Le Chatelard 1802 - kostka mydła, a tu takie cuda

15 marca 2016 godz.

Mydeł w kostce używam bardzo rzadko. Właściwie to nawet nie wiem dlaczego, bo jeśli skład i zapach mi odpowiadają, to taka forma jest całkiem praktyczna. Ukłon w moją stronę zrobił sklep internetowy, który znacie już z mojej notki na temat lakieru marki Zila, czyli Drogeria.pl. Otrzymałam od nich dwa mydła marsylskie, których byłam niesamowicie ciekawa.


Mydła marsylskie można kupić we Wrocławiu na każdym jarmarku, który odbywa się na rynku. Wiele razy przechodziłam obok nich zwiedziona cudowną formą i zapachem, ale jakoś nigdy nie zdecydowałam się na ich zakup. A to torebka zbyt mała, a to gotówki brak... Zawsze coś! Teraz jednak już wiem, że to był błąd bo mydła marsylskie same w sobie są naprawdę bardzo dobrym produktem pielęgnacyjnym.


Zacznijmy może od tego, że Francuskie mydło marsylskie Le Chatelard 1802 zostało wyprodukowane jedynie z olei roślinnych. Nie wykorzystano ani grama tłuszczów zwierzęcych (co ucieszy wegan, wegetarian i innych, którzy produktów z substancjami pochodzenia zwierzęcego zwyczajnie nie tolerują/nie używają). 99% składników to sama natura!

Ma właściwości łagodzące, bakteriobójcze i antytrądzikowe. Można używać do mycia rąk twarzy, jak i całego ciała. Dodatkowo ma się świetnie sprawdzić nawet do delikatnego prania, czy jako zapach do szafy...


Jak widać produkt ten właściwości ma wręcz niezliczone i takim jednym mydełkiem możemy zastąpić sobie naprawdę sporo produktów. W swoich zasobach posiadam wersję o zapachu lawendy (fioletowe mydełko) oraz wiśnia-porzeczka (wersja czerwona).

Pierwsze, co rzuca się w moje oczy, to wygląd. Niesamowicie podoba mi się design w stylu vintage. Jak widać mydełka są bardzo fotogeniczne! ;) Dodatkowo zamawiając zestaw dwóch mydełek ze sklepu Drogeria.pl otrzymujemy je w drewnianym, ekologicznym pudełku, co potęguje wymarzony efekt wizualny. Na prezent wręcz idealne.


Aktualnie jestem na etapie zużywania mydełka lawendowego. Muszę przyznać, że nie spodziewałam się cudów po mydle w kostce. No bo czym to mnie może zaskoczyć? A jednak!

Mydło dobrze się pieni, a piana sama w sobie jest kremowa i bardzo dobrze oczyszcza skórę. O dziwo, nie wysusza jej i nie pozostawia nieprzyjemnego uczucia ściągnięcia - na twarzy również! Jest to dla mnie naprawdę ogromne odkrycie, bo mało który czyścik do twarzy nie pozostawiał po sobie takiego efektu, a tu proszę... Wystarczyło sięgnąć po mydło marsylskie.


Moja kostka leży sobie na umywalce i myję nią przede wszystkim dłonie, które ostatnio stały się bardzo suche. Mycie mydłem marsylskim nie pogarsza ich stanu, a nawet delikatnie wygładza, co również było dla mnie dość sporym zaskoczeniem, bo tego typu produkty kojarzą mi się raczej z intensywnym oczyszczaniem i działaniem niczym silny detergent.

Z lenistwa (bo żel do twarzy tkwi pod prysznicem) sięgam po nie w trakcie wieczornego zmywania makijażu i, jak już wspomniałam sprawdza się świetnie. Osoby z cera trądzikową i generalnie skłonną do wyprysków będą jeszcze bardziej zadowolone.


Producent twierdzi, że mydło ma intensywny zapach, który długo utrzymuje się na skórze. No cóż... Zapach lawendowy nie przypadł mi jakoś szczególnie do gustu - taki szafowy klasyk, ale o wiele bardziej delikatny. Na skórze utrzymuje się tylko jakiś czas. Zdecydowanie piękniej pachnie wersja wiśnia-porzeczka, ale to jeszcze czeka na swoją kolej.

Do prania i jako zapachu do szafy tych produktów nie wykorzystywałam. Sądzę, że tego typu testowanie póki co sobie odpuszczę. W tym celu lepiej stosować zwykłe mydła, które nie mają tyle dobroczynnych właściwości, co te marsylskie.

A Wy lubicie mydła marsylskie i generalnie naturalne mydła w kostce? Bo ja teraz wiem, że na pewno nie przejdę obojętnie obok stoiska z tego typu mydłami jeśli takowy pojawi się we Wrocławiu. Dokupię jeszcze inne zapachy (w końcu wymarzony, czysty cynamon!).

0 komentarze

Proszę nie wklejać linków do sowich blogów, a także nie pytać czy poobserwujemy się nawzajem! Traktuję to jako spam i takie komentarze od razu zostają usunięte.

Polub na Facebooku

Zblogowani