Turkus, fiolet - dwa bratanki, na rzęsy Twoje i koleżanki

2 lipca 2016 godz.

Aż trudno uwierzyć, że to już lipiec! Nie ukrywam, że do tego miesiąca pałam miłością bezwarunkową. Głównie z tego względu, że już za niecałe dwa tygodnie są moje urodziny (rocznica bitwy pod Grunwaldem, ktoś zgadnie jaki to dzień? :)), jak również przez to, że rozpoczął się najbardziej beztroski okres w roku. Za oknem skwar, na tyłku krótkie szorty i bluzeczki na szelkach. Nieco większa ekstrawagancja jak najbardziej dozwolona. A co z makijażem? Z jednej strony ma się ochotę na szał kolorów, a z drugiej przecież nie chcemy nakładać na swoją skórę kolejnych warstw. Jak zatem przemycić intensywne barwy w letnim makijażu?

Sprawa jest bardzo prosta - detale! Oprócz ust czy kresek, możemy również pokolorować sobie rzęsy. Już 7 lipca w Drogeriach Natura dostępne będą naprawdę fajne maskary, z którymi Was dziś zapoznam.


Produkty, o których mowa to My Secret Wow Effect Color Mascara w odcieniach FIOLET i TURKUS. Zapowiada się interesująco, prawda?

Jak widać, tusze do rzęs zapakowane są w klasyczne dla tej marki tubki. Każda z nich kolorystycznie odpowiada swojej zawartości, więc nietrudno wyjąć interesujący nas odcień z kosmetyczki bądź szuflady zawalonej tonami kosmetyków (jak to jest na przykład u mnie, ci, którzy widzieli mogą potwierdzić, że tylko ja wiem co gdzie jest ;)).


Oprócz tego, że są praktyczne, wyglądają zwyczajnie uroczo. Gdy tylko odpakowałam je z koperty, od razu miałam ochotę ich użyć, sprawdzić, napatrzeć się na nie! Nie mówiąc o tym, że pastelowy efekt dodaje tutaj dziewczęcego klimatu. Wszystkie kobiety u mnie w domu zainteresowały się kolorowymi maskarami.

No ale przejdźmy od najważniejszego, a przynajmniej do jednej z najważniejszych kwestii jeśli chodzi o tusz do rzęs, czyli o szczoteczkę. Przyznam, że choć specjalnie nie narzekam na swoje rzęsy, to jednak mam pewne wymagania co do aplikatora. Wiadomo, przecież każdy ma jakieś swoje widzimisię i lubi taką, a nie inną formę nakładania produktu. Kiedyś byłam wielką fanką wielkich szczot. Wiecie, im większa, tym lepsza. Z czasem jednak zmieniłam zdanie, ponieważ doszłam do wniosku, że taki gigant nijak się ma z jakąkolwiek precyzją... Teraz sięgam po maskary, których szczoteczka jest w miarę wąska, ma cieniutkie włoski (mogą być silikonowe) i najlepiej, żeby zwężały się ku czubkowi. Jak jest w tym przypadku? No to sprawdźcie sami.


Ideał to może nie jest, ale trudno im cokolwiek zarzucić. Moje wymagania jak najbardziej spełniają. Wyglądają na dość precyzyjne i takie rzeczywiście są. To maskary pogrubiające, więc przy ich pomocy taki własnie efekt osiągniemy. Mi się podoba.

No i kolejna kwestia, czyli kolor! Jak widać, zawartość uroczej pastelowej fiolki jest bardzo intensywna i krzykliwa. Do tego zauważyłam, że zawiera bardzo drobno zmielony brokat, co oczywiście nie jest jakoś szczególnie widoczne. Dopiero podczas robienia zdjęć zwrócilam na to uwagę i nie powiem, ucieszyło mnie to. Zwykle kolorowe tusze do rzęs są matowe, więc to dodaje im oryginalności.


Największym problemem maskar w odcieniu innym niż czarnym jest to, że zawsze wyglądają jak... czarny. No, może poza białymi, ale to akurat inna bajka. Rzadko kiedy można trafić na tego typu produkt, który daje widoczny efekt. Tutaj nie ma wątpliwości jaki kolor gości na naszych rzęsach, spójrzcie na poniższe fotografie, a wszystko stanie się jasne!



Wiem, wiem, rzęsy wyglądają na pajączkowate i posklejane, ale uwierzcie mi, że to kwestia zbliżenia makro i wydobycia najmniejszych szczegółów. Zależało mi, żebyście zobaczyli dokładnie kolor obu maskar, a także drobiny, które są dobrze widoczne przy odcieniu turkusowym. W normalnym powiększeniu, czy raczej w przy jego braku, no, generalnie w ludzkich, standardowych i życiowych warunkach (no bo przecież nikt z nas nie ma obiektywu makro w oczach) rzęsy prezentują się naprawdę uroczo. Przy odpowiednio wykonanym makijażu efekt będzie bardzo ciekawy.

Oczywiście tusze nałożyłam na gołe rzęsy, bez grama czarnej maskary, dzięki temu możecie zobaczyć jaki jest ich stopień pigmentacji. No i gdyby ktoś pytał - dwie warstwy i jesteśmy w przysłowiowym domu. Włoski całkowicie pokryte kolorem.

Jednym ze sposobów nakładania kolorowych maskar, jest aplikacja jedynie na końcówki rzęs po uprzednim wytuszowaniu ich kolorem czarnym. To również daje fajny i zdecydowanie subtelniejszy efekt. Ładnie podkreśla odcień tęczówki.


A Wy co sądzicie o kolorowych rzęsach? To dla Was obciach czy ciekawa alternatywa na cieplejsze dni? A może preferujecie wersję z delikatnym muśnięciem jedynie końcówek? Uważam, że warto eksperymentować z makijażem i intensywnymi kolorami zwłaszcza teraz, gdy wysokie temperatury pozwalają na mniej formalny wizerunek.

0 komentarze

Proszę nie wklejać linków do sowich blogów, a także nie pytać czy poobserwujemy się nawzajem! Traktuję to jako spam i takie komentarze od razu zostają usunięte.

Polub na Facebooku

Zblogowani