Kawowo-cynamonowa rozkosz

31 stycznia 2016 godz.

Peeling kawowy jest mi znany już od dłuższego czasu. Każdy wie jak zbawienny wpływ na naszą skórę mają zmielone ziarna kawy - nie dość, że przez swoją wielkość i kształt ścierają martwy naskórek i pozostawiają naszą skórę gładką w dotyku, to jeszcze poprawiają krążenie krwi, a także mają działanie antycellulitowe. Czy można chcieć czegoś więcej?

Oczywiście, że można! Najlepiej, żeby taki peeling nawilżał naszą skórę, no i... robił się sam. Domowe kosmetyki mają to do siebie, że trzeba im poświęcić trochę czasu. Dlatego firma Body Boom wychodzi naprzeciw oczekiwaniom kapryśnych konsumentek ze swoim Peelingiem kawowym.


Marka ma w swoim asortymencie kilka wersji Peelingu kawowego. Od klasycznej, przez kokosową, aż po truskawkę. Ja mam cynamonową, która była edycją limitowaną na okres świąteczny. Boże Narodzenie co prawda za nami, ale korzenne zapachy, a zwłaszcza cynamon, uwielbiam o każdej porze roku, także ten produkt to istna uczta dla moich zmysłów!

Peeling kawowy marki Body Boom to nie tylko sama zmielona kawa. Dodatkowo zawiera również brązowy cukier, sól jeziorową, czekoladę, a także olejki i witaminę E. Jest to zestaw idealny.


Jak w rzeczywistości działa ten... kosmetyk? Nie da się ukryć, że nie spodziewałam się fajerwerków. Wiedziałam, że będzie to mocny peeling, który dodatkowo zapewni porządną dawkę relaksacyjną poprzez przepiękny zapach. W tych dwóch kwestiach oczywiście nie można się nie zgodzić. Peeling idealnie wręcz oczyścił moją skórę z martwego na skórka pozostawiając na moim ciele cudowny zapach, tak bardzo przeze mnie uwielbiany.

Ale zaraz... Co z tym nawilżeniem? Producent zaleca pozostawić peeling na skórze na kilka minut. Słuchając się tych wskazówek postałam sobie pod prysznicem i delektowałam się aromatem. Spłukałam. Moja skóra była bardzo miękka i gładka, i naprawdę nawilżona. Byłam bardzo pozytywnie zaskoczona. W zasadzie nie musiałam nakładać żadnego balsamu.


Oprócz oczywistych walorów pielęgnacyjnych, produkt ten wygląda wręcz uroczo. Papierowe opakowanie z minimalistycznym designem przyciąga wzrok. Przysłowiową kropkę nad i stawia drewniana łyżeczka do wydobywania produktu.

Moją wątpliwość budziła jednak gramatura. Miałam wrażenie, że opakowanie Peelingu kawowego wystarczy na jedno czy dwa mycia. Prewencyjnie jednak nasypałam sobie do szklanki nieco peelingu i jakież było moje zaskoczenie, gdy okazało się, że nie zużyłam nawet połowy jej zawartości. Producent pisze, że kosmetyk wystarcza na ok. 20 użyć. No cóż... W moim przypadku aż dwudziestu na pewno nie będzie, ale połowa z tego już prędzej. No... Chyba że jesteś filigranową osóbką, to być może dłużej nacieszysz się peelingiem! ;)


Sam produkt to oczywiście zmielona kawa robusta i opisane wyżej dodatki. W opakowaniu wygląda jak zaparzone i ostudzone fusy z dodatkiem cukru, czyli dość naturalnie. Nie próbujcie go jednak jeść czy pić, choć zapach naprawdę kusi.


Generalnie jestem bardzo pozytywnie zaskoczona działaniem Peelingu kawowego z Body Boom. Nie ukrywam, że wydawało mi się, że jest on dość przereklamowany. Poza tym zawsze można sobie zrobić samemu (oczywiście jeśli ma się odpowiednio dużo chęci), blablabla... Dochodzę jednak do wniosku, że owszem, ten domowej roboty na pewno w dużej mierze dokona tego, co Body Boom, ale tu mamy gotową mieszankę zmielonej kawy, olejów, soli, czekolady, itd. Do tego walory zapachowe i estetyczne robią swoje. Przy domowym produkcie na pewno nie osiągniemy takiego efektu.

Uważam, że Peeling kawowy Body Boom to idealny pomysł na prezent, choćby na zbliżające się walentynki. Każda fanka kawy będzie zadowolona. Opisywany produkt, a także całą masę innych kosmetyków i uroczych gadżetów można kupić w sklepie inernetowym marki: www.BodyBoom.pl.

A wy znacie Peeling kawowy? A może same przygotowujecie go w domu? Dajcie koniecznie znać.

0 komentarze

Proszę nie wklejać linków do sowich blogów, a także nie pytać czy poobserwujemy się nawzajem! Traktuję to jako spam i takie komentarze od razu zostają usunięte.

Polub na Facebooku

Zblogowani