Naturalnie, z pasją i różowo, czyli szminka od Lily Lolo

16 czerwca 2017 godz.

Jakiś czas temu na Facebooku chwaliłam się przesyłką od firmy Costasy, która jest wyłącznym polskim dystrybutorem kosmetyków Lily Lolo. Jej zawartość jest naprawdę wyjątkowa, a dziś uchylę Wam rąbka tajemnicy i zrecenzuję jeden z produktów, który wtedy otrzymałam.

Poza lakierami do paznokci, moim drugim, przysłowiowym konikiem są szminki i mazidła do ust w każdej postaci. Uwielbiam testować pomadki - w płynie, w sztyfcie, matowe, kremowe, każde. W mojej przesyłce oczywiście nie mogło zabraknąć czegoś do ust, wiadomo! Także dziś o Naturalnej szmince Lily Lolo w odcieniu PASSION PINK.


Produkt przychodzi do nas w białym kartoniku z logo marki, który niestety już od dłuższego czasu leżał zdezelowany, więc postanowiłam go wyrzucić. Po co trzymać niepotrzebną makulaturę? Tak czy owak, jego design był przyjemny i minimalistyczny, czyli to, co tygryski lubią najbardziej.

Opakowanie szminki, mimo że plastikowe, to jednak jest naprawdę wysokiej jakości. Nadrukowana nazwa marki wraz z logo i biały dół zrobiły na mnie pozytywne wrażenie. Zatyczka nie odpada i z powodzeniem możemy trzymać pomadkę w torebce, bez obawy, że się otworzy i ubrudzi wszystko wokół.


Co do właściwości pomadki samej w sobie, to pozwolę sobie przytoczyć informację ze strony sklepu Costasy:
Wyjątkowa, naturalna formuła kremowych szminek Lily Lolo gwarantuje głęboki kolor oraz fantastyczne nawilżenie. Każdy odcień daje piękny, naturalny połysk. Ponadto, dzięki zawartości witaminy E oraz ekstraktu z rozmarynu pomadki Lily Lolo odpowiednio odżywią Twoje usta.
Podpisuję się pod tym w stu procentach. Pomadka rewelacyjnie pielęgnuje usta. Po miesiącach stosowania matowych szminek, które, nie da się ukryć, wysuszają usta dość mocno, ta pomadka nawilżyła je już po dwóch-trzech dniach. Byłam w szoku jak bardzo są gładkie i nawilżone.

Nietrudno jednak się domyślić, że skoro to pomadka nawilżająca, która dodatkowo ma intensywny pigment, to niestety nie jest zbyt trwała. Tak, potwierdzam. Nie było to jednak dla mnie żadnym zaskoczeniem i wybierając ten produkt, doskonale zdawałam sobie z tego sprawę. Uważam jednak, że to, jaki efekt daje, jak cudownie dba o nasze usta i jak wygląda, rekompensuje jej trwałość. Oczywiście pomadka trzyma się na ustach do pierwszego posiłku.


Odcień, który dołączył do moich szminkowych zbiorów to PASSION PINK. To dość ciepły i bardzo intensywny róż. Uważam, że jest przepiękny i twarzowy. Na pewno będzie pasował do wielu typów urody.

Mimo maślanej konsystencji, szminka nie rozlewa się poza obszar ust. Sztyft lekko sunie po wargach, dzięki czemu aplikacja przebiega bezproblemowo. Pigmentacja jest bardzo dobra. Nie trzeba nakładać kilku warstw, aby wydobyć kolor, jedna wystarczy w zupełności. Warto nawet odcisnąć sobie nadmiar na chusteczce czy serwetce - to trochę wzmocni trwałość produktu. Zjada się ładnie i równomiernie. Nie ma problemów z poprawkami w ciągu dnia.

A tak szminka prezentuje się na ustach. Efekt bardzo mi się podoba.


W sklepie Costasy znajdziecie również inne kolory pomadek (klik!) z tej serii. Cała paleta podzielona jest według tonacji - róże, brzoskwinie oraz czerwienie, także jeśli lubicie jakiś konkretny odcień na swoich ustach, to z łatwością go znajdziecie.


Na koniec przyznam, że ta szminka to mój ulubieniec i chętnie przetestowałabym inne kolory. Macie w swoich zbiorach szminkę Lily Lolo? Jakie inne kolory polecacie? A może planujecie zakup i wciąż się wahacie?

0 komentarze

Proszę nie wklejać linków do sowich blogów, a także nie pytać czy poobserwujemy się nawzajem! Traktuję to jako spam i takie komentarze od razu zostają usunięte.

Polub na Facebooku

Zblogowani