Przyznam się od razu i na wstępie, że nienawidzę się balsamować. Smarowanie ciała po prysznicu to zło konieczne, które wykonuję bo/jak muszę. Pech chciał, że natura obdarzyła mnie atopową skórą i bardzo często w różnych miejscach pojawiają się niezbyt przyjemne dla oka zmiany, które zaogniają się pod wpływem wysuszającego działania detergentów zawartych np. w żelu pod prysznic. Oczywiście byłam z tym u dermatologa i pani doktor jednogłośnie zawyrokowała, że dobry nawilżacz to podstawia przy pielęgnacji mojej skóry. Pokręciłam nosem, pomarudziłam i postanowiłam posłuchać rady lekarza.
Żeby jednak czynność tę możliwie umilić, stawiam na produkty, których użytkowanie jest praktyczne, a działanie rzeczywiście dobre. W trakcie konferencji Meet Beauty otrzymałam do przetestowania Nawilżający balsam do ciała marki Palmer's z serii Shea Formula. Gdy wykończyłam poprzednika, od razu zabrałam się do testowania bohatera dzisiejszej notki.
Produkt zapakowany jest w butelkę o pojemności 250 ml. Według mnie trochę mało, producent mógłby zapakować kosmetyk w nieco większą butlę, nawet 500 ml (EDIT: właśnie doczytałam, że jest wersja 400 ml z pompką, także już wiem co niedługo wyląduje w mojej łazience). Ale co, jak i dlaczego, to za chwilę.
Produkt zapakowany jest w butelkę o pojemności 250 ml. Według mnie trochę mało, producent mógłby zapakować kosmetyk w nieco większą butlę, nawet 500 ml (EDIT: właśnie doczytałam, że jest wersja 400 ml z pompką, także już wiem co niedługo wyląduje w mojej łazience). Ale co, jak i dlaczego, to za chwilę.
Pierwsze, na co zwróciłam uwagę to niesamowity wręcz zapach! Nie jestem fanką intensywnie pachnących produktów do pielęgnacji ciała, ale mimo wszystko lubię gdy ten jest wyrazisty, ale nie świdruje w nosie. I weź tu zadowól babskie kaprysy! Ale da się, serio. Ten jest rewelacyjny - lekko słodki, może trochę waniliowy, zdecydowanie umila poprysznicowe nawilżanie. Wiedząc, że pod tym względem jest cudowny, nie szukam nawet wymówek, żeby go nie użyć.
Konsystencja to kolejny powód, dla którego nad wyraz chętnie po niego sięgam. Bohater dzisiejszej notki to bardziej lotion, który jest niesamowicie lekki i świetnie rozprowadza się po powierzchni skóry. Jakby tego było mało, wchłania się bardzo szybko i nie pozostawia lepkiej warstwy, która zawsze doprowadza mnie do szewskiej pasji. Tu tego problemu nie ma. Lekkość produktu niestety wpływa na jego wydajność - schodzi w zastraszającym wręcz tempie, a szkoda.
I kwestia najważniejsza, czyli działanie. W trakcie Meet Beauty otrzymałam informację, że produkt ten idealnie nadaje się do skóry atopowej. To było coś, co bardzo mocno mnie zaintrygowało bo takich kosmetyków właśnie szukam (o czym zresztą wspomniałam Wam w przydługim, a jakże, wstępie). Pełna nadziei i oczarowana wyżej opisaną obietnicą, codziennie po porannej kąpieli wcierałam (i wcieram nadal) specyfik w swoje ciało, a zwłaszcza partie ze zmianami atopowymi i... I co? I działa! Skóra po jego użyciu jest naprawdę delikatna, gładka i nawilżona. I nie, nie przesadnie natłuszczona, ale ewidentnie odżywiona. Paskudne czerwone, łuszczące się krosty bardzo mocno zbladły, a moja skóra zaczęła przypominać skórę! Udało się ją odratować bez użycia maści sterydowej. Jak widać, to była kwestia porządnego nawilżenia. Ale, ale...! Smaruję się dalej, oby było jeszcze lepiej.
Balsam marki Palmer's, jak sama nazwa wskazuje, zawiera masło shea, które (o czym już wiele razy się przekonałam) działa zbawiennie na moją skórę i paznokcie (widzieliście już recenzję masła shea z Indigo?). Nic dziwnego, ten kosmetyk posiada go dość wysoko w składzie, co daje mu ogromnego plusa.
Czy polecam? Zdecydowanie tak, zwłaszcza dla osób z problematyczną i atopową skórą, a także dla tych, którzy balsamować się nie lubią, jak ja. To naprawdę bardzo przyjemny produkt. Piękny zapach, lekka ale odżywcza formuła pozostawiająca skórę gładką i nawilżoną. Z tego, co widziałam z tej serii jest jeszcze krem do rąk, na który usilnie poluję i mam nadzieję, że wkrótce uda mi się go dorwać, bo póki co schodzi z aptecznych i drogeryjnych półek w tempie ekspresowym.
A Wy znacie produkty Palmer's? Co o nich sądzicie? Też macie problematyczną skórę? Jakie produkty polecacie?
Konsystencja to kolejny powód, dla którego nad wyraz chętnie po niego sięgam. Bohater dzisiejszej notki to bardziej lotion, który jest niesamowicie lekki i świetnie rozprowadza się po powierzchni skóry. Jakby tego było mało, wchłania się bardzo szybko i nie pozostawia lepkiej warstwy, która zawsze doprowadza mnie do szewskiej pasji. Tu tego problemu nie ma. Lekkość produktu niestety wpływa na jego wydajność - schodzi w zastraszającym wręcz tempie, a szkoda.
I kwestia najważniejsza, czyli działanie. W trakcie Meet Beauty otrzymałam informację, że produkt ten idealnie nadaje się do skóry atopowej. To było coś, co bardzo mocno mnie zaintrygowało bo takich kosmetyków właśnie szukam (o czym zresztą wspomniałam Wam w przydługim, a jakże, wstępie). Pełna nadziei i oczarowana wyżej opisaną obietnicą, codziennie po porannej kąpieli wcierałam (i wcieram nadal) specyfik w swoje ciało, a zwłaszcza partie ze zmianami atopowymi i... I co? I działa! Skóra po jego użyciu jest naprawdę delikatna, gładka i nawilżona. I nie, nie przesadnie natłuszczona, ale ewidentnie odżywiona. Paskudne czerwone, łuszczące się krosty bardzo mocno zbladły, a moja skóra zaczęła przypominać skórę! Udało się ją odratować bez użycia maści sterydowej. Jak widać, to była kwestia porządnego nawilżenia. Ale, ale...! Smaruję się dalej, oby było jeszcze lepiej.
Balsam marki Palmer's, jak sama nazwa wskazuje, zawiera masło shea, które (o czym już wiele razy się przekonałam) działa zbawiennie na moją skórę i paznokcie (widzieliście już recenzję masła shea z Indigo?). Nic dziwnego, ten kosmetyk posiada go dość wysoko w składzie, co daje mu ogromnego plusa.
Czy polecam? Zdecydowanie tak, zwłaszcza dla osób z problematyczną i atopową skórą, a także dla tych, którzy balsamować się nie lubią, jak ja. To naprawdę bardzo przyjemny produkt. Piękny zapach, lekka ale odżywcza formuła pozostawiająca skórę gładką i nawilżoną. Z tego, co widziałam z tej serii jest jeszcze krem do rąk, na który usilnie poluję i mam nadzieję, że wkrótce uda mi się go dorwać, bo póki co schodzi z aptecznych i drogeryjnych półek w tempie ekspresowym.
A Wy znacie produkty Palmer's? Co o nich sądzicie? Też macie problematyczną skórę? Jakie produkty polecacie?
0 komentarze
Proszę nie wklejać linków do sowich blogów, a także nie pytać czy poobserwujemy się nawzajem! Traktuję to jako spam i takie komentarze od razu zostają usunięte.