Czerwony nosie, poszedł won! Czyli SPF 50 od Lirene

25 czerwca 2017 godz.

W jaki sposób dbać o skórę latem? Podstawą jest przede wszystkim dobry filtr przeciwsłoneczny, albo, w niektórych przypadkach... filtr w ogóle! Nie będę Wam tu pisać o szkodliwości promieniowania UV i zachęcać do smarowania się co dwie godziny tłustymi mazidłami, bo z mojej strony byłaby to hipokryzja. Sama wielokrotnie olewałam tę kwestię i kem z filtrem służył mi głównie na wakacjach, bądź w momentach, gdy przebywałam w ciepłe, słoneczne dni na zewnątrz nieco dłużej niż norma przewiduje.

I tak oto w tym roku wychodzę za mąż, w październiku. Moja skóra ma to do siebie, że jeszcze przez dłuższy czas utrzymuje opaleniznę. Kolor mojej sukni ślubnej nie jest całkiem biały, to taka bardziej kość słoniowa i perfekcyjnie wręcz wygląda przy moim naturalnym kolorze skóry, dlatego mocna opalenizna nie jest tu wskazana. Nie mówiąc już o przebarwieniach, które nie wyglądają dobrze do czegokolwiek. W każdym razie, tego lata postanowiłam systematycznie używać kremów z filtrem, zwłaszcza na partie ciała, które są odsłonięte. Na twarz znalazłam nie lada gratkę dla wszystkich, którym kremy z filtrem kojarzą się wyłącznie z białą, tłustą mazią, która wnerwia niesamowicie, zwłaszcza przy pełnym słońcu, gdy dodatkowo się pocimy. No nic, po tym moim przydługim wstępie przedstawiam Wam, wszem i wobec, jednogłośnie okrzykniętego jako ULUBIENIEC - Hydrolipidowy ochronny krem do twarzy SPF 50 IR od Lirene.


Dlaczego bardzo go lubię? Zaraz się dowiecie.

Zacznijmy od opakowania. Krem przychodzi do nas w pomarańczowym, zafoliowanym kartoniku, który oczywiście już dawno wyrzuciłam. W środku zaś znajduje się mała, zgrabna tubka w kolorze pomarańczowym, która sprawia, że bardzo łatwo wyłowić ją z szuflady pośród innych szpargałów. Dodatkowo opakowanie jest dość miękkie i nie ma najmniejszych problemów z wydobyciem produktu. Mieści w sobie 40 ml kosmetyku, czyli ciut więcej niż podkład.

Do składników aktywnych należą (tu posłużę się informacją ze strony producenta):

  • SYSTEM FOTOSTABILNYCH FILTRÓW MINERALNYCH I ORGANICZNYCH, które chronią przed promieniowaniem UVA i UVB.
  • UNIKALNY SKŁADNIK IR COMPLEX, który wzmacnia barierę hydrolipidową, działa łagodząco oraz ochronnie na DNA komórek. Poprzez wyciszanie aktywności substancji niszczących włókna podporowe skóry, wspomaga niwelowanie negatywnych skutków promieniowania IR.
  • WITAMINA E ORAZ WYCIĄG ZE ZŁOTEJ ALGI, które aktywują proces odnowy oraz regeneracji skóry, która została uszkodzona podczas opalania.
  • ALANTOINA, która ma działanie łagodzące i nawilżające.


Konsystencja produktu jest dość rzadka i leista. Trzeba być ostrożnym przy wylewaniu kosmetyku z tubki ponieważ łatwo przegiąć z ilością. To jednak sprawia, że aplikacja na skórę jest naprawdę bezproblemowa! Nakładamy odpowiadającą nam dozę kremu i rozsmarowujemy na całej twarzy, nie zapominając również o żuchwie i szyi. Krem wchłania się bardzo szybko, a skóra po nim jest pięknie nawilżona i mam również wrażenie, że uspokojona (zawiera alantoinę) ponieważ zaczerwienienia jakby bledną i koloryt skóry lekko się wyrównuje. Produkt oczywiście nie barwi cery.


Dodatkowo, krem, mimo bardzo wysokiego filtra (przypominam - SPF 50!) w żadnym wypadku nie bieli cery, co mnie totalnie zaskoczyło. Przyznam jednak, że naturalnie mam jasną skórę, więc może tego nie widzę. Jeśli macie ciemniejszą karnację i doświadczenie w tej kwestii, to dajcie proszę znać, na pewno dopiszę tę informację.


Pojawia się oczywiście pytanie czy filtr przeciwsłoneczny rzeczywiście działa? Ja używam kremu codziennie rano przed wyjściem do pracy. Potem przebywam drogę rowerem (tak, grunt to być fit! 😂). W międzyczasie słońce może nie jest jakieś super mocne, ale wiem, że gdyby nie ten krem, to byłabym brązowo-czerwona. Potem oczywiście muszę wrócić do domu i znowu moja skóra narażona jest na promieniowanie słoneczne. Teoretycznie powinnam nasmarować ją po raz drugi, ale nie robię tego. Mam jednak wrażenie, że ten krem i tak działa ponieważ po dłuższym stosowaniu moja cera jest bardzo delikatnie i równomiernie opalona.

Kolejna ważna kwestia - makijaż. Czy ten produkt nadaje się pod podkład? Tak, zdecydowanie! Ponieważ szybko się wchłania i nie zostawia tłustego filmu, aplikacja zwykłych fluidów, a nawet podkładów mineralnych przebiega bezproblemowo. Nic się nie warzy i nie roluje.


Dużą zaletą tego produktu jest również cena. Zazwyczaj im wyższy filtr i przyjemniejsza konsystencja, tym drożej. Tutaj jest naprawdę przyzwoicie - w Rossmannie, w regularnej ofercie trzeba dać za niego ok. 24 zł., aktualnie jednak jest promocja (tak, weszłam na stronę Rossmanna, żeby zobaczyć cenę i ogarnęłam, że jest taniej!) i kosztuje 18,99 zł. Chyba zrobię sobie mały zapas, bo mam zamiar stosować go jeszcze kilka miesięcy i nie chciałabym, żeby go zabrakło.

Bardzo polecam ten krem. Lirene przygotowało dla swoich konsumentów naprawdę dobry kosmetyk, który chroni przed promieniowaniem słonecznym i jednocześnie nie jest ciężki dla naszej skóry. Uważam, że to konkurencyjny produkt w stosunku do innych, droższych marek.

A Wy znacie ten krem? A może macie inne zdanie na jego temat? Albo kosmetyk innej marki jest Waszym filtrowym ulubieńcem?

0 komentarze

Proszę nie wklejać linków do sowich blogów, a także nie pytać czy poobserwujemy się nawzajem! Traktuję to jako spam i takie komentarze od razu zostają usunięte.

Polub na Facebooku

Zblogowani