Szminkowy Terminator, czyli Super Stay Matte Ink od Maybelline
3 czerwca 2018 godz. 11:41
Uwielbiam malować usta, głównie pomadkami o matowym i mega-trwałym wykończeniu. Jestem z gatunku leniwców, więc nie lubię poprawiać makijażu w ciągu dnia. Uwielbiam zrobić make-up rano, przed wyjściem do pracy, i po powrocie stwierdzić, że wciąż wygląda ładnie i wyjściowo. Poza samymi kosmetykami, ogromny wpływ na trwałość ma również pielęgnacja, kondycja skóry i nasze nawyki. Na przykład ja nauczyłam się nie dotykać twarzy w ciągu dnia. Jeśli zaswędzi mnie nos, to nie pocieram go, a... Uwaga! Głaszczę włosami... 😋 Niejedna osoba pytała mnie dlaczego wącham swoje włosy...! A ja po prostu dzięki temu nie ścieram podkładu i mogę się, powiedzmy sobie, podrapać. Może to i głupie, ale skuteczne.
Ale co z ustami? O tyle, o ile nad dotykaniem twarzy można zapanować, tak z jedzenia, picia i mówienia, na rzecz idealnych ust, raczej nie zrezygnujemy. Warto więc zainwestować w mega-trwałą pomadkę, których na rynku ostatnio całe mnóstwo. Dziś będzie właśnie o tego typu produkcie, czyli Maybelline Super Stay Matte Ink w odcieniu 15 LOVER.
Do tej pory moimi zdecydowanymi faworytami były pomadki Golden Rose Longstay Liquid Matte Lipstick. Choć początki do łatwych nie należały, tak później zaiskrzyło i na długie miesiące przeważały w moim makijażu ust. Posiadanie ulubieńców nie zmniejszyło jednak mojej chęci do poznawania innych tego typu pomadek. W końcu dopadłam (a raczej mama i siostra dopadły w niemieckim DM-ie) słynną pomadkę z Maybelline, o której dzisiejszy post traktuje. Jak wrażenia?
Szminka, jak nietrudno zauważyć, przychodzi do nas w prostopadłościennym opakowaniu - dół w odcieniu różowym, który reprezentuje odcień samego produktu (całkiem nieźle zresztą go odwzorowuje) oraz biała zakrętka, do której przymocowany jest aplikator.
Pomadkę nakładamy przy pomocy standardowego dla marek z koncernu L'Oreal aplikatora, czyli patyczka zakończonego poduszeczką w kształcie, hmm... serduszka. Z koleżanką kiedyś śmiałyśmy się, że to wygląda jak coś innego, ale może darujmy sobie już te porównania... 😛 Aplikator nakłada produkt na usta w sposób bardzo precyzyjny. Można spokojnie je wyrysować, skorygować ich kształt, a także dojechać do kącików bez obaw o efekt klauna.
Konsystencja nie jest ani zbyt rzadka, ani zbyt gęsta. Właściwie nie mam co do niej zarzutów. Jednorazowo nabieramy odpowiednią ilość pomadki. Jedyne, do czego mam obiekcje, to fakt, że pomadka mocno się klei (co zresztą trochę widać na moich zdjęciach ust poniżej), dlatego nie należy przesadzać z ilością. Gdy produkt zastygnie, klei się nieco mniej. I nie daje na ustach typowego matu, ale nie jest też błyszcząca - coś pomiędzy. Mimo wszystko uważam, że efekt, jaki daje, jest bardzo ładny.
Sam kolor, który posiadam, czyli 15 LOVER to dość twarzowy i naturalny róż z domieszką fioletu. Idealny na każdą porę roku i prawie do każdego makijażu. Dla mnie to trochę taki nude biorąc pod uwagę, że często noszę naprawdę mocno podkreślone usta. Widziałam, że ten odcień będzie dostępny w Rossmannie. LOVER na pewno znajdzie wiele zwolenniczek.
A teraz przejdźmy do jednego z ciekawszych aspektów bohatera dzisiejszego postu, czyli trwałości. W Internecie widziałam niejedną opinię, że te pomadki są mega-hiper trwałe. Czy potwierdzam? Tak! To zdecydowanie najtrwalsza pomadka, z jaką kiedykolwiek miałam do czynienia. Pokonała nawet moje ulubienice z Golden Rose. Trzyma się od samego rana aż do demakijażu, w stanie bardzo dobrym. Jedynie zjada się odrobinę od wewnętrznej strony ust, ale wciąż wygląda nienagannie. I nie, nie przesadzam. Mogę jeść rosół, pić kawę, herbatę, wodę, jeść lody - ona przetrwa wszystko i przy tym w ogóle się nie warzy. Byłam tym mega zaskoczona. Poluję zatem na inne kolory!
A jak z demakijażem? Nietrudno się domyślić, że wodą czy żelem do twarzy raczej jej nie zmyjemy, ale wystarczy zwykły, dwufazowy płyn i po pomadce nie ma śladu. Do tego usta w ogóle nie są przesuszone jak to bywa w przypadku matowego wykończenia.
Z tego, co widziałam, matowe szminki w płynie Super Stay Matte Ink od Maybelline można kupić stacjonarnie w Hebe, Drogerii Natura oraz w Rossmannie. Niestety kolorów jest zdecydowanie mniej niż na rynku zachodnim, ale każdy na pewno znajdzie coś dla siebie. Można poszukać również online.
A Wy macie te pomadki? Lubicie? A może macie innych, równie trwałych ulubieńców?
Ale co z ustami? O tyle, o ile nad dotykaniem twarzy można zapanować, tak z jedzenia, picia i mówienia, na rzecz idealnych ust, raczej nie zrezygnujemy. Warto więc zainwestować w mega-trwałą pomadkę, których na rynku ostatnio całe mnóstwo. Dziś będzie właśnie o tego typu produkcie, czyli Maybelline Super Stay Matte Ink w odcieniu 15 LOVER.
Do tej pory moimi zdecydowanymi faworytami były pomadki Golden Rose Longstay Liquid Matte Lipstick. Choć początki do łatwych nie należały, tak później zaiskrzyło i na długie miesiące przeważały w moim makijażu ust. Posiadanie ulubieńców nie zmniejszyło jednak mojej chęci do poznawania innych tego typu pomadek. W końcu dopadłam (a raczej mama i siostra dopadły w niemieckim DM-ie) słynną pomadkę z Maybelline, o której dzisiejszy post traktuje. Jak wrażenia?
Szminka, jak nietrudno zauważyć, przychodzi do nas w prostopadłościennym opakowaniu - dół w odcieniu różowym, który reprezentuje odcień samego produktu (całkiem nieźle zresztą go odwzorowuje) oraz biała zakrętka, do której przymocowany jest aplikator.
Pomadkę nakładamy przy pomocy standardowego dla marek z koncernu L'Oreal aplikatora, czyli patyczka zakończonego poduszeczką w kształcie, hmm... serduszka. Z koleżanką kiedyś śmiałyśmy się, że to wygląda jak coś innego, ale może darujmy sobie już te porównania... 😛 Aplikator nakłada produkt na usta w sposób bardzo precyzyjny. Można spokojnie je wyrysować, skorygować ich kształt, a także dojechać do kącików bez obaw o efekt klauna.
Sam kolor, który posiadam, czyli 15 LOVER to dość twarzowy i naturalny róż z domieszką fioletu. Idealny na każdą porę roku i prawie do każdego makijażu. Dla mnie to trochę taki nude biorąc pod uwagę, że często noszę naprawdę mocno podkreślone usta. Widziałam, że ten odcień będzie dostępny w Rossmannie. LOVER na pewno znajdzie wiele zwolenniczek.
A teraz przejdźmy do jednego z ciekawszych aspektów bohatera dzisiejszego postu, czyli trwałości. W Internecie widziałam niejedną opinię, że te pomadki są mega-hiper trwałe. Czy potwierdzam? Tak! To zdecydowanie najtrwalsza pomadka, z jaką kiedykolwiek miałam do czynienia. Pokonała nawet moje ulubienice z Golden Rose. Trzyma się od samego rana aż do demakijażu, w stanie bardzo dobrym. Jedynie zjada się odrobinę od wewnętrznej strony ust, ale wciąż wygląda nienagannie. I nie, nie przesadzam. Mogę jeść rosół, pić kawę, herbatę, wodę, jeść lody - ona przetrwa wszystko i przy tym w ogóle się nie warzy. Byłam tym mega zaskoczona. Poluję zatem na inne kolory!
A jak z demakijażem? Nietrudno się domyślić, że wodą czy żelem do twarzy raczej jej nie zmyjemy, ale wystarczy zwykły, dwufazowy płyn i po pomadce nie ma śladu. Do tego usta w ogóle nie są przesuszone jak to bywa w przypadku matowego wykończenia.
Z tego, co widziałam, matowe szminki w płynie Super Stay Matte Ink od Maybelline można kupić stacjonarnie w Hebe, Drogerii Natura oraz w Rossmannie. Niestety kolorów jest zdecydowanie mniej niż na rynku zachodnim, ale każdy na pewno znajdzie coś dla siebie. Można poszukać również online.
A Wy macie te pomadki? Lubicie? A może macie innych, równie trwałych ulubieńców?