Jakiś czas temu pisałam Wam na temat kremu do rąk marki Dr Irena Eris. Tym razem zrecenzuję produkt do twarzy tej samej marki i z tej samej serii - SPA Resort Hawaii, czyli Hawaii Face - nawilżający krem-mus z egzotycznych kwiatów.
Marka Dr Irena Eris należy raczej do tych luksusowych, a na pewno droższych w porównaniu do innych produktów, które dostępne są w drogeriach, o czym świadczy choćby opakowanie... Piękny, solidny słoiczek z metaliczną nakrętką. Oprócz tego krem zawiera również pokrywkę, która sprawia, że do kremu dostaje się mniej bakterii z zewnątrz. Według mnie to bardzo dobre rozwiązanie, które powinno być wykorzystywane w wielu tego typu produktach. Taka pokrywka jest o wiele bardziej praktyczna, aniżeli choćby aluminiowa folijka.
Oprócz tego sam krem dostajemy w kartoniku, który owinięty jest przezroczystą folią, więc mamy właściwie stuprocentową pewność, że nikt nie majstrował w środku.
Konsystencja produktu to rzeczywiście taki krem-mus. Kosmetyk nie jest na tyle rzadki by był musem i na tyle gęsty, by był kremem, więc to taka swojego rodzaju hybryda, co mi bardzo odpowiada. Dzięki temu produkt bardzo dobrze się wchłania, ale mimo wszystko pozostawia skórę nawilżoną z bardzo delikatnym filmem.
Skóra po jego użyciu jest miła w dotyku i nawilżona, wygląda świeżo i promiennie.
Używanie Kremu-musu od Dr Ireny Eris należy do bardzo przyjemnych czynności, gdyż jego zapach jest naprawdę bardzo zachęcający - kwiatowy z lekką domieszką czegoś egzotycznego (co zresztą sugeruje sama nazwa).
Jego jedyną wadą, podobnie jak kremu do rąk jest cena, która wynosi aż 109 zł. za 50 ml produktu. Mimo wszystko jednak uważam, że jeśli ktoś potrzebuje dobrego kremu do twarzy na okres jesienny, to ten idealnie się do tego nada (na zimę niestety jest za lekki).
A Wy używacie tego kremu? Co o nim sądzicie?
21 komentarze
Faktycznie cena trochę wysoka, ale jak ktoś lubi takie odskocznie to czemu by nie :) Mnie narazie satysfakcjonują tańsze odpowiedniki i wcale nie narzekam :)
OdpowiedzUsuńMnie też satysfakcjonują tańsze kremy, ale od czasu do czasu można pozwolić sobie na coś "fajniejszego" :).
UsuńLubię kremy do twarzy w postaci musów. Miałam jeden krem-mus. Odpowiadała mi taka jego konsystencja.
OdpowiedzUsuńKremy-musy są jak najbardziej w porządku. Zwłaszcza dla tych, którzy nie lubią cięższej konsystencji.
UsuńMuszę się w końcu skusić na tą eriskę :)
OdpowiedzUsuńPolecam :).
UsuńMmmm, wygląda zachęcająco! Bardzo ładne jest też opakowanie. Jestem też ciekawa składu, cóż tam ma dobroczynnego:)
OdpowiedzUsuńTutaj znajdziesz informacje na temat składu ;).
UsuńTwoja recenzja zachęca :)
OdpowiedzUsuńCieszę się :).
UsuńMam nadzieje, że kiedyś będzie mnie stać na taki luksus, bo teraz biłabym się z myślami, że za stówkę mogłabym mieć dużo innych rzeczy ;)
OdpowiedzUsuńBędzie! :D
Usuńnie uzywam tego kremu, ale skusilam sie na jesien na nutri gold z loreala :)
OdpowiedzUsuńO, a cóż to za krem? Do jakiego typu cery?
UsuńBrzmi kusząco, ale niestety obecnie nie na moją kieszeń:(
OdpowiedzUsuńZdaję sobie sprawę, że nie każdy jest w stanie wydać ponad sto złotych na krem do twarzy, w sumie mógłby być tańszy, chociaż o połowę.
UsuńPrezentuj sie kusząco :)
OdpowiedzUsuńFaktycznie cena nie kusi :D
No niestety... :D
UsuńKonsystencja i barwa zachęcają, uwielbiam lekkie konsystencje, ze względu na mieszany typ mojej skóry, widać ze jest też beztłuszczowy, już go lubię :)
OdpowiedzUsuńZapraszam w odwiedzinki :*
Pewnie, nie można nie lubić takiej konsystencji :).
UsuńBardzo się cieszę, że trafiłam na tego bloga!
OdpowiedzUsuńDo kremu mnie przekonałaś. Wiem, że jest drogi, ale na dobrą sprawę wystarczy on pewnie na jakieś 3 miesiące. Dziękuję!:)
Proszę nie wklejać linków do sowich blogów, a także nie pytać czy poobserwujemy się nawzajem! Traktuję to jako spam i takie komentarze od razu zostają usunięte.