Cebula deals, czyli wszystko, co wiem o AliExpress

28 grudnia 2015 godz.

Muszę przyznać, że grudzień był dla mnie dość pracowitym miesiącem, głównie ze względu na Święta Bożego Narodzenia. Bieganie za prezentami, myślenie o tym, jak je spakować, w pracy też niemało się działo. Ten czas jednak spędziłam w bardzo miłej i rodzinnej atmosferze, więc zdecydowanie nie mogę narzekać.

Poza tym, na pewno zastanawiacie się czy Mikołaj spełnij moje życzenia. Tak, jedno, to największe i najdroższe. Do mojej kolekcji dołączył obiektyw Sony E 30mm f/3.5 macro i wszystkie zdjęcia, które widzicie w tym poście zostały wykonane właśnie nim. Jestem bardzo zadowolona!

Przejdźmy jednak do właściwego tematu. Dziś chciałabym Wam opowiedzieć nieco o zakupach na azjatyckim portalu AliExpress. Większość z Was zapewne zna to tzw. chińskie allegro i niejednokrotnie zastanawiało się nad zakupami w tym miejscu. Przybliżę Wam jakie były moje doświadczenia związane z tym sklepem. O pędzlach już wiecie (jeśli nie, to zapraszam - klik!), a co z resztą? Zapraszam do czytania.

Cena i wysyłka

Popularność tej platformy zakupowej polega na tym, że ceny produktów zwykle są śmiesznie niskie, a przesyłka z Azji do Polski bezpłatna (oczywiście jest bardzo dużo drogich produktów, wszystko zależy od sprzedawcy). Czy nie brzmi to kusząco? :) Dodajmy jeszcze fakt, że AliExpress umożliwiło swoim kupującym płatność przez portal Przelewy24, więc wszystko odbywa się przy pomocy zwykłego przelewu bankowego - bez podawania numeru karty, a przede wszystkim bez konieczności posiadania karty kredytowej (czy innej, która umożliwia płatności online).

Czas oczekiwania na przesyłkę to średnio cztery tygodnie. Często jednak paczki przychodzą po niecałych dwóch, więc jak na mój gust jest całkiem nieźle.

Ryzyko

Kupowanie od sprzedawców, którzy mieszkają tysiące kilometrów od nas zawsze niesie ze sobą pewne ryzyko. A to niektórzy wystawiają przedmiot i wcale go nie wysyłają, a to wysyłają coś, co wygląda zupełnie inaczej niż w opisie aukcji, albo zakupiony ciuch jest tak mały, że nadaje się właściwie dla kilkuletniej siostrzenicy.

AliExpress jednak stara się walczyć z oszustami i chroni swojego kupującego w całkiem sprawny sposób. Produkt ma 60 dni na to, żeby dostać się w nasze ręce. Jeśli tak się nie stanie, lub jeśli produkt nie spełnia naszych oczekiwań, a raczej jest niezgodny z opisem, zwyczajnie otwieramy konflikt i sprzedawca zwraca nam pieniądze. Często również administratorzy AliExpress wyłapują oszustów i przed upływem regulaminowych dwóch miesięcy wysyłają informację, że niestety ale dany produkt nie zostanie wysłany i otrzymujemy zwrot (czasami nawet można na tym zarobić - wszystko jest zależne od kursu dolara, ha!).

Robiąc zakupy na danej aukcji, u danego sprzedawcy, warto sprawdzać czy ma jakieś komentarze (tzw. Feedback) i jakie. Zresztą... Na pewno większość z nas tak robi kupując choćby na Allegro.

Podróbkowo

Na AliExpress aż roi się od podróbek. Weźcie to pod uwagę przy zakupach. Kierujcie się proszę zdrowym rozsądkiem - kto sprzedałby oryginalną paletę Urban Decay za 10USD? Słyszałam jednak, że jakość podróbek kosmetyków drogich marek jest całkiem przyzwoita (wiadomo, że nie taka, jak oryginałów, umówmy  się!), aczkolwiek ja nie kupiłam jeszcze żadnych kosmetyków na tym portalu. I szczerze przyznam, że w najbliższej przyszłości raczej tego nie planuję.

Moje zakupy

Nie ukrywam, że w minionym roku kilkukrotnie poczyniłam zakupy na AliExpress. Muszę przyznać, że jestem mile zaskoczona jakością tego, co otrzymałam. Zresztą... Sprawdźcie sami. Poniżej przedstawiam część moich zakupów na tym portalu.

Gdy zima zaczęła zbliżać się do nas wielkimi krokami (nie to, żeby już przyszła ;)), złapałam zajawkę na kolczyki w kształcie śnieżynek. Zapłaciłam za nie niecałe 2 zł. Sprzedawca twierdzi, że są srebrne, choć mi jakoś trudno w to uwierzyć. Przyznać jednak muszę, że ich jakość jest rewelacyjna. Mają ładny, regularny kształt i pięknie prezentują się na uszach.

Kolczyki znajdziecie na tej stronie.



Jak już jesteśmy przy kolczykach, to pokażę Wam kolejne. Co prawda nie miałam okazji, żeby je nosić, ale wyglądają bardzo dobrze. Również ich jakość mnie zaskoczyła - wykonanie jest bardzo staranne, powiedziałabym, że prezentują się lepiej niż w opisie sprzedawcy. Za te zapłaciłam nie więcej niż 5 zł.

Link do transakcji.


A poniżej jeden z popularniejszych gadżetów kosmetycznych, sprzedawanych w Polsce za bardzo zawyżoną cenę. Jestem pewna, że drogeria internetowa ściągnęła produkt Brushegg właśnie z Chin i sprzedawała je dziesięć razy (dosłownie) drożej. Ja za swój egzemplarz zapłaciłam ok. 3 zł. Jakość produktu jak najbardziej dobra, aczkolwiek to zwykły gadżet, na pewno nie niezbędny przy myciu pędzli.

Brushegg kupiłam tutaj.



A teraz coś, na co skusiłam po filmie jednej z youtuberek kosmetycznych. Ten rarytasek kosztował mnie ok. 5 zł., a jest dość przydatny. To szczoteczka do nakładania podkładu. Jak dla mnie powierzchnia z włosiem mogłaby być trochę większa, ale jak za tę cenę jest przyzwoicie. Fajnie się nakłada kremowy róż.

Szczoteczkę kupicie tutaj.



I ostatni produkt, z którego w sumie nie jestem zadowolona. Kosztował jednak tak mało, że nie płaczę z tego powodu. To jajeczko, które ma przypominać osławionego pod niebiosa Beauty Blendera. No cóż - to cacko w ogóle nie wchłania wody, przez co nie zwiększa swojej objętości i jest bardzo twarde. Używam tego jednak do nakładania pudru pod oczami, aby zagruntować korektor. Nie polecam jednak.

Jeśli ktoś jednak jest zainteresowany, to tutaj może zerknąć na aukcję.


W swojej kolekcji mam jeszcze chustkę w koty, którą kiedyś pokazywałam na Instagramie (klik!) i zestaw pędzli do manicure (niestety jest w rozsypce, a nie chciałam pokazywać Wam tylko części tego zestawu). Mój tato kupuje różne elektroniczne gadżety - np. bransoletkę, która jest kabelkiem USB do telefonu (taki prezencik dla mnie i dla siostry), kabelek USB ze święcącymi kaczuszkami, itd. Generalnie na AliExpress znajdziecie dużo ciekawych gadżetów za grosze. Jeśli więc ktoś ma ochotę na nową zabawkę, to zdecydowanie polecam.

Tego nie kupuj

Na AliExpress jest dosłownie wszystko. Są jednak pewne rzeczy, na które raczej bym się nie skusiła. Do grupy takich produktów należą artykuły spożywcze (nigdy nie wiem co to tak naprawdę jest, spróbowałabym jedynie od jakichś rekomendowanych sprzedawców) i kosmetyki (tutaj ten sam powód co w przypadku art. spożywczych).

Kolejną grupą przedmiotów, których unikam są... tanie nośniki pamięci. A wszystko przez to, że kiedyś tato sprezentował mi bardzo pojemną kartę SD (którą zakupił za kilka złotych), którą wzięłam ze sobą na wycieczkę do Barcelony. Okazało się, że zdjęcia z tej karty po prostu zaczynały się same usuwać. Na całe szczęście o tym fakcie zorientowałam się dość szybko i uniknęłam katastrofy przegrywając wszystkie ocalałe pliki na tablet. Podobna sytuacja, z tą samą kartą miała miejsce gdy wykonywałam sesję narzeczeńską koleżance z pracy. Również w porę się zorientowałam i ocaliłam większość fotografii. Karta SD poszła więc do śmieci, a w moim aparacie śmigają jak szalone karty pamięci jedynie zaufanych marek.


A Wy jakie macie doświadczenia z AliExpress? Kupujecie? Jak oceniacie produkty, które do Was przychodzą?

0 komentarze

Proszę nie wklejać linków do sowich blogów, a także nie pytać czy poobserwujemy się nawzajem! Traktuję to jako spam i takie komentarze od razu zostają usunięte.

Polub na Facebooku

Zblogowani