Obsypana brokatem, czyli nowe pigmenty z Kobo

7 stycznia 2017 godz.

Nadszedł najbardziej kolorowy okres w ciągu całego roku, czyli karnawał! Czy Wy też przy każdej możliwej okazji macie ochotę obsypać się brokatem od stóp do głów? Poprzyklejać mieniące się milionem barw cekiny? I generalnie robić konkurencję świątecznej choince? No nie, bez jaj! Nie od dziś wiadomo, że brokatowy przesyt już dawno wyszedł z mody i na topie jest totalne stonowanie ze wszystkim (no, może poza brwiami, ale mam cichą nadzieję, że te nieznane ptaki w końcu odlecą do ciepłych krajów i już nigdy nie powrócą), z brokatem również.

Kobo Professional przychodzi do nas właśnie z takimi, stonowanymi pigmentami do makijażu, które mają stanowić delikatny akcent (to znaczy ja to tak interpretuję, jak ktoś ma ochotę na coś więcej, to śmiało, go ahead!). W dzisiejszym poście przedstawię Wam kolekcję limitowaną Pure Pearl Pigment.


Przyznam, że sama raczej rzadko korzystam z sypkich cieni do powiek. Mam je bo mam, ale ze względu na formę aplikacji, wolę sprasowanych braci. Taki ze mnie leń, co zrobić. Czasami jednak nadchodzą takie chwile, że mam ochotę zwyczajnie zaszaleć, dodać cudowny akcent, pobabrać się nawet z sypkim materiałem. Pigmenty Kobo sprawiają, że nie przeszkadza mi fruwający wszędzie pył, serio.

Kolory, które serwuje nam w tym sezonie marka są wyjątkowe i na pewno zaintrygowały niejednego! Ja do tego niejednego grona dumnie należę.


Kolekcja składa się z czterech odcieni. Na powyższej fotografii widzicie - górny rząd (od lewej) - 511 MAGIC SPARKS oraz 512 CHERRY SPARKS - dolny rząd (od lewej) - 513 GOLDEN SKY oraz 514 HYPNOTIC MANGO.

Jak to w przypadku pigmentów zwykle bywa, wszystkie mają sypką formułę. Natomiast konsystencja konsystencji nierówna i choć na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że jest dość podobnie, to w rzeczywistości produkty różnią się między sobą dość znacznie.



511 MAGIC SPARKS (pierwsze zdjęcie) i 512 CHERRY SPARKS (drugie zdjęcie) mają bardzo podobną formułę i odcień. To typowe brokaty, które na powiece dają jedynie mgiełkę cudownie iskrzących się drobinek. Efekt, jaki można przy ich pomocy stworzyć naprawdę mnie zauroczył. Pięknie wyglądają zaaplikowane jedynie na gołą powiekę (oczywiście polecam je przyklejać do jakiejś bazy). W takim makijażu wystąpiłam na Wigilii. Można je również nałożyć na ciemniejszy cień, wtedy wydobędą głębię i nadadzą przepiękny błysk - tak z kolei zrobiłam na Sylwestra.

Trzeba jednak z nimi uważać, ponieważ nabrane na palec czy pędzel fruwają wszędzie! Nakładanie ich wymaga cierpliwości, naprawdę. Na szczęście drobinki są na tyle subtelne, że nie wyrządzają tragedii.

Jedyną różnicą pomiędzy tymi dwoma numerkami jest nieznaczna różnica w kolorze drobin. 511 MAGIC SPARKS ma bardziej, nazwijmy to sobie, koralowe, a 512 CHERRY SPARKS - różowe. Uważam jednak, że są prawie identyczne.


513 GOLDEN SKY na powyższej fotografii wygląda jak zwykły, biały proszek. Jest zdecydowanie bardziej zmielony niż poprzednicy i przy tym bardziej kryjący. Daje cudowną taflę w kolorze pistacji. Ma perłowe wykończenie. Uważam, że odcień jest przepiękny. Można go używać solo, jak i na nałożony wcześniej cień.


Przyznam się bez bicia, że 514 HYPNOTIC MANGO jeszcze nie gościł na moich powiekach. Nie to, żeby mi się nie podoba, ale jeszcze nie miałam okazji. To kolor, który bardzo mocno wyróżnia się na tle pozostałych gagatków z tej kolekcji. Ma bardzo intensywny pomarańczowy odcień o perłowo-złotym wykończeniu. Jest przepiękny! Muszę poszukać w Internecie jakichś inspiracji.

A teraz nadszedł czas na swatche, na paluszkach, bo w ten sposób aparat najlepiej złapał kolory. Od lewej widzicie: 511 MAGIC SPARKS, 512 CHERRY SPARKS, 513 GOLDEN SKY i 514 HYPNOTIC MANGO.


Poniżej jeszcze dwa ujęcia, kolory oczywiście w tej samej konfiguracji.



Przedstawione w tym wpisie produkty z kolekcji Pure Pearl Pigment należą do edycji limitowanej, ale wciąż są dostępne w Drogeriach Natura. Za jedną sztukę trzeba zapłacić 16,99 zł. Biorąc pod uwagę ceny innych marek, uważam, że ta jest dość rozsądna. Poza tym taki sypki cień wystarczy Wam na bardzo długi czas, nawet jeśli malujecie innych. Przy wykonywaniu makijażu wystarczy odrobinka, żeby uzyskać pożądany efekt.


No... Chyba że wysypiecie cienie, tak, jak ja to zrobiłam podczas wykonywania zdjęć. Nie ukrywam, że wyszła z tego, całkiem fajna kompozycja, która nawet wylądowała na moim Instagramie, haha!


A Wy co sądzicie o tych pigmentach? Jak Wam się podobają? Lubicie wykonywać makijaż przy użyciu cieni w takiej formie? A może macie inną ulubioną markę?

0 komentarze

Proszę nie wklejać linków do sowich blogów, a także nie pytać czy poobserwujemy się nawzajem! Traktuję to jako spam i takie komentarze od razu zostają usunięte.

Polub na Facebooku

Zblogowani