O tym produkcie zapewne każda z Was słyszała i ma już wyrobione zdanie na jego temat. Z obrazka oraz tytułu już zapewne wiecie o jakim kosmetyku mowa... O Carmexie!
Jeśli chodzi o moją carmexową historię, to posiadam trzy wersje tego produktu - dwie w tubce (truskawkowa i wiśniowa) oraz ten, prezentowany tutaj w słoiczku, czyli z tego, co zauważyłam najbardziej przez wszystkich pożądany.
Carmex to balsam do ust, który dostajemy między innymi w słoiczku takim, jaki widzicie powyżej. Produkt oczywiście trzeba wygrzebywać palcami, co nie wszystkim się podoba, ale mi nie przeszkadza. Używam go tylko w domu, a na zewnątrz wersji w tubkach i nie narzekam ;).
Jeśli chodzi o jego zapach, to jest dość specyficzny, czuć mentol i kamforę - nie wszystkim się to podoba. Te składniki działają chłodząco i po aplikacji balsamu czujemy specyficzne mrowienie. Wiem, że i to dla niektórych jest problem, ale ja jestem fetyszystką pod względem mrowienia i bardzo lubię to uczucie! Wtedy wiem, że Carmex działa.
Konsystencja balsamu w słoiczku przypomina zbitą maść. Pod wpływem ciepła naszych palców roztapia się nieco i aplikacja nie sprawia najmniejszego problemu. Na usta wystarczy naprawdę niewielka ilość Carmexu, aby pokryć całe wargi.
Kosmetyk ten oczywiście nie daje żadnego koloru na ustach (przynajmniej nie ta wersja ;)), jedynie delikatnie je nabłyszcza. Możemy na niego kłaść pomadki, błyszczyki czy inne mazidła do ust. Producent nawet zaleca stosowanie Carmexu w ten sposób.
Samo działanie jest naprawdę dobre, temu nie da się w żaden sposób zaprzeczyć. Nie używam Carmexu na codzień, raczej w ekstremalnych sytuacjach - na przykład takich, jak teraz, gdzie za oknem grubo poniżej zera. Usta pierzchną w tempie ekspresowym i tak samo szybko trzeba je reanimować. Carmex zarówno zapobiega jak i leczy! Już po jednym dniu nasze wargi są w znacznie lepszej kondycji. Podobno leczy również opryszczkę, ale ja nie jestem w stanie się do tego ustosunkować, bo nigdy nie miałam...
Polecam używanie Carmexu w sezonie jesień/zima, zwłaszcza w zimie, gdy nasze usta naprawdę mocno pierzchną. W lecie polecam raczej delikatniejsze balsamy do ust.
Gdzie kupić?
Carmex możecie kupić w drogeriach stacjonarnych (Rossmann, Drogerie Natura, itp.). Więcej informacji znajdziecie na stronie http://poland.mycarmex.com. Zapraszam również do polubienia fanpage'a - http://www.facebook.com/CarmexPolska.
Cena: w promocji nawet 6,99 zł., zwykle mniej niż 10 zł.
22 komentarze
Lubię go, choć odstawiam na zimę
OdpowiedzUsuńA ja właśnie korzystam w zimie... :D
OdpowiedzUsuńMam 2 jego wersje i lubię ;)
OdpowiedzUsuńnigdy nie używałam. mam jak na razie jedną swoją ulubioną pomadkę :) w zimę mi bardzo pękają usta. sądząc po Twojej opinii, jest to dobry produkt, więc może i go kiedyś kupię :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie wykańczam swój pierwszy słoiczek i jest to dla mnie balsam do zadań specjalnych - stosuję go na noc, gdy mam problemy z ustami i przy dużych mrozach :)
OdpowiedzUsuńjeszcze nigdy nie miałam ale muszę kiedyś wypróbować :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam Carmex, sprawdza się super :)
OdpowiedzUsuńJa mam wersję w słoiczku, w sztyfcie i ten nowy sztyft. Wersja słoiczkowa jest według mnie najbardziej skuteczna.
OdpowiedzUsuńja się polubiłam z wiśniowym :)
OdpowiedzUsuńCarmex- moja miłość!
OdpowiedzUsuńCarmex to może nie moja miłość, ale na pewno dobry przyjaciel :D. A tak na marginesie to i moim faworytem jest wiśniowy :).
OdpowiedzUsuńJa go kocham!
OdpowiedzUsuńpewnie, ile kobiet tyle gustów :D
OdpowiedzUsuńWolę Camrexa w sztyfcie, jest higieniczniejszy
Ja nie wiem już czym ratować usta :( Nic mi nie pomaga :(
OdpowiedzUsuńJa używałam wersji w tubce. Carmex rządzi:D!
OdpowiedzUsuńBardzo lubię aczkolwiek ostatnio potrzebowałam małej odmiany i testuję inne rzeczy.
OdpowiedzUsuńrównież mam wersję w słoiczku <3
OdpowiedzUsuńNigdy go nie miałam, ponieważ nie przepadam za mrowieniem. Aczkolwiek sam zapach kamfory uwielbiam.
OdpowiedzUsuńMuszę się poskarżyć! Wyrzuciło mnie z Twojego grona obserwatorów :( Myślałam, że przez jakiś czas nic nie pisałaś, a teraz widzę, że problem tkwił w czymś innym :( Mam nadzieję, że to się nie powtórzy i blogspot nie będzie tak szaleć.
OdpowiedzUsuńCarmex miałam w sztyfcie i bardzo się polubiliśmy. Na dniach sprawię sobie kolejne opakowanie, bo widziałam, że w Rossmannie jest promocja :)
Ja skusiłam się na rossmanową promocję i kupiłam Carmexa w sztyfcie dla siostry (oczywiście podebrałam jej trochę i zakochałam się od pierwszego użycia...). Sama też kupiłabym sobie w słoiczku, bo bardzo lubię taką aplikację balsamów. Na razie jednak mam aż 3 pomadki nawilżające i jeden balsam do ust do wykorzystania, więc postanowiłam je wyzerować, zanim kupię coś nowego :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Kasia
Uwielbiam Carmex :) Nawet faceta przekonałam i używa tego w słoiczku :)
OdpowiedzUsuńnajwygodniejsza dla mnie jest wersja w pomadce i taką dziś kupiłam w ramach uzupełniania braków :) lubię również wiśniowy carmex w tubce.
OdpowiedzUsuńProszę nie wklejać linków do sowich blogów, a także nie pytać czy poobserwujemy się nawzajem! Traktuję to jako spam i takie komentarze od razu zostają usunięte.