Roge Cavailles po raz pierwszy - czy mnie urzekło?

2 listopada 2018 godz.

Dziś powspominamy sobie jeszcze lato! A dlaczego? A dlatego że zdjęcia wciąż mają w sobie całe mnóstwo słońca, a poza tym kosmetyki, które tu opiszę, towarzyszyły mi m.in. w trakcie upalnych dni. Ale spokojnie, jesienią i zimą również znajdą zastosowanie.

Mowa tu o produktach do mycia marki Roge Cavailles. O firmie słyszałam głównie z social mediów, ale nigdy wcześniej nie miałam okazji ich testować. W końcu jednak nadeszła ta chwila. Jakie wrażenie na mnie wywarły? O tym oczywiście w dzisiejszej notce (jak by ktoś jeszcze się nie domyślił... 😋).


Dziś pod lupę idzie Orzeźwiający olejek do kąpieli i pod prysznicDermo-U.H.T. Ultrabogaty krem myjący oraz Kremowe mydło masło migdałowe & róża. Napomknę jeszcze, że mam skórę suchą, z tendencją do zmian atopowych. Byle co sprawia, że zaczyna swędzieć i miejscami się łuszczyć. W związku z tym, traktowanie jej produktami z silnymi detergentami nie jest najlepszym pomysłem. Jak działały na nią produkty Roge Cavailles?

Pierwsze, co wpadło mi w ręce do testowania to Dermo-U.H.T. Ultrabogaty krem myjący. Jego opakowanie to pokaźnych rozmiarów, plastikowa butelka, mieszcząca w sobie 500 ml kosmetyku. Posiada sprawnie działającą pompkę. Niestety plastik nie jest przezroczysty, więc trudno ocenić jakie jest zużycie kremu. Możemy oszacować jedynie po wadze... 😉


Ma dość rzadką konsystencję w białym odcieniu. Wygląda rzeczywiście jak krem. Do tego nie pieni się jakoś super-mocno, ale jego aplikacja nie sprawia problemu. Zapach ma naprawdę przepiękny i używałam go z przyjemnością! Był delikatny, lekko kwiatowy, trochę kremowy. Na pewno przypadnie do gustu nawet najbardziej wybrednym nosom.

Jak z działaniem? Myje jak każdy inny żel pod prysznic. Na stronie producenta możemy znaleźć informację, że nadaje się do stosowania również dla dzieci. Dedykowany dla posiadaczy skóry suchej i bardzo suchej. Ponadto nie zawiera mydła ani parabenów. Czy po wyjściu spod prysznica czułam nawilżenie? Raczej nie. Jeśli ktoś boryka się z poważnym przesuszeniem skóry, to myślę, że ten produkt nie rozwiąże sprawy, balsam to konieczność. Przyznam jednak, że dodatkowo nie wysuszał mojej skóry, jak to mają w zwyczaju zwykłe żele, nic nie swędziało i nic mi się nie łuszczyło. Poniżej przedstawiam skład i tył butelki.


Jak widać nie ma tam SLS, ale za to mamy Magnesium Laureth Sulfate, który jest jego delikatniejszą wersją. Co z resztą składników? Sami oceńcie.

Następnie pod lupę idzie Orzeźwiający olejek do kąpieli i pod prysznic. Jak widać, opakowanie zdecydowanie różni się od omawianego już kremu pod prysznic. Tym razem mamy do czynienia z dość miękką, przezroczystą butelką o pojemności 250 ml. Nie ma żadnej pompki, a jedynie zwykłą zakrętkę. Rozwiązanie bardzo praktycznie bo doskonale widać ile jeszcze produktu mamy do zużycia. Poza tym, konsystencja jest na tyle rzadka, że nie ma problemu ze zużyciem olejku do samego końca.


Olejek nadaje się zarówno pod prysznic, jak i do kąpieli. W związku z tym, że nie mam zwykłej wanny (jeszcze! w nowym domu to się zmieni), to używałam go jedynie w wersji pierwszej, czyli jako zwykły żel. Ma piękny, nienachalny, cytrusowy aromat. Kąpiel z jego udziałem to prawdziwa przyjemność dla naszych zmysłów. Na lato jest idealny!

Pieni się średnio, ale myje dobrze. Po użyciu skóra jest oczyszczona, miękka i pachnąca. Ale znowu... Czy dodatkowo nawilża? Mojej skóry nie. Natomiast na pewno nie wysusza, za co duży plus. Poniżej oczywiście tył butelki i skład.


I znowu pojawia się Magnesium Laureth Sulfate, czyli delikatniejsza wersja SLS. A na Was jak działa? Miałyście już styczność z tym detergentem?

Dodam jeszcze, że zdarzało mi się myć tym olejkiem gąbeczkę do podkładu i przyznam, że radził sobie całkiem nieźle.

Ostatnim produktem, który dziś opiszę jest Kremowe mydło masło migdałowe & róża. Mydła w kostce jakie są, każdy widzi 😋. Tu nie ma wyjątku - zwykła kostka, którą umieszczamy w mydelniczce i... i używamy. Stosowałam kilka razy pod prysznicem, nawet myłam nim twarz, ale jednak najlepiej sprawdzał się do rąk. Ciało średnio lubię myć mydłem ze względów praktycznych (trudno ulokować mydelniczkę pod moim prysznicem, żeby nie była cały czas mokra!), a przy myciu twarzy piekły mnie oczy.


Skóra moich dłoni jest sucha, czasami nawet bardzo. W związku z tym, że myję ręce bardzo często, staram się używać produktów raczej delikatnych, które nie będą dodatkowo wysuszać. Muszę przyznać, że to mydło sprawdzało się doskonale. Ma ładny, delikatny różano-migdałowy zapach i nie mogę oprzeć się wrażeniu, że nawet trochę pielęgnuje skórę, co w moim przypadku zdarza się niezmiernie rzadko.

Sprawdza się również do mycia gąbek i pędzli. Jak już sobie leżał w łazience, to go eksploatowałam na różne sposoby, a co! 😀 poniżej oczywiście skład.


W swoich zasobach posiadam jeszcze Dezodorant bez soli aluminium, ale o nim opowiem może innym razem. Poza tym uważam, że te produkty są zdecydowanie bardziej warte uwagi ze względu na ich działanie, z dezodorantem średnio mogę się dogadać, ale muszę mu dać drugą szansę i wtedy do Was wrócę.


Czy polecam produkty Roge Cavailles? Zdecydowanie tak, zwłaszcza mydło w kostce. Mają przepiękne zapachy, dość dobre składy i przede wszystkim nie wysuszają skóry. A Wy jakie macie doświadczenia  z marką? Co o niej sądzicie? Dajcie koniecznie znać.

0 komentarze

Proszę nie wklejać linków do sowich blogów, a także nie pytać czy poobserwujemy się nawzajem! Traktuję to jako spam i takie komentarze od razu zostają usunięte.

Polub na Facebooku

Zblogowani