Mat w złotej oprawie, czyli limitowana kolekcja szminek Kobo

28 grudnia 2016 godz.

Nie wiem czy wiecie, ale poza lakierami do paznokci, moim drugim największym konikiem są... szminki. Jedną z cech charakterystycznych mojego codziennego makijażu są wymalowane, często na dość intensywny odcień, usta, a do tego jedynie wytuszowane rzęsy plus delikatnie połyskujący cień. Muszę przyznać, że oprócz tego, że taki look zwyczajnie mi się podoba, to jest ekstra szybki w wykonaniu, więc pod pretekstem bycia trendy stawiam na wygodę, a co!

Kilka dni przed Świętami Bożego Narodzenia przybyła do mnie paczka m.in z nowościami marki Kobo. W jej skład wchodzi przepiękna kolekcja limitowanych odcieni z serii Matte Lips.


Kolekcja Matte Lips to jedna z najczęściej przeze mnie noszonych i komplementowanych przez moje koleżanki. Mówię oczywiście o tej dostępnej w regularnej sprzedaży. Na blogu pokazywałam dwie pomadki z tej serii - KREDO-PLASTELINA? NIE TYM RAZEM, CZYLI MATOWE SZMINKI KOBO.

Tym razem skupię się na limitowanych pomadkach Matte Lips. W skład kolekcji wchodzi pięć, cudownie wyglądających szminek. Oprócz odcieni samych w sobie to, co rzuca się w oczy, to nie-sa-mo-wite opakowania! Pomadki wyglądają elegancko i... ekskluzywnie. Gdyby nie napis Kobo, pomyślałabym, że to coś zdecydowanie z wyższej półki cenowej. Złote, lustrzane opakowania zamykające się na magnes. Zakochałam się z miejsca!


Konsystencja szminek jest jednakowa dla wszystkich odcieni. Według mnie sztyft sunie po ustach dość gładko i nakładanie nie sprawia najmniejszego problemu (oczywiście nie jest to typowe masełko jak w przypadku szminek o niematowym wykończeniu). Trwałość również jest dobra. Możemy ją podnieść używając bazy pod szminki (polecam tę z MAC) i odbijając nadmiar produktu na chusteczce.

Przejdźmy jednak do prezentacji kolorów. Tym razem pomieszałam trochę numerki, także uwaga. Na powyższym zdjęciu widzicie kolory (od lewej): 416 WALK OF FAME417 ROSE DESERT, 415 YOUR FREEDOM414 SMOKED WOOD413 BURNED RUBY.


Poniżej kilka słów na temat każdego koloru.



417 ROSE DESERT
to typowy, dość piaskowy nude. Będzie pasował do wielu typów urody. Idealny na co dzień. Na zdjęciu wyszedł trochę zbyt różowo. W rzeczywistości ma dość neutralne tony.



416 WALK OF FAME
- kolejny odcień typu nude, ale ten zdecydowanie wpada w koral. Jest naprawdę piękny, jeden z moich ulubieńców kolekcji. Bardzo dziewczęcy.



415 YOUR FREEDOM to już delikatny, wpadający w ciepłe i lekko różowe tony brąz. W sumie dość trudny do zdefiniowania. Mimo wszystko - piękny. Choć z tych bardziej widocznych, to wygląda bardzo elegancko.




414 SMOKED WOOD to największe zaskoczenie z całej kolekcji. Odcień bardzo chłodny, wręcz trupi. Przyznam, że nie wyglądam dobrze w tak chłodnych beżach, mimo że uważam, że są genialne. Ten kolor jednak okazał się niespodzianką bo na moich ustach wygląda naprawdę nieźle.



I na końcu 413 BURNED RUBY, czyli gwiazda kolekcji. Cudowny, jagodowy, mega intensywny odcień. Jego nakładanie wymaga niemałej precyzji i jeśli nie używamy kredki w podobnym odcieniu, to pędzelek jest koniecznością. Ale efekt, jaki możemy wyczarować tym kolorem jest po prostu niesamowity! Przepiękny kolor, polecam. Do tego przez chłodną tonację, całkiem nieźle wybiela zęby (oczywiście optycznie 😉).

Muszę przyznać, że bardzo lubię pomadki Kobo. Mają przepiękne i oryginalne kolory. A ta kolekcja szczególnie przypadła mi do gustu (sroczki wiedzą co mam na myśli!). Jeśli szukacie dobrej, matowej szminki w rozsądnej cenie, to polecam.


Dodam jeszcze, że tę markę znajdziecie wyłączenie w Drogeriach Natura - stacjonarnie oraz online. Z tego, co wiem, te pomadki jeszcze są dostępne, także warto przyjrzeć im się z bliska, zwłaszcza że za kilka dni najważniejsza impreza w roku.

A Wy jakie szminki lubicie najbardziej? Wolicie stonowane czy intensywne, oryginalne odcienie?

0 komentarze

Proszę nie wklejać linków do sowich blogów, a także nie pytać czy poobserwujemy się nawzajem! Traktuję to jako spam i takie komentarze od razu zostają usunięte.

Polub na Facebooku

Zblogowani