Płynny mat od Golden Rose, czyli ochów i achów słuszność

11 czerwca 2016 godz.

O tych produktach było głośno jak nigdy. Kosmetyk ten, we wszystkich swoich odcieniach, znikał ze sklepowych półek w zastraszającym wręcz tempie. Wszyscy chwalili, wszyscy piali na ich widok i zewsząd docierały do mnie pochlebne opinie, zachwyty... Ach... Jakże i ja mogłabym przepuścić taki hit?

Bohaterami dzisiejszej notki będą słynne w całej blogosferze matowe pomadki Golden Rose Longstay Liquid Matte Lipstick. Kolory, jakie Wam pokażę to 03 oraz 07.


Szał na te pomadki wynikał głównie z bardzo nietuzinkowej i rzadko spotykanej pośród drogeryjnych marek kolorystyki. Dodatkowo niektóre odcienie dość mocno przypominają kolory płynnych pomadek sygnowanych Kylie Jenner. Nie wiem, nigdy nie interesowałam się tymi produktami, dlatego nie będę tutaj niczego porównywać. Daję Wam jedynie sygnał, że takie słuchy mnie doszły! :)

Pomadki zakupiłam głównie ze względu na nr 03, który wydawał mi się idealny na każdą okazję. Niestety nie była to tylko moja opinia i za żadne skarby świata nie mogłam na niego trafić podczas zakupów. Żaden inny kolor mnie nie interesował. Na Meet Beauty II dostałam jednak info, że z początkiem maja, tuż po majówce będzie nowa dostawa zarówno do sklepu internetowego, jak i stacjonarnie. Grzecznie odczekałam swoje i podczas jednej z wizyt we wrocławskim centrum handlowym zahaczyłam o wyspę Golden Rose. Zakupiłam długo wyczekiwany (od lewej na poniższym zdjęciu) 03 oraz dodatkowo, zauroczona odcieniem na żywo nr (po prawej) 07.


Recenzję rozpocznę jak zwykle od opakowania. Muszę przyznać, że w tym przypadku marka Golden Rose poszła o krok do przodu, ponieważ ich kosmetyki prezentują się coraz lepiej. Minimalistyczne, eleganckie z dobrej jakości tworzywa wyglądają naprawdę urodziwie i profesjonalnie. Design jak najbardziej na plus!

Do nakładania służy nam klasyczna pacynka, której kształt jest... No... W sumie trudno mu cokolwiek zarzucić, aczkolwiek ja mam zawsze ogromny problem, żeby dokładnie wyrysować nim usta. Naprawdę trudno mi zrobić odpowiedni kontur, żeby wyglądał ładnie i w miarę naturalnie. Sądzę, że winowajcą nie jest tylko pacynka, ale również konsystencja produktu, która jest bardzo rzadka. Dodatkowo aplikator nabiera zdecydowanie zbyt dużo pomadki. Na samym początku, gdy jeszcze o tym nie wiedziałam, zrobiłam z siebie przeuroczego klauna z rozlaną w kącikach szminką. Pomadka, zanim zastygnie do matu, gdy nałożona w zbyt dużej ilości (czyt. tyle, ile nabiera aplikator) rozlewa się nawet na zęby... O mamuniu... Nie muszę mówić, że nie byłam zadowolona z efektu. Nauczona doświadczeniem za każdym razem wycieram nadmiar i dopiero zabieram się za malowanie ust. Dodam jeszcze, że ten problem dotyczy obu kolorów.

No ale nic... Gdy już uporamy się z niezwykle rzadką konsystencją i niesfornym aplikatorem, możemy cieszyć się bardzo dobrą trwałością produktu. Na ustach potrafi trzymać się nawet 8-10 godzin. Oczywiście pod warunkiem, że nie jemy niczego tłustego. Często maluję się pomadką przed wyjściem do pracy, a gdy z niej wracam na ustach dalej mam produkt. Jasne, nie w idealnym stanie jak kilkanaście minut po aplikacji, ale wciąż wygląda dobrze. Czasami, po jedzeniu zaczyna schodzić pozostawiając kontur, niestety.


Odcień nr 03 to chłodny róż z fioletowymi tonami. Z czasem trochę się utlenia i delikatnie ciemnieje, ale mi to w ogóle nie przeszkadza. Odcień jest przepiękny i mimo że raczej dzienny, to przez swoje matowe wykończenie naprawdę wyrazisty. Dodatkowo zawiera mikro drobinki, które dają lekko satynowy wygląd. Nie jest to jednak widoczne gołym okiem, trzeba dość mocno wytężyć wzrok, aby je zauważyć.


03 to naprawdę twarzowy kolor i bardzo popularny pośród wszystkich pomadek z tej serii. Nic dziwnego. Jest naprawdę wyjątkowy i rzadko spotykany w popularnych drogeriach.


Nr 07 to fuksja przełamana czerwienią. Na ustach prezentuje się cudownie. Muszę przyznać, że z tego koloru jestem nawet bardziej zadowolona niż z powyższego. Jest to bardzo intensywny odcień, który zdecydowanie rzuca się w oczy. Nie umyka uwadze innych. Do tego jest bardzo twarzowy i będzie wyglądał przepięknie do opalonej skóry. Nie zawiera drobinek (a przynajmniej ja ich nie widzę), typowy mat.


07 dość trudno oddać na fotografii. Odcień w rzeczywistości jest jeszcze bardziej intensywny i odrobinę cieplejszy. Jak wspomniałam - jest przepiękny. Używam go bardzo często.

Jeśli już mowa o matach, to warto również wspomnieć, że pomadki same w sobie dobrze się noszą. Nie wysuszają ani nie ściągają ust, nie warzą się. Zostawiają ślady na kubkach.

I cóż mogę powiedzieć na temat pomadek Golden Rose? Kolory idealne, nietuzinkowe, wyjątkowe, piękne, ale obsługa? Do najłatwiejszych nie należy. Poprawki bez lusterka są w zasadzie niemożliwe. Na szczęście ten produkt zbyt często takowych nie wymaga. Kosmetyk niezwykle trwały, idealny dla tych, którzy nie mają czasu lub ochoty na poprawianie szminki w ciągu dnia.

A Wy co sądzicie o tych pomadkach? Jesteście w nich zakochane jak większość blogerek czy również widzicie pewne wady? Jakie odcienie macie w swojej kolekcji?

0 komentarze

Proszę nie wklejać linków do sowich blogów, a także nie pytać czy poobserwujemy się nawzajem! Traktuję to jako spam i takie komentarze od razu zostają usunięte.

Polub na Facebooku

Zblogowani