Węglowy set Biotaniqe, czyli pierwsze spotkanie z Maurisee

24 września 2017 godz.

Węgiel w kosmetykach od dłuższego czasu jest bardzo popularny. Przyznam, że zanim użyłam tego typu produktu po raz pierwszy, byłam dość sceptycznie nastawiona do takich dziwactw, zwłaszcza jak kiedyś przybiegła do mnie moja siostrą mówiąc, że robiła sobie maseczkę węglową i zamiast pięknie oczyścić pory, kropki na nosie zrobiły się jeszcze bardziej czarne. Że co?! Po jakimś czasie jednak postanowiłam zaryzykować i użyłam żelu do twarzy z węglem. Byłam z niego naprawdę zadowolona, więc tym chętniej przystałam na propozycję testowania produktów BIOTANIQE Dermoskin Expert marki Maurisee.

Seria, która mnie bardzo zainteresowała to Pure Detox. Dziś opowiem Wam o dwóch produktach - o Węglowym żelu myjącym oraz Węglowym Peelingu-Żelu-Masce 3w1.


Oczyszczanie to naprawdę bardzo ważny krok w pielęgnacji każdej skóry. Nie jesteśmy w stanie dobrze jej nawilżyć, jeśli dokładnie nie zmyjemy z niej makijażu i, nazwijmy to sobie, zanieczyszczeń dnia codziennego, sebum, itd. Jestem z tych osób, które nie wyobrażają sobie nie umyć twarzy przed snem. Już wolę nie użyć kremu, ale mycie musi być. I nie powiem, taka praktyka popłaca, ponieważ poza nadmiernym wydzielaniem sebum w strefie T, nie mam powodów do narzekań na moją cerę. Odpowiednia pielęgnacja na pewno ma na to duży wpływ. No ale dość już tych dygresji, przejdźmy do rzeczy.

Charcoal Cleanser, czyli Węglowy żel myjący do twarzy to produkt, który bardzo przykuł moją uwagę. Zachęcona doświadczeniem z tego typu produktem (ale innej marki) od razu po otrzymaniu paczki, przeszłam do testów. Czarny płyn niewątpliwie zachęcił mnie do demakijażu!


Opakowanie produktu jest bardzo ładne i praktyczne - buteleczka z pompką zawsze na plus. Wszystko odziała ładnie i bez zarzutu.

Zapach kosmetyku przypomina mi woń jednego z produktów pod oczy, którego kilka lat temu używałam, ale jest przyjemny i taki jakby... Czereśniowy? Trudno powiedzieć, to tylko moje skojarzenia. Jeśli macie ten kosmetyk, to dajcie koniecznie znać, czym Wam pachnie! 😄

Żel dobrze się pieni i wystarcza jedna do półtorej pompki na oczyszczenie całej twarzy. Wydajność jest całkiem dobra. Ładnie oczyszcza skórę twarzy i, patrząc na skład (do czego zaraz dojdziemy, spokojnie), nie ściąga mojej cery tak bardzo. Makijaż schodzi w tempie ekspresowym (tak, ten z oczu też).

Ale co z tym składem? Sami spójrzcie na poniższe zdjęcie.


Przyznam, że sięgając po ten produkt, miałam cichą nadzieję, że nie znajdę tam SLS. Niestety przeliczyłam się nieco. Nie mówię, że kosmetyk jest zły i źle wpływa na moją skórę, bo wręcz przeciwnie, chętnie po niego sięgam, aczkolwiek na pewno nie można go nazwać delikatnym produktem, przez co nie jest zbyt uniwersalny. Sprawdzi się u osób z cerą tłustą i mieszaną, do normalnej też powinien być OK, ale to raczej raz na jakiś czas, celem porządnego oczyszczenia skóry.

Kolejnym kosmetykiem z serii jest Charcoal Peeling-Gel-Mask 3in1, czyli Węglowy Peeling-żel-maska 3w1. Działanie tego typu produktów jakoś specjalnie do mnie nie przemawiało, ale po tym produkcie chyba zmienię zdanie.


Produkt znajduje się w dość dużej tubce, która w większości wypełniona jest powietrzem. Nie wiem czy to dobrze, czy źle. Domyślam się, że tak ma być ze względu na skład produktu, trudno powiedzieć. W każdym razie opakowanie jest miękkie, dzięki czemu nie ma żadnego problemu z wydobyciem kosmetyku.

Sam produkt jest dość gęsty, w kolorze szarym i zawiera peelingujące drobinki, których jednak nie ma jakoś specjalnie dużo. Przyznam, że to dla mnie 2w1, ponieważ nie wyobrażam sobie używać tego cudaka jako żel do twarzy (biorąc pod uwagę, że żelami zmywam również makijaż oczu, to nie byłby dobry pomysł). Natomiast jako peeling sprawdza się świetnie. Oczyszcza skórę twarzy, ale jej nie podrażnia. Jako maska do twarzy działa podobnie jak glinka, tylko nie zasycha, natomiast efekt końcowy jest bardzo dobry. Cera jest oczyszczona i świeża, bez zbędnych zaczerwienień. Duży plus!


I tym razem w składzie nie znajdziemy SLS, czego w sumie nie spodziewałam się, biorąc pod uwagę, że w nazwie kosmetyk ma również słówko żel. Cieszę się, że mój wniosek był błędny.

Z całej dwójki, to właśnie produkt 3w1 (a raczej 2w1 😉) bardziej przypadł mi do gustu i sądzę, że będę do niego wracać. Poniżej zobaczcie jeszcze swatche obu kosmetyków.


Po lewej stronie oczywiście Żel-Peeling-Maska, a po prawej - Węglowy żel myjący.

Będąc ostatnio w Rossmannie, widziałam produkty marki Maurisee również z innych serii. Muszę przyjrzeć się im bliżej, ponieważ bardzo mnie zainteresowały. Oprócz mocnych czyścików mają również serię delikatną, która na pewno bardziej przypadnie do gustu osobom o cerach wrażliwych.

A, tak, kosmetyki z serii Biotaniqe dostępne są w Rossmannach, w bardzo przystępnych cenach. Uważam, że warto się skusić i wypróbować.

A Wy używaliście produktów tej marki? Co polecacie?

0 komentarze

Proszę nie wklejać linków do sowich blogów, a także nie pytać czy poobserwujemy się nawzajem! Traktuję to jako spam i takie komentarze od razu zostają usunięte.

Polub na Facebooku

Zblogowani