Odlotowe rzęsy, czyli maskara False Lash Wings
31 grudnia 2013 godz. 11:00
Szykujecie się na imprezę noworoczną czy tym razem, podobnie jak ja, zostajecie w domu by w końcu bez szaleństw rozpocząć 2014 rok? Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie impreza sylwestrowa jest trochę jak wyrocznia... W zależności od tego, co wtedy robię, podobne sytuacje dzieją się przez cały rok. Mój ścisły umysł podpowiada mi, że to zapewne przypadek albo doszukuję się powiązań, ale z drugiej strony to przecież się sprawdza...!
Koniec jednak tej dygresji. Dziś będzie konkretnie, tym razem o tuszu do rzęs, który testowałam przez ostatni czas. Niestety nie mogłam używać go codziennie, bo nie mam do niego wystarczającej ilości nerwów ponieważ... Jest dość specyficzny. I nie, nie jest to słynna maskara L'Oreal Paris marki Avon lecz ponownie od L'Oreala (o jednym mówiłam już tutaj). Niniejsza recenzja traktuje o tuszu do rzęs Fals Lash Wings, która, nie da się ukryć, jest dość osobliwym produktem.
Pierwsze, co rzuca się w oczy (oczywiście zanim wyjmiemy szczoteczkę!) to dość eleganckie opakowanie, które chyba ma przypominać skrzydła (zgodnie z nazwą kosmetyku). Do skrzydeł designowi trochę daleko, co jednak nie zmienia faktu, że wygląda bardzo przyjemnie dla oka i nie da się przejść obok niego obojętnie. W Rossmannie aż krzyczy: Sprawdź mnie, jestem oryginalna! Przecież chcesz wiedzieć, jaka jestem w środku! Nie wiem jak Wy, ale ja uległam.
Gdy tylko odkręciłam tę maskarę, ku moim oczom ukazał się najdziwniejszy widok, o jakim nawet nie śniłam. Trudno nawet dokładnie opisać kształt tej szczoteczki, ale tu chyba przejawia się wspomniane wyżej skrzydło ponieważ jeden rządek silikonowego włosia im niżej trzonka aplikatora, tym jest dłuższy. Jednak bez zbędnych opisów - przyjrzyjcie się powyższemu zdjęciu, a na pewno będziecie wiedziały o co mi chodzi.
Zobaczywszy oryginalność produktu, nie mogłam się doczekać aż w końcu będzie mi dane przetestowanie tego cudeńka. Zazwyczaj takie udziwnione szczoteczki dawały całkiem niezły efekt, więc liczyłam na to, że i w tym przypadku to się sprawdzi...
Konsystencja, jak w innych maskarach tej marki. Na początku nieco zbyt rzadka, ale z czasem gęstnieje i da się jej używać. Tusz pod koniec dnia delikatnie się kruszy, co mnie trochę irytuje, ale powiedzmy, że jest to do przeżycia - znam maskary, które potrafią zrobić gorszą masakrę. Demakijaż zbędny ;).
Sam efekt, jaki można uzyskać po zaaplikowaniu jest całkiem przyzwoity. Wyżej opisany kształt szczoteczki ma wydłużać i podwijać rzęsy przy zewnętrznym kąciku, dzięki czemu makijaż będzie bardziej zalotny...
Na powyższej fotografii widać jaki efekt daje maskara po zaaplikowaniu dwóch warstw. To dość spore zbliżenie wykonane obiektywem makro, więc miejcie proszę poprawkę na posklejane rzęsy i inne mankamenty, w rzeczywistości tego nie widać. W każdym razie rzęsy wyglądają nieźle, ale samo użytkowanie szczoteczki jest... W zasadzie nawet nie wiem jak to określić! Malując rzęsy przy prawym oku wszystko jest w najlepszym porządku. Chcąc uzyskać taki sam efekt przy oku lewym należy odwrócić szczoteczkę o sto osiemdziesiąt stopni. I co? I nic. I upaćkane powieki, palce i generalnie wszystko to, co upaćkane być nie powinno.
I tak, na moją ocenę ma wpływ poręczność tego cuda, bo o tyle, o ile sam efekt na rzęsach mi się podoba, tak posługiwanie się średnio przypadło mi do gustu. Może jeszcze z czasem jakoś będzie mi łatwiej, może się przyzwyczaję. Nie tracę nadziei bo tusze od L'Oreala są naprawdę OK. Poza tym, z tego, co wiem, są generalnie lubiane przez kobiety.
A Wy używacie maskary False Lash Wings od L'Oreal? Co o niej sądzicie? Dla Was też udziwniona szczoteczka jest trochę nieporęczna czy raczej dajecie sobie z nią radę? A może coś mi poradzicie jak malować oczy tym wynalazkiem? Czekam na Wasze rady.
Sam efekt, jaki można uzyskać po zaaplikowaniu jest całkiem przyzwoity. Wyżej opisany kształt szczoteczki ma wydłużać i podwijać rzęsy przy zewnętrznym kąciku, dzięki czemu makijaż będzie bardziej zalotny...
Na powyższej fotografii widać jaki efekt daje maskara po zaaplikowaniu dwóch warstw. To dość spore zbliżenie wykonane obiektywem makro, więc miejcie proszę poprawkę na posklejane rzęsy i inne mankamenty, w rzeczywistości tego nie widać. W każdym razie rzęsy wyglądają nieźle, ale samo użytkowanie szczoteczki jest... W zasadzie nawet nie wiem jak to określić! Malując rzęsy przy prawym oku wszystko jest w najlepszym porządku. Chcąc uzyskać taki sam efekt przy oku lewym należy odwrócić szczoteczkę o sto osiemdziesiąt stopni. I co? I nic. I upaćkane powieki, palce i generalnie wszystko to, co upaćkane być nie powinno.
I tak, na moją ocenę ma wpływ poręczność tego cuda, bo o tyle, o ile sam efekt na rzęsach mi się podoba, tak posługiwanie się średnio przypadło mi do gustu. Może jeszcze z czasem jakoś będzie mi łatwiej, może się przyzwyczaję. Nie tracę nadziei bo tusze od L'Oreala są naprawdę OK. Poza tym, z tego, co wiem, są generalnie lubiane przez kobiety.
A Wy używacie maskary False Lash Wings od L'Oreal? Co o niej sądzicie? Dla Was też udziwniona szczoteczka jest trochę nieporęczna czy raczej dajecie sobie z nią radę? A może coś mi poradzicie jak malować oczy tym wynalazkiem? Czekam na Wasze rady.