Lily Lolo w wersji prasowanej, czyli róż, bronzer i rozświetlacz

31 października 2017 godz.

O kosmetykach Lily Lolo mieliście już okazję czytać na moim blogu. Jak wiecie, bardzo przypadły mi do gustu, więc chętnie podjęłam się testowania jeszcze innych produktów tej marki. Jak moje wrażenia? Czy wciąż jestem z nich zadowolona? O tym dowiecie się w niniejszym poście.

Bohaterami dzisiejszego wpisu są trzy produkty - Prasowany bronzer w odcieniu HONOLULU, Prasowany rozświetlacz w kolorze CHAMPAGNE ILLUMINATOR oraz Prasowany róż do policzków JUST PEACHY.


Omawiane dziś kosmetyki nie należą stricte do rodziny minerałów, aczkolwiek uważam, że swoim składem zadowoliłyby niejedną wybredną skórę 😁.

Zacznę może od popularnego dość bronzera w odcieniu HONOLULU.


Produkt przychodzi do nas w przepięknym puzderku z lusterkiem. W swoim opakowaniu mieści aż 9 g, a mimo wszystko jest dość cienkie, dzięki czemu z łatwością zmieści w kosmetyczce, nawet tej noszonej na co dzień.



Sam odcień jest idealny wręcz do konturowania! Na mojej skórze nie jest ani zbyt ciepły, ani zbyt chłodny. Ma dobrą pigmentację, ale na tyle, by z łatwością budować krycie. Dzięki temu nie ma najmniejszego problemu z nakładaniem. W lecie (teraz jesienią zresztą również) używałam go naprawdę namiętnie zarówno na policzki, jak i do wymodelowania powieki. Jest idealny. To zdecydowanie mój ulubiony bronzer. Do tego nie mogę narzekać na jego trwałość, utrzymuje się w zasadzie od rana do wieczornego demakijażu.

Uważam, że będzie pasował do wielu karnacji - tych jasnych i tych ciemnych. To naprawdę kosmetyk godny polecenia, bardzo się polubiliśmy! Jest wydajny, więc mam nadzieję, że pozostanie ze mną na długo. Swatche oczywiście na końcu wpisu.


Kolejnym produktem marki Lily Lolo, który miałam okazję testować jest Prasowany róż do policzków w odcieniu JUST PEACHY. Podobnie jak bronzer, ten kosmetyk ma eleganckie i ergonomiczne opakowanie z lusterkiem. Mieści w sobie 4 g.



To typowa brzoskwinka z lekko satynowym wykończeniem. Daje efekt zdrowego i naturalnego rumieńca. Sprawdzi się głównie u osób z jasną karnacją do średniej. Jest dobrze napigmentowany i również z łatwością można budować jego krycie, nakłada się równomiernie. Z tym różem bardzo się polubiłam. Mam ochotę na więcej odcieni! Używałam go bardzo często i wyglądał naprawdę ładnie.

Ten odcień nie podkreśla zaczerwienień na skórze, będzie dobry dla osób z widocznymi naczynkami krwionośnymi. Lily Lolo w swojej ofercie posiada oczywiście inne kolory i inne wykończenia - fani typowego matu na pewno znajdą coś dla siebie.


Trzecim i ostatnim produktem jest Prasowany rozświetlacz w kolorze CHAMPAGNE ILLUMINATOR. Tego typu kosmetyki są na topie już od dłuższego czasu, więc pewnie większość z Was jest ciekawa jak ten konkretny się sprawdza i jaki błysk daje. Ten produkt z zewnątrz wygląda dokładnie tak samo, jedynie naklejka z tyłu inna, wiadomo.



Od razu mówię, że fani mocnego błysku raczej nie będą zadowoleni. To rozświetlacz, który daje bardzo subtelny efekt, jedynie lekkie glow. Oczywiście możemy dokładać warstwy, ale i tak nie osiągnięmy mocnego rozświetlenia, a przynajmniej ja nie byłam w stanie, używając pędzla wachlarzowego. To jednak nie oznacza, że mi się nie podoba. Odcień idealnie sprawdza się do codziennego stosowania, gdy chcemy jedynie lekko i elegancko podkreślić wybrane partie twarzy. Nie lubię bardzo mocnego błysku, więc i tego często używałam.

Tak się zastanawiam czy dla cery suchej nadałby się do omiecenia całej twarzy... Próbował ktoś? Jeśli tak, to dajcie proszę znać jak się sprawdził w tej roli.

Z tego, co widzę, w ofercie jest również inny odcień, ROSE ILLUMINATOR, który zapewne daje błysk z różowymi tonami. Ten, oczywiście jak nazwa wskazuje, jest szampański, lekko beżowy.

Poniżej swatche wszystkich produktów.


Od lewej: rozświetlacz, bronzer i róż. Jak podobają Wam się kolory? Poniżej swatche nabrane bezpośrednio z opakowania, na paluszkach 😊.


Produkty Lily Lolo możecie kupić w sklepie internetowym Costasy.pl. Polecam przejrzeć również inne kolory omawianych dziś kosmetyków. Uważam, że naprawdę warto w nie zainwestować, ponieważ poza przyzwoitym składem, są bardzo wydajne i używanie ich to sama przyjemność. I piszę to zupełnie szczerze po około trzech miesiącach bardzo częstego stosowania. Poza tym, z tego, co mi wiadomo, to nie tylko moja opinia.

A Wy lubicie produkty marki Lily Lolo? Jaką macie opinię na ich temat? Dajcie koniecznie znać.

0 komentarze

Proszę nie wklejać linków do sowich blogów, a także nie pytać czy poobserwujemy się nawzajem! Traktuję to jako spam i takie komentarze od razu zostają usunięte.

Polub na Facebooku

Zblogowani