W miniony piątek skończyłam dwadzieścia osiem lat. Wiek choć wciąż młody (a jakże!), to jednak zobowiązuje do wzmożonej pielęgnacji cery. Od dłuższego już czasu nie wyobrażam sobie nawilżania skóry twarzy bez kremu pod oczy. I choć z większości jestem bardzo zadowolona, tak czasami trafił się jakiś bubel, który ze łzami w oczach rzucałam w głąb szuflady z myślą, że zużyje go ktoś inny z domowników, albo przyda się do innych partii ciała. Wtedy na piedestale stawał kolejny krem. I ten kolejny dziś Wam zaprezentuję.
Markę Make Me Bio poznaliście już w mojej poprzedniej notce (a jeśli nie, to zapraszam – klikajcie tutaj). Recenzowałam bardzo dobry produkt, jakim jest Kremowa maska do twarzy. Dziś przyszła pora na kolejny kosmetyk tej samej firmy, czyli BIO Krem pod oczy z marakują SPF 25.
Kosmetyk zamknięty jest w przeuroczej tubce z cudownym designem. W poprzedniej notce niemiłosiernie rozpływałam się nad wyglądem rzeczonej maski do twarzy. Krem, choć nie zamknięty w szklany słoik, to równie pięknie prezentuje się na łazienkowej półce i wzbudza zainteresowanie żeńskiej części mieszkańców (no, poza moim psem, a raczej suczką, ona większym pożądaniem darzy kostki, mięsko i inne ciasteczka) mojego domu. Dodatkowo krem zawiera pompkę, która stanowi moją ulubioną formę aplikacji. Jedynym minusem jest nieprzezroczyste opakowanie, które sprawia, że w zasadzie nie wiemy, kiedy krem nam się kończy i czy nie nastanie taki poranek tudzież wieczór, gdy zamiast cudotwórczego kremu na naszej dłoni/palcu nie usłyszymy charakterystycznego dźwięku wydobywania resztek z tubki. No ale nie ma co narzekać, i tak uważam, że producent bardzo postarał się pakując kremik w coś takiego. Brawa i ukłony, że nie wymaga wyciskania. Podoba mi się, serio-serio. No i do tego detale, wiadomo! Sznureczki, etykieta – całość prezentuje się bardzo ładnie.
Dobrze, kończę mój wywód na temat urody tegoż kosmetyku, bo tak naprawdę zdecydowanie istotniejszą kwestią jest przecież konsystencja i działanie! Producent na swojej stronie internetowej obiecuje, że produkt ten zniweluje nasze cienie pod oczami, zregeneruje i napnie skórę, a także wygładzi zmarszczki. Jest doskonały do każdego rodzaju cery, nawet dojrzałej. W swoim składzie zawiera całe mnóstwo olejów, maseł i sok z aloesu, które mają mieć zbawienny wpływ na naszą biedną, narażoną na milion niebezpiecznych czynników, skórę pod oczami. Oczywiście jak nazwa produktu wskazuje, jest to produkt naturalny, więc sądzę, że większość z Was poczuje się nim skuszona. Zapraszam na stronę marki po szczegółowe informacje odnośnie składu – klik.
Kiedy już wiemy, co obiecuje nam producent, to przyszła pora na moją rzetelną opinię. Ponieważ ostatni krem pod oczy, którego używałam przez kilka tygodni, dość mocno przesuszył moją skórę pod oczami, bałam się eksperymentów pod tym względem. Kosmetyki naturalne trzeba dobierać z możliwie największą starannością, bo nieprzetworzone bądź mało przetworzone składniki często uczulają mnie najbardziej (serio). Dlatego nie bez strachu sięgnęłam po rzeczony krem. I jak moje wrażenia?
Krem ma lekką konsystencję, taką typową dla kremów o naturalnym składzie, nie maże się, tylko tak jakby odrywa. Mam nadzieję, że wiecie, co mam na myśli. Mimo wszystko nakładanie go pod oczy nie sprawia najmniejszej trudności. Gdy dotknie naszej skóry, ładnie się w nią wchłania i choć nie tworzy tłustego filmu, to czuć, że dobrze nawilża. Czy cienie są zniwelowane, czy zmarszczki znikają? Nie wiem, trudno mi to ocenić bo nie mam takich problemów, a o zmarszczkach mogę wypowiedzieć się za kilka lat, bo dopiero wtedy zobaczę działanie wszystkich kremów. No i też pytanie – jak wyglądałaby moja skóra, gdybym takich kremów nie używała? Pewnie byłaby sucha na wiór.
Mogę jednak powiedzieć, że moja skóra pod oczami bardzo się z tym produktem polubiła. Te okolice są odpowiednio nawilżone, nie są tłuste. Zauważyłam również, że gdy nakładam korektor, podkład w płynie czy sypki podkład mineralny, to nie mam problemów z wchodzeniem produktów w zmarszczki. Czy to dobre nawilżenie, czy może rzeczywiście zmarszczki są lekko zniwelowane? A może to jeszcze jakiś inny, magiczny składnik ma takie działanie? Trudno ocenić. W każdym razie działanie Kremu pod oczy z marakują oceniam jak najbardziej na plus. Używam go zarówno w trakcie porannej, jak i wieczornej pielęgnacji, i jestem bardzo zadowolona. Na pewno wrócę do tego produktu.
Ach…! Zapomniałabym! Oprócz dobrego nawilżenia, producent zafundował nam również całkiem niezły filtr SPF 25. Może na okres letni przydałby się wyższy, aczkolwiek biorąc pod uwagę, że w niewielu kremach takowy znajdziemy, to i tak daję kolejnego plusa.
A Wy jakich kremów pod oczy używacie. A może zwykły krem do twarzy spełnia u Was również tę funkcję? Dajcie koniecznie znać.
Markę Make Me Bio poznaliście już w mojej poprzedniej notce (a jeśli nie, to zapraszam – klikajcie tutaj). Recenzowałam bardzo dobry produkt, jakim jest Kremowa maska do twarzy. Dziś przyszła pora na kolejny kosmetyk tej samej firmy, czyli BIO Krem pod oczy z marakują SPF 25.
Kosmetyk zamknięty jest w przeuroczej tubce z cudownym designem. W poprzedniej notce niemiłosiernie rozpływałam się nad wyglądem rzeczonej maski do twarzy. Krem, choć nie zamknięty w szklany słoik, to równie pięknie prezentuje się na łazienkowej półce i wzbudza zainteresowanie żeńskiej części mieszkańców (no, poza moim psem, a raczej suczką, ona większym pożądaniem darzy kostki, mięsko i inne ciasteczka) mojego domu. Dodatkowo krem zawiera pompkę, która stanowi moją ulubioną formę aplikacji. Jedynym minusem jest nieprzezroczyste opakowanie, które sprawia, że w zasadzie nie wiemy, kiedy krem nam się kończy i czy nie nastanie taki poranek tudzież wieczór, gdy zamiast cudotwórczego kremu na naszej dłoni/palcu nie usłyszymy charakterystycznego dźwięku wydobywania resztek z tubki. No ale nie ma co narzekać, i tak uważam, że producent bardzo postarał się pakując kremik w coś takiego. Brawa i ukłony, że nie wymaga wyciskania. Podoba mi się, serio-serio. No i do tego detale, wiadomo! Sznureczki, etykieta – całość prezentuje się bardzo ładnie.
Dobrze, kończę mój wywód na temat urody tegoż kosmetyku, bo tak naprawdę zdecydowanie istotniejszą kwestią jest przecież konsystencja i działanie! Producent na swojej stronie internetowej obiecuje, że produkt ten zniweluje nasze cienie pod oczami, zregeneruje i napnie skórę, a także wygładzi zmarszczki. Jest doskonały do każdego rodzaju cery, nawet dojrzałej. W swoim składzie zawiera całe mnóstwo olejów, maseł i sok z aloesu, które mają mieć zbawienny wpływ na naszą biedną, narażoną na milion niebezpiecznych czynników, skórę pod oczami. Oczywiście jak nazwa produktu wskazuje, jest to produkt naturalny, więc sądzę, że większość z Was poczuje się nim skuszona. Zapraszam na stronę marki po szczegółowe informacje odnośnie składu – klik.
Kiedy już wiemy, co obiecuje nam producent, to przyszła pora na moją rzetelną opinię. Ponieważ ostatni krem pod oczy, którego używałam przez kilka tygodni, dość mocno przesuszył moją skórę pod oczami, bałam się eksperymentów pod tym względem. Kosmetyki naturalne trzeba dobierać z możliwie największą starannością, bo nieprzetworzone bądź mało przetworzone składniki często uczulają mnie najbardziej (serio). Dlatego nie bez strachu sięgnęłam po rzeczony krem. I jak moje wrażenia?
Krem ma lekką konsystencję, taką typową dla kremów o naturalnym składzie, nie maże się, tylko tak jakby odrywa. Mam nadzieję, że wiecie, co mam na myśli. Mimo wszystko nakładanie go pod oczy nie sprawia najmniejszej trudności. Gdy dotknie naszej skóry, ładnie się w nią wchłania i choć nie tworzy tłustego filmu, to czuć, że dobrze nawilża. Czy cienie są zniwelowane, czy zmarszczki znikają? Nie wiem, trudno mi to ocenić bo nie mam takich problemów, a o zmarszczkach mogę wypowiedzieć się za kilka lat, bo dopiero wtedy zobaczę działanie wszystkich kremów. No i też pytanie – jak wyglądałaby moja skóra, gdybym takich kremów nie używała? Pewnie byłaby sucha na wiór.
Mogę jednak powiedzieć, że moja skóra pod oczami bardzo się z tym produktem polubiła. Te okolice są odpowiednio nawilżone, nie są tłuste. Zauważyłam również, że gdy nakładam korektor, podkład w płynie czy sypki podkład mineralny, to nie mam problemów z wchodzeniem produktów w zmarszczki. Czy to dobre nawilżenie, czy może rzeczywiście zmarszczki są lekko zniwelowane? A może to jeszcze jakiś inny, magiczny składnik ma takie działanie? Trudno ocenić. W każdym razie działanie Kremu pod oczy z marakują oceniam jak najbardziej na plus. Używam go zarówno w trakcie porannej, jak i wieczornej pielęgnacji, i jestem bardzo zadowolona. Na pewno wrócę do tego produktu.
Ach…! Zapomniałabym! Oprócz dobrego nawilżenia, producent zafundował nam również całkiem niezły filtr SPF 25. Może na okres letni przydałby się wyższy, aczkolwiek biorąc pod uwagę, że w niewielu kremach takowy znajdziemy, to i tak daję kolejnego plusa.
A Wy jakich kremów pod oczy używacie. A może zwykły krem do twarzy spełnia u Was również tę funkcję? Dajcie koniecznie znać.
0 komentarze
Proszę nie wklejać linków do sowich blogów, a także nie pytać czy poobserwujemy się nawzajem! Traktuję to jako spam i takie komentarze od razu zostają usunięte.