Zerwałam z acetonem, czyli frezarkowy wywód

9 stycznia 2017 godz.

Zacznę z grubej rury, bez zbędnego pitu-pitu. Od dłuższego czasu nie usuwam hybryd acetonem. Zerwaliśmy i dobrze mi z tym. Serio. Aceton stoi i stoi, totalnie nieużywany. Posłuży mi w sytuacji awaryjnej lub w momencie, kiedy będę chciała całkowicie pozbyć się tego, co mam na paznokciach. Zapytacie więc jak u licha zmieniam swój mani? Sprawa jest bardzo prosta - frezarką.

Frezarka to urządzenie, które napawało mnie strachem i fascynowało zarazem. Dlaczego? A no dlatego, że zwyczajnie bałam się, że przegnę i spiłuję sobie płytkę paznokcia niemalże do zera, ale z drugiej strony chęć szybkiego usunięcia hybrydy kusiła niesamowicie. Obejrzałam więc kilka filmików na Youtube, poczytałam nieco na facebookowych grupach paznokciowych i stwierdziłam, że paznokcie nie zęby - odrosną, i skusiłam się. Model, który posiadam jest dość popularny wśród amatorskich maniaczek paznokciowych - JD 700. W dzisiejszym poście opowiem Wam o moich doświadczeniach związanych właśnie z używaniem tego typu urządzeń. Od razu zastrzegam, że nie jestem profesjonalistką i wszelkie informacje, jakie znajdziecie w tej notce są oparte jedynie na moich doświadczeniach.


Zanim przejdę do konkretów, wyjaśnię bardzo krótko, co to w ogóle jest frezarka, bo być może niektóre z Was nie mają pojęcia jak to w ogóle działa. Otóż, jest to urządzenie, które przy pomocy ruchu obrotowego frezu o odpowiednim kształcie, fakturze i twardości formuje/ściera inną powierzchnię, w tym przypadku paznokcia lub materiału, który się na nim znajduje. Frezarki kosmetyczne (bo o takich oczywiście mowa) używane są nie tylko do manicure, ale również do pedicure. Im większa moc frezarki, tym więcej jest w stanie wykonać obrotów frezem w jednostce czasu, a co za tym idzie, tym szybciej, efektywniej i precyzyjniej może ukształtować/zetrzeć powierzchnię. JD 700 posiada moc 36 W, co uważam jest wystarczające dla domowych zastosowań. Nie polecam jednak inwestowania w słabsze modele.

Machina przychodzi do nas w kolorowym pudełku, które aktualnie zdobi mój strych, więc nie załapało się na zdjęcia. Ale to nic, jego zawartość i tak jest najważniejsza. W zestawie mamy: urządzenie podstawowe - frezarkę, głowicę elektryczną, podstawkę do głowicy, pedał nożny oraz zestaw prostych frezów (z tego, co widziałam w różnych sklepach online, nie występują w każdym zestawie). Cena takiego zestawu na Allegro oscyluje w granicach 200 zł.

Zacznijmy od samego urządzenia. Frezarka dostępna jest w kilku kolorach - ja wybrałam biały, ale z tego, co wiem jest jeszcze fioletowa, czarna i chyba różowa. Jest całkiem przyjemna dla oka. Posiada przełącznik trybu pracy - ręczny lub przy pomocy pedału nożnego, suwak do zwiększania ilości obrotów frezarki oraz przełącznik umożliwiający zmianę kierunku obrotu frezu. Obowiązkowo gniazdka na wtyczki do głowicy oraz pedału nożnego. Wszystkie pstryczki mają oczywiście odpowiednie oznaczenia, co widać na poniższym zdjęciu.


To, co bardzo podoba mi się w tym produkcie to głowica, która oprócz tego, że wygląda na starannie wykonaną, to jeszcze bardzo dobrze trzyma się w dłoni i ma odpowiednią wagę, dając większy komfort i precyzję pracy. Do głowicy montujemy frezy. Domyślnie przychodzi ona jednak z metalową zatyczką, która chroni wnętrze urządzenia. Zawsze, gdy frezarka leży nieużywana, zatykam ją właśnie tym metalowym czymś, czego nawet nie umiem nazwać, ale na pewno wiecie o co mi chodzi... 😋


Jak już wcześniej wspomniałam, do zestawu dołączony jest pedał nożny, do którego jakoś nie miałam zaufania. Okazało się jednak, że jest to dużo wygodniejsze, aniżeli pstrykanie przełącznikiem za każdym razem, gdy chcę włączyć lub wyłączyć urządzenie. Jeśli więc macie frezarkę z pedałem nożnym i jeszcze nigdy go nie używałyście, to polecam spróbować, na dzień dzisiejszy nie wyobrażam sobie pracy w inny sposób.


I teraz najważniejsze, czyli frezy. Wielozadaniowość frezarki tak naprawdę uzależniona jest od frezu, jaki podepniemy do głowicy. W zależności od tego czy chcemy usunąć skórki, wygładzić je lub usunąć hybrydę, założymy inny frez.

W zestawie mamy niewielki komplet różnych frezów, które szczerze powiedziawszy są bardzo słabe i raczej ich nie używam (a właściwie nie znalazłam dla nich zastosowania). Jedyne, co tak naprawdę jest tam przydatne to kapturki z materiałem ściernym o różnej gradacji (czyli ilości ziarenek ścierających na jednostkę powierzchni, im wyższa wartość gradacji, tym delikatniejsza powierzchnia) oraz frez, do którego montujemy te kapturki. Na zdjęciu pierwszy od prawej. Niestety reszta, choć wygląda całkiem ładnie, jest dla mnie średnio użyteczna. Nie wiem dokładnie jaki to jest materiał, ale wiem, że bardzo szybko się nagrzewają, a zrobienie nimi czegokolwiek zajmuje naprawdę ogrom czasu. Na pewno nie polecam zaczynać od czegoś takiego, bo możecie się zwyczajnie zrazić.


No dobra, wychodzi na to, że mamy frezarkę z kiepskimi frezami, którymi niczego konkretnego nie zdziałamy... Cóż więc począć? Zanim jeszcze zakupiłam samą frezarkę, na moim ukochanym Aliexpress u Wilsona (kliknij tutaj, by przejść do sklepu) zamówiłam naprawdę bardzo wysokiej jakości frez ceramiczny, który szczerze uwielbiam! 💜 Przyszedł bardzo szybko, bo po niecałych trzech tygodniach, może nawet dwóch. Wilson Precision Tool to sprzedawca, który ma w swoim asortymencie naprawdę bardzo wysokiej jakości frezy, w tym kosmetyczne - o różnych kształtach i fakturach. Posiada nawet frezy dla osób leworęcznych i pilniki z podobnego tworzywa. Do tego ceny, jak na Chińczyka przystało, są bardzo przystępne - za mój wyszło ok. 30 zł., co przy tak świetnych gatunkowo produktach jest naprawdę bardzo korzystne.


Frez, który posiadam ma oznaczenie żółte i czerwone. To najdelikatniejszy model ze wszystkich dostępnych z tej firmy. Ma białą powierzchnię ścierającą i w tempie ekspresowym usuwa warstwę topu i koloru lakieru hybrydowego, co w zupełności wystarcza (nie sprawdzi się jednak przy usuwaniu grubszej warstwy żelu). Oczywiście można kupić ostrzejszy frez, ale ja prewencyjnie, na sam początek, postawiłam na coś delikatnego. I całe szczęście! Muszę jednak przyznać, że moje pierwsze ściąganie hybryd przy użyciu frezarki to była porażka... Próbowałam usuwać również warstwę bazy, co poskutkowało zajechaniem płytki paznokcia. No ale cóż, człowiek uczy się na błędach!

Pomimo zniechęcenia po pierwszym razie, postanowiłam opanować sztukę usuwania hybrydy przy pomocy frezarki. I przyznam, że całkiem szybko doszłam do właściwych wniosków, więc nie taki diabeł straszny.


Poniżej przedstawię Wam moje spostrzeżenia odnośnie pracy z frezarką przy usuwaniu manicure hybrydowego.
  • Dobierz odpowiednią prędkość obrotową przy pomocy suwaka. Na początek polecam używać nie więcej niż połowę (w przypadku 35 W) dostępnej skali. Cały zabieg może będzie trwał nieco dłużej, ale szansa na zrobienie sobie krzywdy jest znacznie mniejsza.
  • Dobierz odpowiedni kierunek obrotu frezu. To jest bardzo ważna uwaga. Mówią, że zmiana kierunku jest po to aby dopasować pracę do osoby prawo- lub leworęcznej. Pewnie tak. Ja jednak, w zależności od tego, w jaki sposób chcę piłować materiał, taki ustawiam kierunek. Jeśli ścieram warstwę hybrydy od strony skórek ku końcowi paznokcia, obroty powinny być w przeciwnym kierunku - dzięki temu zwiększamy siłę tarcia, a co za tym idzie - efektywność samego frezu. Dodatkowo, jeśli kierunek obrotu frezu będzie zgodny z kierunkiem naszej ręki, frez w najlepszym przypadku po prostu przejedzie po powierzchni i uszkodzi krawędź paznokcia, co po pierwsze - jest bardzo nieprzyjemne, a po drugie - niszczy kształt płytki.
  • Nie jeździj frezem zbyt długo w tym samym miejscu. To powoduje nagrzanie się płytki paznokcia lub zwyczajnie jej zniszczenie. Wykonuj szybkie i zdecydowane ruchy po całej powierzchni. Jeśli hybryda nie odchodzi, powtórz w tym samym miejscu ale po kilku-kilkunastu sekundach.
  • Nie dociskaj zbyt mocno frezu do paznokcia. To oczywiste - frez wtedy może się wbić w masę żelową, zatrzymać, kręcić i spowodować uszkodzenie powierzchni paznokcia.
  • Frezowanie rozpoczynaj zawsze od gładkiej powierzchni. Zazwyczaj pomiędzy odrośniętym paznokciem, a masą żelową jest pewna różnica w wysokości, warto wtedy piłować od strony żelu w kierunku skórek lub bokiem, nigdy od strony paznokcia w kierunku żelu, w przeciwnym razie frez może wbić się w lakier i efekt będzie jak w punkcie wyżej.
  • Jeśli nie możesz dojechać frezarką do jakiegoś miejsca, to po prostu użyj bardzo delikatnie pilnika lub polerki, lub zmień frez. To tyczy się oczywiście bardzo drobnych resztek materiału, do których trudno dotrzeć konkretnym frezem. Jeśli będziemy mordować naszego pazurka, to poza kropeczką lakieru zajedziemy wszystko wokół. Sama posiadam tylko ten jeden frez do usuwania hybryd, więc od czasu do czasu robię małe poprawki pilnikiem.
  • Nie używaj frezarki do całkowitego pozbycia się materiału z paznokcia. Oczywiście jeśli nie jesteś profesjonalistką. Swój manicure wykonuję w ten sposób, że frezarką usuwam top, kolor i część bazy (aktualnie używam Extra Base z Neonail, ale podobny efekt można osiągnąć przy pomocy Protein Base od Indigo) i na to kładę, pokrywając odrost, kolejną warstwę bazy. Jeśli paznokcie były odpowiednio zdezynfekowane, a pod bazą nie ma pęcherzyków powietrza, można na to spokojnie kłaść kolejny manicure. Będzie się trzymał równie dobrze.

O frezarkach można pisać i pisać. To bardzo rozległy temat. Sama wciąż się uczę. Zamówiłam kolejne frezy - tym razem do usuwania skórek. Sądzę, że jak je przetestuję, to powstanie kolejny wpis.

A Wy jakie macie doświadczenia z pracą z frezarką? Czy macie jakieś uwagi co do moich spostrzeżeń? Albo chcielibyście dodać inne, ważne informacje? A może sami zastanawiacie się nad zakupem ale macie wątpliwości, którymi chcielibyście się podzielić? Dajcie znać w komentarzach. Będę wdzięczna za fachową dyskusję! 😊

0 komentarze

Proszę nie wklejać linków do sowich blogów, a także nie pytać czy poobserwujemy się nawzajem! Traktuję to jako spam i takie komentarze od razu zostają usunięte.

Polub na Facebooku

Zblogowani