razem powędruje do mojej mamy, bo lubi takie odcienie i wykończenia. Co do kosmetyków Joko, jak widać, otrzymałam róż do policzków nr 8. Jeszcze nie miałam okazji go testować, ale na swatchach prezentuje się bardzo ładnie, więc wkrótce rozpocznę testowanie na policzkach.
Dodatkowo, w pudełku znalazłam voucher na 30 zł. do wykorzystania w Katalogu Marzeń. Muszę jednak przyznać, że ceny wrocławskie są na tyle wysokie, że te 30 zł. niewiele zmienia, więc nie wiem czy go wykorzystam (chyba że na kurs języka angielskiego online, który kosztuje 39 zł.).
Oprócz vouchera znalazła się jeszcze próbka Regenerującego szamponu do włosów marki Lab One. Takie małe saszetki zawsze się przydają, na wyjazdy choćby, więc dorzucam do mojej próbkowej kolekcji.
Na koniec spójrzcie jeszcze na ulotkę z opisem wszystkich produktów, jakie można znaleźć w boxie.
Muszę przyznać, że zawartość tego pudełeczka bardzo mocno przypadła mi do gustu. W zasadzie wszystkie produkty znajdą u mnie zastosowanie. Do tego większość to marki, których jeszcze nie miałam okazji poznać, więc tym lepiej.
A Wam jak podobają się produkty z pudełka Spełnij Marzenia? Który kosmetyk najbardziej przypadł Wam do gustu, a który najmniej?
Pierwszym produktem, o którym było wiadomo jeszcze przed premierą, jest Pieniący się żel do mycia twarzy z luffą marki -417. U mnie żeli do twarzy nigdy za mało, więc ucieszyłam się, że przywędrowało do mnie takie cudeńko. Pokusiłam się i użyłam go kilka razy. Wrażenia jak najbardziej pozytywne.
A co to jest cała luffa? Oczywiście nie mogłam się powstrzymać i w Internecie znalazłam informację, że jest to trukwa (tak, po polsku), czyli rodzaj jednorocznych pnączy z rodziny dyniowatych, występujących w strefie tropikalnej i subtropikalnej (kliknij, aby zobaczyć cały opis na Wikipedii). W każdym razie, w tym konkretnym produkcie spełnia funkcję peelingującą. Jest natomiast na tyle rzadki, że na pewno nie zrobi nikomu krzywdy, także bez obaw.
Kolejnym produktem, który bardzo mocno mnie zaintrygował jest Balsam tlenowy Air Stream z linii Legendarny Tlen marki Faberlic.
O firmie nigdy nie słyszałam, ale patrząc na opakowanie, chyba ma wschodnie korzenie 😉. Na niektórych blogach widziałam informację, że jest to balsam do ciała, aczkolwiek ja odnoszę wrażenie, że niekoniecznie... To cudo pełni funkcję raczej naprawczego serum do twarzy, które łagodzi skórę po różnych zabiegach jak depilacja, opalanie, itp. Chociaż z drugiej strony, nałożony na inną część ciała, zapewne również spełniłby swoją funkcję. No nic, pożyjemy, zobaczymy, a raczej potestujemy i sprawdzimy!
W boxie znalazłam również Rozświetlający krem pod oczy od firmy Krynickie SPA. Z kremami pod oczy, u mnie, jest taka sama zasada, jak z żelami do twarzy - nigdy za mało. Dlatego obecność tego kosmetyku bardzo mnie ucieszyła. Poza tym nie znam marki, więc tym chętniej dowiem się jakie jest jego działanie.
Podoba mi się również fakt, że krem przeznaczony jest do cery naczynkowej. Sama posiadam skłonności do rumienia, więc dedykowany kosmetyk tym bardziej cieszy.
A teraz przejdźmy do kolorówki, której tym razem nie zabrakło. Podoba mi się, że Shiny postawiło na dość uniwersalne produkty, bo w pudełku można było znaleźć Błyszczyk do ust firmy Dr Irena Eris oraz Spiekany róż do policzków, zamiennie z Deep Liner - czarnym wodoodpornym eyelinerem w kałamarzu marki Joko.
Ucieszył mnie błyszczyk z serii ProVoke, ponieważ miałam okazję ich używać i muszę przyznać, że są bardzo przyjemne. Trafiłam na odcień nr 3 ROMANTIC CREAM, który tym razem powędruje do mojej mamy, bo lubi takie odcienie i wykończenia. Co do kosmetyków Joko, jak widać, otrzymałam róż do policzków nr 8. Jeszcze nie miałam okazji go testować, ale na swatchach prezentuje się bardzo ładnie, więc wkrótce rozpocznę testowanie na policzkach.
Dodatkowo, w pudełku znalazłam voucher na 30 zł. do wykorzystania w Katalogu Marzeń. Muszę jednak przyznać, że ceny wrocławskie są na tyle wysokie, że te 30 zł. niewiele zmienia, więc nie wiem czy go wykorzystam (chyba że na kurs języka angielskiego online, który kosztuje 39 zł.).
Oprócz vouchera znalazła się jeszcze próbka Regenerującego szamponu do włosów marki Lab One. Takie małe saszetki zawsze się przydają, na wyjazdy choćby, więc dorzucam do mojej próbkowej kolekcji.
Na koniec spójrzcie jeszcze na ulotkę z opisem wszystkich produktów, jakie można znaleźć w boxie.
Muszę przyznać, że zawartość tego pudełeczka bardzo mocno przypadła mi do gustu. W zasadzie wszystkie produkty znajdą u mnie zastosowanie. Do tego większość to marki, których jeszcze nie miałam okazji poznać, więc tym lepiej.
A Wam jak podobają się produkty z pudełka Spełnij Marzenia? Który kosmetyk najbardziej przypadł Wam do gustu, a który najmniej?