Całkiem niedawno pokazałam Wam moją kolekcję cieni-wkładów z Inglota. Dziś pochwalę się Wam moimi różami, na których punkcie mam totalnego bzika. Zresztą... Same zobaczcie!
Na powyższej fotografii możecie zobaczyć jak prezentuje się cała kolekcja moich róży z Inglota. Nie ma tego aż tak dużo, ale dla niektórych z Was to pewnie i tak ogrom, hihi. No cóż... Sama się za siebie wstydzę, wiem! Ale co zrobić? ;)
Zacznę może od róży-wkładów, do których mam poczwórną paletkę magnetyczną (w Inglocie koszt takiej paletki to 18 zł., czyli całkiem znośnie). Jedna sztuka wkładu kosztuje 15 zł. To znaczy Inglot ma dwie wersje - te tańsze za 15 zł. i droższe (które według mnie nie różnią się jakoś specjalnie od tych tańszych) za 20 zł. Wszystkie odcienie, które Wam tu prezentuję nie kosztowały więcej niż 15 zł.
Jesli chodzi o ich jakość, to bardzo sobie je chwalę, choć przyznam, że trzeba się przyzwyczaić do ich używania ponieważ są dość miałkie i mocno napigmentowane. Trwałość za to świetna. Przynajmniej na mojej cerze.
Dodam jeszcze, że wszystkie odcienie, które posiadam nie mają żadnych drobin, są w stu procentach matowe.
79: To mój pierwszy róż z Inglota, kupiłam go w Factory za jakieś 10 zł., już dokładnie nawet nie pamiętam. Szczerze mówiąc mimo tego, że odcień jest naprawdę ciekawy na moich policzkach prezentuje się niezbyt dobrze nawet wtedy, gdy jestem opalona. Po prostu. Jeśli któraś z Was ma jakiś róż-wkład i go nie używa, to chętnie się wymienię za ten odcień ponieważ w ogóle go nie używam.
82: To jeden z moich ulubionych róży, ma dość interesujący odcień, który na policzkach odrobinę wpada w pomarańcz (albo ja mam jakieś zwidy :D), ale mimo wszystko jest bardzo twarzowy i używam go zawsze wtedy, gdy nie wiem jakiego różu użyć.
84: Kolejny faworyt (i chyba nie tylko mój, hihi)! Uwielbiam ten koralowy odcień, świetnie podkreśla kości policzkowe i nadaje cerze bardzo zdrowy wygląd. Jest genialny i gdy go wykończę na pewno kupię następny!
72: Dość popularny na blogach i Youtube odcień. Cukierkowy róż, delikatny, daje naturalny look. Nie używam go zbyt często, raczej do makijaży typu no-make-up.
Podczas jednej z moich wizyt w Factory Outlet zahaczyłam jak zwykle o stoisko Inglota i wypatrzyłam ten oto róż z numerkiem 88 za całe 9 zł. (nie pamiętam jaka jest cena regularna tych róży w pudełeczkach, bardzo proszę o info w komentarzu!), więc nie mogłam się oprzeć! Róż ten można kupić również w formie wkładu, więc jeśli chodzi o jego jakość, to jest właściwie taka sama jak produktów, które opisałam powyżej.
Opakowanie wygodne, odkręcane, wszystkim dobrze znane ;). Podoba mi się, że nie muszę brać całej palety, jeśli biorę ze sobą kosmetyczkę, bądź co bądź, to dość wygodne rozwiązanie.
88: Odcień ten to naturalny róż z domieszką czerwieni, jest bardzo twarzowy i całkiem ciekawie prezentuje się na skórze. Ma satynowe wykończenie i delikatne drobinki. Jest naprawdę piękny i bardzo go lubię.
Kolejnym i zarazem ostatnim różem z Inglota, który Wam tutaj przedstawię jest róż w kremie nr 84! Wbrew pozorom odcień ten jest zupełnie inny niż róż-wkład o tym samym numerze!
Przyznam się bez bicia, że to mój pierwszy róż w kremie. Jeszcze nigdy wcześniej nie używałam tego typu produktów, preferowałam tylko róże w kamieniu, CZASAMI sypkie. Ten kupiłam z ciekawości i dlatego, że moja rodzicielka też kiedyś sobie zakupiła taki róż i jego jakośc była całkiem niezła. Kosztuje 24 zł., ale jest bardzo wydajny.
84: To matowy, kremowy róż. Daje baaaardzo naturalny efekt, który mimo wszystko można stopniować. Jeszcze do końca nie opracowałam techniki nakładania - póki co robię to palcem. Aby jednak lepiej wtopił się w skórę rozcieram go pędzlem typu kabuki z PixieCosmetics (z syntetycznym włosiem!). Trwałość całkiem dobra.
To by było na tyle jeśli chodzi o moją kolekcję róży z Inglota. Znacie jakieś ciekawe kolory, albo możecie wypowiedzieć się na temat róży w płynie tej samej firmy? A może same macie któryś z odcineni?
35 komentarze
Też uwielbiam róże :) Wszystkie mi sie podobaja :)
OdpowiedzUsuńmmmm jaka cudna kolekcja! marzą mi się róże z inglota, jeszcze żadnego nie miałam. :)
OdpowiedzUsuńteż posiadam 82, ale w tym zakręcanym opakowaniu. kosztuje ok. 17zł.
OdpowiedzUsuń84 baaardzo mi się spodobał!
OdpowiedzUsuńNie używam różu Ale lubię lakiery z Inglota :)
OdpowiedzUsuńbardzo przyjemne widoki :)
OdpowiedzUsuńwszystkie róże świetne :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuń84 i 82 są absolutnie cudowne i wspaniałe!
OdpowiedzUsuń84 i 82 są cudne!
OdpowiedzUsuńwszystkie sa cudowne! nie wiem czemu, ale nigdy nie zainwestowalam w roz z Inglota... ;/ musze to zmienic!
OdpowiedzUsuńwow , piękne kolory, ja muszę w końcu zainwestować w jakiś inglotowy róż :)
OdpowiedzUsuńJej gdzie ty mieszkasz ze takiego taniego inglota masz??;)
OdpowiedzUsuńzakochałam się w numerze 84:))) dzięki za tego fajnego posta:D
OdpowiedzUsuńpodoba mi się 84, ale ten w kremie też ma ładny kolor :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam wszystkim za komentarze :). Rozwiewając Wasze wątpliwości to słynna wyspa, gdzie można wyhaczyć tanio kosmetyki z Inglota znajduje się w Factory Outlet we Wrocławiu, przy ul. Granicznej :).
OdpowiedzUsuńodcień 72, 84 - piękne :)
OdpowiedzUsuńMusik nr 84 i kamień nr 82 lądują na mojej liście do kupienia
OdpowiedzUsuń84 to ewidentnie "mój" kolor :)
OdpowiedzUsuńCzy 72 i 84 nadadza sie do sredniej karnacji czy raczej sa jasne i nie beda widoczne?
OdpowiedzUsuń84 Jest naprawdę bardzo ciekawy :) Nigdy nie miałam takiego różu. A ten w musie planuję kiedyś kupić.
OdpowiedzUsuńksenka, ciężko określić... W sumie one są dość mocno napigmentowane, więc zapewne będą widoczne. Musisz sobie sprawdzić w Inglocie najlepiej :).
OdpowiedzUsuńMam 79 i uwielbiam go :)
OdpowiedzUsuńMam 84 (wkład). Kocham go miłością nieskończoną. ;) I czaję się na jakiś odcień w kremie, chociaż kolekcja róży niebezpiecznie się rozrasta.. :D
OdpowiedzUsuńZastanawiam się nas kupnem kremowego różu z Inglota.
OdpowiedzUsuńsuper prezentacja :)
OdpowiedzUsuń84 przecudowny, musze isć do Inglota się pomiziać :)
OdpowiedzUsuńNumer 72 bardzo mi się podoba, mi pasują cukierkowe róże:)
OdpowiedzUsuńNiezła kolekcja! Numerek 72 wpadł mi oko, ale właśnie tam myślałam, że nie da mocnego efektu...
OdpowiedzUsuńja właśnie myślę nad kupnem nowego różu bo mój mi się już niestety kończy i ubolewam nad tym... hm.. może spróbuję z Inglota... pytanie, są wydajne?... wnioskuję, że tak skoro są dobrze napigmentowane.
OdpowiedzUsuńZapraszam też do mnie. Wystartowałam z moim blogiem od stycznia, są na nim różne różności także kosmetyczne będzie mi miło jak tam zajrzysz, może się spodoba
http://stopciara.blogspot.com/
świetne kolory :D
OdpowiedzUsuńja mam 95 i 85 ale po twojej recenzji mój kuferek wzbogaci sie o 4 dodatkowe :)
OdpowiedzUsuńja miałam tylko jeden róż z Inglota i to w czasach, kiedy było ich tylko kilka do wyboru:P
OdpowiedzUsuń79 jest śliczny :D
OdpowiedzUsuńTeż mam 84, 82, i 72 :P 82 był moim pierwszym różem, który dostałam od Iwetki :-) Strasznie go lubię. 72 zaś taki typowy baby doll i też go rzadko używam :-(
OdpowiedzUsuńZa to marzy mi się ten w kremie 84, ale nie mogę go znaleźć w inglocie:( W jednym to pani nawet nie wiedziała, że takie istnieją :D
ja również bardzo lubię róże z Inglota ;)
OdpowiedzUsuńProszę nie wklejać linków do sowich blogów, a także nie pytać czy poobserwujemy się nawzajem! Traktuję to jako spam i takie komentarze od razu zostają usunięte.