La Roche-Posay, czyli kosmetyki uniwersalne

9 listopada 2015 godz.

Kilka miesięcy temu otrzymałam bez zapowiedzi tajemniczą paczkę. Okazało się, że skrywała w sobie dwa niepozorne produkty, które przyjęłam raczej ze średnim entuzjazmem. No bo co ciekawego może być w balsamie do ciała i żelu pod prysznic? Nie wierzyłam w jakieś szczególnie dobroczynne moce na moją skórę.

Kosmetyki, o których mowa pochodzą z marki La Roche-Posay z serii Lipikar. To Lipikar Fluid - Kojąca i ochronna emulsja nawilżająca, a także Lipikar Żel myjący - Bez mydła i bez parabenów.


Producent, jak to zwykle w przypadku takich produktów bywa, obiecuje gruszki na wierzbie i niesamowitą moc w działaniu powyższych kosmetyków. Jak wypadły w rzeczywistości? Rozpocznę swoją recenzję od żelu pod prysznic, a jakże.


Żel jak żel, zalecany również dla niemowląt. Jego pojemność to aż 400 ml. Zamknięty w charakterystycznej dla marki plastikowej butelce. Producent pisze, że nadaje się do mycia całego ciała oraz twarzy. Zaintrygowało mnie głównie to drugie stwierdzenie, ponieważ zależy mi na delikatnym oczyszczaniu skóry mojej twarzy, która od byle jakiego specyfiku jest ściągnięta.

Produktu używałam w zależności od humoru - raz na twarz, raz na ciało, raz na to i na to. I co ja mogę na jego temat powiedzieć? Że... Jest w porządku - ładnie pachnie, przyzwoicie się pieni (niestety ma w składzie SLS), dobrze oczyszcza skórę...


Ale czy moja skóra była gładka i miła w dotyku jak nigdy dotąd? Nie. Produkt na pewno nie podrażniał jej, więc ochoczo go zużywałam, ale skóra mojej twarzy wciąż była delikatnie ściągnięta. Ratował ją oczywiście krem i problem znikał, ale mimo wszystko spodziewałam się bardziej spektakularnego efektu, zwłaszcza, że marka do tanich nie należy.

Raz wzięłam ten produkt na wyjazd i muszę przyznać, że w chwili nagłej potrzeby umycia włosów, musiałam go użyć i o dziwo, sprawdził się bardzo dobrze. Wiadomo, że to nie to samo, co po szamponie do włosów kręconych, odżywce czy innych specyfikach, ale dobrze umył skórę głowy, jak i włosy, tym samym nie wysuszając ich na wiór, więc mogę powiedzieć, że to całkiem przyzwoity, bardzo uniwersalny produkt.


Drugi w kolekcji to Fluid, a raczej Emulsja nawilżająca. Produkt zamknięty jest w butelce z pompką, co jest bardzo dobrym rozwiązaniem. Wydobycie nie sprawia problemów.


Opakowanie skrywa w sobie aż 400 ml produktu, co jak na balsam codziennego użytku jest raczej standardową pojemnością.

Konsystencja emulsji jest jak... emulsja ;). A tak na poważnie - jest dość wodnista i wydawać by się mogło, że lekka, dobrze się rozsmarowuje, ale zostawia na skórze delikatnie lepką warstwę, która niestety utrzymuje się przez bardzo długi czas.



Produkt ten przeznaczony jest do skóry suchej i skłonnej do podrażnień. Szczerze przyznam, że nie wiem dlaczego producent zaleca specyfik akurat takiej grupie. Skóra na moim ciele nie jest jakoś szczególnie wrażliwa i najzwyklejsze, drogeryjne balsamy nie robią jej krzywdy. Używam tego produktu po goleniu i bezpośrednio po zaaplikowaniu kosmetyku, czułam na skórze nóg pieczenie.

Emulsji można używać również na twarz, co też czyniłam, aczkolwiek wspomniany wyżej film nie pozwalał stosować jej w ciągu dnia, lecz jedynie na noc, gdzie lepkość skóry nie ma dla mnie większego znaczenia. Skóra twarzy rano była dobrze nawilżona i gładka, aczkolwiek w momencie nakładania produktu i w tym przypadku bywały momenty pieczenia.

Generalnie produkt dobrze nawilża, tego nie można mu odmówić. Skóra po jego użyciu jest gładka i przyjemna w dotyku (oczywiście od warunkiem, że lepka warstwa w końcu zniknie ;)), ale chyba po jej zużyciu nie zdecyduję się na kolejną butelkę.

A Wy jak oceniacie te produkty? Jakie macie doświadczenia z marką La Roche Posay? Lubicie ich kosmetyki, macie coś w swojej kolekcji? A może planujecie kupić?

0 komentarze

Proszę nie wklejać linków do sowich blogów, a także nie pytać czy poobserwujemy się nawzajem! Traktuję to jako spam i takie komentarze od razu zostają usunięte.

Polub na Facebooku

Zblogowani